"Użycie wojska byłoby porażką wizerunkową, sugerowałoby, iż rząd traktuje demonstrantów jako zagrożenie" – miał napisać 27 października 2020 roku minister Michał Dworczyk między innymi do premiera Mateusza Morawieckiego. W tym czasie w Polsce trwały protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Nie wiadomo, kto jest autorem pomysłu użycia wojska. Opozycja żąda wyjaśnień, premier i jego kancelaria milczą.
W zeszłym tygodniu pojawiły się informacje o włamaniu na skrzynkę mailową szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka i konto w mediach społecznościowych jego żony. Doniesienia o cyberataku potwierdził sam minister. Dworczyk zapewniał w oświadczeniach, że w ręce hakerów nie wpadły "żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny". W piątek poinformował, że "nadal prowadzone są ataki na konta jego rodziny w różnych kanałach komunikacji, nawet w odniesieniu do dzieci".
We wtorek wieczorem na kanale w komunikatorze Telegram - stworzonym w Rosji i popularnym w krajach rosyjskojęzycznych oraz w niektórych państwach arabskich - pojawiła się treść domniemanej wiadomości wysłanej - jak wynika z publikacji - 27 października 2020 roku o godzinie 21.32 z prywatnej skrzynki mailowej Michała Dworczyka. Adresatami byli między innymi premier Mateusz Morawiecki, szef gabinetu politycznego Prezesa Rady Ministrów Krzysztof Kubów i rzecznik prasowy rządu Piotr Mueller.
Nikt z władz, choć mail został ujawniony we wtorek, a sprawę opisały m.in. "Gazeta Wyborcza" i portal Onet, nie zaprzeczył jego autentyczności. Na tym etapie nie ma możliwości pełnego zweryfikowania wiarygodności publikowanych na kanale treści. Jednak ze względu na ważny interes społeczny zdecydowaliśmy się opisać tę sprawę. Opinia publiczna powinna wiedzieć, czy najważniejsze osoby w państwie posługiwały się prywatnymi i niezabezpieczonymi odpowiednio skrzynkami mailowymi do prowadzenia korespondencji w sprawach służbowych, istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.
Temat korespondencji
Jesienią zeszłego roku przez Polskę przechodziła fala protestów w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego praktycznie zakazującego aborcji. Kilka godzin przed domniemanym wysłaniem maila prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński wezwał Polaków do obrony kościołów.
Tematem korespondencji – wedle publikacji na Telegramie - było potencjalne użycie wojska do akcji zabezpieczającej manifestacje i do czego może to doprowadzić. Dworczyk, przedstawiając kilka argumentów, odradzał taki ruch. "Użycie wojska w aktualnej sytuacji rodzi liczne ryzyka prowokacji, oskarżeń, ogromnych strat wizerunkowych dla rządu i wojska oraz budzi skrajnie negatywne skojarzenia" – miał napisać. Nie wiadomo, czyim pomysłem było ewentualne użycie wojska.
O możliwości wykorzystania przez rząd Wojsk Obrony Terytorialnej już w grudniu 2020 roku pisał "Dziennik Gazeta Prawna". "W PiS rozważano pomysł użycia WOT. Ostatecznie upadł jako zbyt kontrowersyjny" – napisała gazeta, opierając się na relacjach dwóch niezależnych źródeł. Znający kulisy sprawy rozmówca "DGP" przekazał, że źródłem pomysłu zaangażowania wojska "było otoczenie ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka". "Mimo dobrych relacji szefa MON z Nowogrodzką pomysł nie zyskał aprobaty prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego" – podawał "Dziennik Gazeta Prawna".
30 października – czyli trzy dni po dacie wysłania maila – na ulicach Warszawy pojawili się żołnierze Żandarmerii Wojskowej. 26 października premier Mateusz Morawiecki wydał zarządzenie, które pozwoliło ŻW udzielić policji pomocy "w zakresie ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego". Jako powód podano wzrost zachorowań na COVID-19.
Natomiast 1 listopada 200 generałów i admirałów w stanie spoczynku wystosowało apel do rządzących. "Obawiamy się sytuacji, w której ponownie na ulicach polskich miast może dojść do użycia siły i niepotrzebnych ofiar" – napisali.
"Użycie wojska w aktualnej sytuacji rodzi liczne ryzyka"
W domniemanym mailu Michała Dworczyka nie pojawia się informacja, wobec jakich konkretnie protestów miałoby być wykorzystane wojsko. Można się tego domyślić z kontekstu i daty wysłania tej wiadomości oraz wzmianki, że "wyrok TK to tylko orzeczenie o niezgodności z konstytucją". Protesty organizowane przez Strajk Kobiet po orzeczeniu TK Julii Przyłębskiej w sprawie niekonstytucyjności przepisów dotyczących aborcji trwały od 22 października.
W domniemanym mailu minister miał przedstawić argumenty, dlaczego użycie wojska może rodzić ryzyko "skalania dobrego imienia żołnierzy poprzez postawienie ich naprzeciwko kobiet i dzieci". Wymieniono je w punktach: - Wojsko (czy WOT czy pozostali żołnierze) nie jest przygotowywane do tego typu działań i nie powinno w nich uczestniczyć bez stanu wyższej konieczności. - Użycie wojska byłoby porażką wizerunkową, sugerowałby, iż rząd traktuje demonstrantów jako zagrożenie. - Brak jest analogicznych działań w innych państwach UE w trakcie pandemii. - Decyzja ta doprowadzi do skalania dobrego imienia żołnierzy.
W mailu możemy przeczytać również, że "postawienie ich (wojska - red.) naprzeciwko kobiet i dzieci (w demonstracjach uczestniczy wiele osób poniżej 18-tego roku życia, w weekend wiele osób planuje pójść na demonstracje z dziećmi)", narazi "na zarzuty, iż (...) przypomina zachowanie reżimów autorytarnych (np. Białoruś, Wenezuela, stan wojenny w Polsce)".
Autor zwraca uwagę, że "protesty muszą wygasnąć same - pomimo restrykcji epidemicznych, nie da się ograniczyć ich występowania. Emocje społeczne związane z wyrokiem TK są obecnie większe niż obawy przed zarażeniem. Należy permanentnie apelować o dialog; wskazywać, że wyrok TK to tylko orzeczenie o niezgodności z konstytucją i otwarta jest droga do racjonalnych rozwiązań ustawowych; wskazywać na zagrożenie epidemiczne".
"Wystąpić z publicznym apelem"
Następnie autor maila doradza, "w jakim charakterze wojsko mogłoby wspomóc zabezpieczenie protestów, jeżeli zostanie podjęta decyzja o jego użyciu". Tu - również w punktach – sugeruje, że: - powinno się ograniczyć udział wojska do ochrony gmachów publicznych, w tym kościołów; - stosować łączenie wojska z innymi służbami we wspólne grupy zadaniowe, np. strażacy i do ich pomocy żołnierze; - rozważyć włączenie wyłącznie Żandarmerii Wojskowej do pomocy, jako służbę mającej największe pojęcie o działaniach porządkowych, co się ostatecznie stało; - użyć żołnierzy po przeszkoleniu medycznym do organizacji punktu pomocy medycznej dla protestujących poszkodowanych w ewentualnych starciach.
Na zakończenie autor maila pisze, że "rolą państwa w obecnej sytuacji jest nagłośnione, intensywne przeciwdziałanie epidemii oraz próba nawiązania dialogu między zwaśnionymi stronami (podobnie jak przy spotkaniach dot. Białorusi czy walki z epidemią). TK wydał określony wyrok, ale nie ma powodu, żeby nie spotkać się i spróbować przedyskutować racjonalnego rozwiązania problemu".
Reakcja opozycji
Chociaż autentyczność maila nie została potwierdzona, politycy szeroko komentują jego treść. Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej - publikując treść maila - ocenił, że "rozważanie użycia wojska przeciw demonstrantom przez prywatne skrzynki mailowe premiera i ministrów świadczy, że ci ludzie są zagrożeniem dla państwa". "Do dymisji" – zaapelował.
"To, że rząd poważnie brał pod uwagę użycie wojska przeciwko Polkom protestującym w obronie swoich praw okrywa władzę hańbą" – stwierdził na Twitterze rzecznik prasowy Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec. "Rządzą Polską ludzie zdolni do wyprowadzenia wojska przeciwko własnemu narodowi. Premier natychmiast powinien wyjaśnić, kto był autorem tego groźnego planu" – dodał.
Sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej Marcin Kierwiński napisał, że "jeśli potwierdzą się informacje", że członkowie rządu rozmawiali o użyciu Wojska Polskiego przeciwko demonstrującym kobietom, "to Trybunał Stanu będzie miał pełne ręce roboty". "Prokurator także. Byłaby to hańba na miarę stanu wojennego" – dodał.
"Wojsko na protestujące kobiety? Jeśli to prawda, to Trybunał Stanu będzie najciężej pracującą instytucją w kolejnej kadencji" – napisała Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
"Patriotyzm Kaczyńskiego i spółki właśnie tak wygląda: pogarda, agresja i przemoc" - skomentowała z kolei posłanka KO Barbara Nowacka.
Do momentu publikacji niniejszego materiału premier Morawiecki, minister Dworczyk ani służby prasowe rządu nie skomentowali sprawy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock