Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski mówił w "Jeden na jeden" o możliwym scenariuszu przesunięcia wyborów samorządowych na termin po wyborach parlamentarnych. Jego zdaniem chodzi o to, "żeby najpierw były wybory parlamentarne, które politycy PiS myślą, że wygrają" , po czym będą mogli "dać sobie trochę oddechu i przeprowadzić wybory samorządowe". Zdaniem wicemarszałka rząd wie, że przy "prawidłowej sekwencji" wyborów je przegra.
Gościem poniedziałkowego wydania "Jeden na jeden" w TVN24 był wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Pytany był między innymi o dochodzące z obozu rządzącego głosy, że PiS chce przesunąć termin nadchodzących wyborów samorządowych z jesieni 2023 roku na wiosnę 2024 roku.
Jego zdaniem politycy Prawa i Sprawiedliwości "nie chcą tych wyborów i to wynika z pogłębionej wiedzy operacyjnej". - Przed nami zima, która w dużym stopniu zdecyduje, jak będą wyglądały gospodarstwa domowe, a właściwie fundusze tych gospodarstw, co z pewnością wpłynie na nastroje społeczne, które są coraz bardziej nieprzychylne - ocenił Zgorzelski.
Zgorzelski o politykach PiS: będą pracować nad prezydentem
Pytany o wspomnianą "pogłębioną wiedzę operacyjną", przypomniał, że jest wicemarszałkiem Sejmu, który "jest codziennie w pracy". - W związku z tym rozmowy prowadzić trzeba z każdym. Co wynika z mojej wiedzy, to fakt, że z pewnością będą pracować nad kancelarią prezydenta i samym panem prezydentem, aby dokonać zmiany sekwencji wyborczej, bo ta, która jest konstytucyjna, jest niekorzystna dla PiS-u - dodał.
- Chodzi o to, żeby najpierw były wybory parlamentarne, które myślą, że wygrają, po czym dać sobie trochę oddechu i przeprowadzić sobie wybory samorządowe. Po co? Wiedzą, że gdyby była sekwencja prawidłowa, to wybory samorządowe by przerżnęli - ocenił gość "Jeden na jeden".
Wybory parlamentarne zaplanowane są na jesień 2023 roku.
"Dzisiaj władza nie powinna być na wakacjach, tylko rozwiązywać sprawy Polaków"
Zgorzelski pytany był także o złożony przez PSL w Sejmie wniosek o skrócenie kadencji parlamentu. - Na ostatnim posiedzeniu Konwentu Seniorów [w skład którego wchodzą marszałek Sejmu, wicemarszałkowie izby oraz przewodniczący klubów i kół - przyp. red.] padło pytanie w kierunku pani marszałek, co z tym wnioskiem. Zapadło milczenie, wiele mówiący uśmiech. Takie są losy tego wniosku - odpowiedział.
- My, składając ten wniosek, pokazaliśmy, że nie chcemy kontynuacji tej złej zmiany, która towarzyszy Polsce przez siedem lat. Pokazaliśmy, że opozycja, czyli demokratyczne partie opozycyjne, są gotowe do przejęcia władzy. Pokazywaliśmy i mówimy dzisiaj obywatelom, że ten wniosek jest jak najbardziej aktualny, bo dzisiaj władza nie powinna być na wakacjach, tylko rozwiązywać sprawy Polaków - tłumaczył.
- Uważamy, że pierwszą rzeczą, którą powinien zrobić nowo wybrany premier rządu składającego się z partii demokratycznych, to podróż do Brukseli po dwieście miliardów dla Polaków. Dzisiaj jesteśmy zakładnikami siedmiu czy ośmiu przebierańców w togach, którzy siadali w Izbie Dyscyplinarnej i nic nie wnosili dla Polski - dodał.
Zgorzelski o wypowiedzi I prezes SN: skandal
W rozmowie poruszono także temat wypowiedzi I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej, która pytana w "Dzienniku Gazecie Prawnej" o to, dlaczego mimo likwidacji nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej zarządzona przez unijny Trybunał Sprawiedliwości kara miliona euro dziennie wciąż jest naliczana.
- Nie rozumiem, dlaczego kara jest naliczana i nie wiem, co zrobić, żeby nie była naliczana. Po ostatnich wypowiedziach [szefowej Komisji Europejskiej - przyp. red.] Ursuli von der Leyen odnoszę wrażenie, że tu nie chodzi o żadną praworządność - mówiła między innymi.
CZYTAJ WIĘCEJ: Prezes Sądu Najwyższego: Nie rozumiem, dlaczego kara jest naliczana. Nie wiem, co zrobić, żeby nie była
Zgorzelski w odpowiedzi odparł, że "pani prezes Sądu Najwyższego jest z nomenklatury Solidarnej Polski, tej, którzy [politycy - red.] po siedmiu latach mówią, że trzeba zreformować wymiar sprawiedliwości".
- To jest skandal, to, co ta pani mówi i ta pani straciła zdolność honorową do pełnienia jednej z ważniejszej funkcji w wymiarze sprawiedliwości dlatego, że jest ewidentnie, moim zdaniem, dyspozycyjną osobą wobec ośrodka politycznego, czyli na Nowogrodzkiej [siedzibie Prawa i Sprawiedliwości - przyp. red.] lub ewentualnie w Solidarnej Polsce - oświadczył. Dodał, że Manowska "nie ma przymiotu bezstronności".
Zgorzelski: zarządzają Trybunałem jak straganem
Zgorzelski tym kontekście mówił też o "kondycji polskich instytucji". - Trybunał Konstytucyjny, który był naprawdę, jeszcze kilka ładnych lat temu, instytucją, która cieszyła się ogromnym szacunkiem i estymą społeczną, został spauperyzowany, został zdegradowany jego status poprzez duet pani Przyłębskiej i pana Muszyńskiego, którzy zarządzają tym Trybunałem jak straganem, nie mając nic przeciwko paniom i panom, którzy ciężko pracują na straganie - powiedział, nawiązując do szefowej TK Julii Przyłębskiej i wiceprezesa TK Mariusza Muszyńskiego.
- Ale żeby jeszcze bardziej upokorzyć Polaków, to dodano jeszcze duet Pawłowicz-Piotrowicz. Czy do takiej ekipy można mieć zaufanie? - pytał, przywołując byłych posłów PiS, aktualnie sędziów TK: Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. - Wszyscy wiedzą, że Trybunał Konstytucyjny to agenda Nowogrodzkiej - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24