Jak dowiedział się portal tvn24.pl, już ponad 400 sędziów i prokuratorów otrzymało groźby po wielkim wycieku danych z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Śledztwo w tej sprawie prowadzi lubelska prokuratura.
Do wielkiego wycieku danych z KSSiP doszło w lutym ubiegłego roku, ale prokuratorzy, sędziowie, urzędnicy sądowi i kuratorzy wciąż otrzymują pogróżki. Ostatni taki przypadek miał miejsce w sylwestra. Informację o tych groźbach dostaliśmy na Kontakt 24.
Wiadomość otrzymało wówczas co najmniej kilkunastu prokuratorów. Brzmiała tak: "Wróciłem z pudła. Zginiesz. Masz pod domem i autem bombe". To fragment. Dalsza część nie nadaje się do cytowania. Sprawca użył bramki internetowej. Zadał sobie trud, żeby każdy SMS, choć o podobnej treści, zaczynał się od właściwego imienia adresata.
- Odebrali go śledczy z Wrocławia, Katowic i kilku innych miast w kraju - mówi informator tvn24.pl, zastrzegając swoją anonimowość.
Inny z naszych rozmówców z prokuratury dodaje: - Moi przełożeni zbagatelizowali to zagrożenie. Usłyszeliśmy, że skoro wielu z nas otrzymało takie SMS-y, to nie stanowią one prawdziwego zagrożenia, ktoś chce jedynie nas nękać - mówi.
Z całego kraju
W kilkunastu przypadkach sygnały o ładunkach sprawdzali policjanci. Nigdzie nie znaleźli jednak materiałów wybuchowych. - Wiemy, że sprawa dotyczy prokuratorów z całego kraju. Jednak prokuratura na razie nie oczekiwała od naszego pionu cyberprzestępczości jakichś poważniejszych działań - usłyszeliśmy w Komendzie Głównej Policji.
Choć w lutym ubiegłego roku z krakowskiej Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury wypłynęły dane około 50 tysięcy sędziów, prokuratorów i urzędników pracujących w wymiarze sprawiedliwości, którzy przechodzili szkolenia w tej uczelni, to w sylwestra groźby otrzymali jedynie prokuratorzy.
Pogróżkami zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Z całego kraju trafiają tu wszystkie przypadki gróźb powiązanych z wyciekiem danych.
- Nasze postępowanie dotyczy artykułu 107 ustawy o ochronie danych osobowych, który przewiduje do dwóch lat więzienia za nieuprawnione przetwarzanie danych osobowych, a także artykułu 190 Kodeksu karnego, czyli gróźb karalnych - mówi tvn24.pl rzecznik lubelskiej prokuratury okręgowej Agnieszka Kępka.
Po sylwestrowych wydarzeniach do prokuratury wpłynęło około dziesięciu nowych zawiadomień. Jednak śledczy spodziewają się, że może być ich znacznie więcej. Jak twierdzą nasze źródła w policji, w poprzedniej fali gróźb rozsyłanych za pomocą maili na początku też było jedynie kilka sygnałów od prawników, którzy otrzymali pogróżki, a obecnie jest ich już łącznie ponad 400.
Informację o tym, że groźby otrzymało już ponad 400 osób, potwierdziła nam prok. Agnieszka Kępka.
Wyciek z KSSiP
Do wycieku danych z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury doszło najprawdopodobniej 21 lutego ubiegłego roku. Szkoła dowiedziała się o tym dopiero 7 kwietnia od funkcjonariuszy z Komendy Głównej Policji.
"Uzyskaliśmy z KGP informację o pojawieniu się w internecie danych związanych z domeną kssip.gov.pl. Po zapoznaniu się z rodzajem danych ustalono, że są to dane z bazy danych portalu szkolenia.kssip.gov.pl powstałe w dniu 21.02.2020 w trakcie testowej migracji platformy do obecnej platformy szkoleniowej ekssip.kssip.gov.pl. Dane udostępnione dotyczyły tabeli użytkowników z bazy danych" - napisali przedstawiciele krakowskiej szkoły do Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
W efekcie do sieci trafiły m.in. imiona, nazwiska, numery telefonów, e-maile ponad 50 tysięcy polskich sędziów i prokuratorów oraz współpracujących z nimi urzędników.
- Teraz adres, gdzie mieszka moje dziecko, pozna facet, którego właśnie wysłałem na 10 lat za kratki - komentował jeden z sędziów.
Sędziowie i prokuratorzy mają obowiązek publikacji oświadczeń majątkowych. Ujawnienie danych osobowych, takich jak adres, w połączeniu z informacjami o stanie posiadania może stanowić dla nich poważne zagrożenie.
Dostęp do bazy danych, jak informowaliśmy, można było wykupić za cenę około 7 dolarów, tyle żądali za niego hakerzy. Doszło do przypadków oszustw na wykradzione dane sędziów i prokuratorów.
Równolegle toczą się dwa śledztwa. Jedno prowadzone jest przez Prokuraturę Okręgową w Lublinie i dotyczy gróźb kierowanych wobec prokuratorów i sędziów. Drugie nadzoruje Prokuratura Regionalna w Lublinie, czyli jednostka wyższego szczebla. Tu śledczy badają, kto odpowiada za ten masowy i bezprecedensowy wypływ danych osobowych sędziów i prokuratorów.
Jak dotąd w postępowaniu prowadzonym w Prokuraturze Regionalnej postawiono zarzuty pracownikowi firmy zewnętrznej, która przeprowadzała modernizację systemu informatycznego szkoły.
- To postępowanie komplikuje drażliwy polityczny kontekst. Gdy doszło do wypływu danych, szefem szkoły była Małgorzata Manowska, obecnie prezes Sądu Najwyższego. A trudno nie rozpatrywać tutaj odpowiedzialności władz szkoły - przyznaje jeden ze śledczych.
Polityczny kontekst
Już po ujawnieniu wycieku Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło, że nie dostrzega żadnej odpowiedzialności dyrektor szkoły. - Minister nie widzi powodów do odwołania pani profesor Małgorzaty Manowskiej, która należycie wykonuje obowiązki związane z pełnieniem funkcji Dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Pani profesor Małgorzata Manowska ma wielki wkład w rozwój tej znakomitej uczelni, kształcącej i wprowadzającej do zawodu nową kadrę wymiaru sprawiedliwości - przekazało redakcji tvn24.pl w kwietniu ubiegłego roku biuro prasowe resortu.
W maju profesor Małgorzata Manowska została mianowana pierwszą prezes Sądu Najwyższego i zarazem przewodniczącą Trybunału Stanu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24