We wtorek wicepremier i szef MSZ Radosław Sikorski spotka się z sekretarzem stanu USA Markiem Rubio. Później mają wspólnie wręczyć Nagrodę Solidarności imienia Lecha Wałęsy. Natomiast w środę prezydent Karol Nawrocki spotka się w Waszyngtonie z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Białym Domu. Zaplanowano też rozmowy plenarne obu delegacji.
Doktor habilitowany Tomasz Płudowski, politolog, amerykanista z Uniwersytetu VIZJA w Warszawie, został zapytany we wtorek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, czy to jest dyplomacja dwóch prędkości.
- Widać, że tam iskrzy pomiędzy rządem, urzędem premiera i prezydenta. Być może to są tylko początki, ale obawiam się, że tak to będzie wyglądało, że to będzie taka kolejna szorstka przyjaźń - powiedział.
Ocenił natomiast, iż to "dobrze, że obie strony mają swoje kanały komunikacji i docierają na swoim poziomie do swoich odpowiedników".
- Dobrze również by było, gdyby rzeczywiście nie wykorzystywały polityki międzynarodowej jako tego obszaru sporu, nie dopuszczały do przecieków, nie próbowały ośmieszać drugiej strony publicznie, wykorzystując jakiś tam brak wiedzy i nie przekazując pełnych informacji na temat dokumentów, które otrzymały czy nie otrzymały, kwestionowały na przykład długość notatek - mówił.
Dodał, iż "to jest przyjęte, że przekazuje się na stanowiskach wykonawczych, także w biznesie na przykład, nie tylko w polityce, osobom, które podejmują ważne decyzje, tak zwane executive summary, czyli oprócz tego długiego dokumentu, który zawiera uzasadnienie, również taką krótką notatkę, streszczenie nawet w punktach głównych myśli, co robić, czego nie robić".
W związku z wizytą Nawrockiego w Waszyngtonie MSZ wysłało do prezydenckiej kancelarii stanowisko rządu. Treść pisma została jednak ujawniona w czwartek w Kanale Zero, co skrytykował między innymi szef resortu Radosław Sikorski. Rzecznik MSZ wyjaśniał przy tym, że przesłany dokument był "stanowiskiem rządu RP, które z natury jest skrótowe", a resort przygotował też "wielostronicowe materiały dla prezydenta".
Płudowski pytany, czy biorąc pod uwagę dwie wizyty, jesteśmy w stanie coś ugrać, odpowiedział, iż "problem tutaj polega na tym, że z jednej strony dyplomacji rozmawia odpowiednik z odpowiednikiem, z drugiej strony różnice systemów politycznych sprawiają, że jednak władzą wykonawczą w Polsce jest rząd, a w Stanach Zjednoczonych prezydent".
- W związku z tym tutaj akurat spotyka się prezydent Nawrocki, który niewiele może, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji w polityce zagranicznej i w ogóle sprawczość na tym urzędzie z powodu systemu politycznego, z prezydentem Trumpem, któremu konstytucja daje po prostu tę sprawczość, ale on jeszcze dodatkowo ma taką osobowość, która powoduje, że to on podejmie ostateczną decyzję - mówił amerykanista.
- Myślę, że pozycja Marco Rubio jest tutaj dosyć słaba, że on może mieć wpływ na przykład większy na kwestie Ameryki Łacińskiej, na przykład wysłanie okrętów do Wenezueli, czyli ten cały obszar Ameryki Łacińskiej, natomiast w innych obszarach, myślę, że Trump słucha jakoś tam swoich doradców, ale jednak ostatecznie to on bardzo łatwo ich wymienia i jest taki dosyć zdecydowany tutaj - kontynuował.
"Idziemy w kierunku sytuacji, kiedy polityka zagraniczna staje się przedmiotem sporu politycznego"
Odniósł się do artykułu Politico zatytułowanego "Od bohatera do zera: fiasko polskiej polityki zagranicznej", w którym portal pisze, że prezydent RP odwiedzi w tym tygodniu w USA Donalda Trumpa, przywożąc z głęboko podzielonej Polski sprzeczne sygnały. Politico zwraca uwagę na "bitwę" między polskim prezydentem a premierem, która "jest częścią szerszej wojny o to, kto rządzi Polską".
Płudowski powiedział, iż "to jest przykład tego, że idziemy w kierunku sytuacji, kiedy także polityka zagraniczna i kwestie bezpieczeństwa stają się przedmiotem sporu politycznego, to już widzieliśmy wcześniej na różnych etapach, ale może nie w takim nasileniu i w takiej bezwzględności, czyli że polityka zagraniczna staje się funkcją polityki wewnętrznej".
Dodał, że widzimy to też w USA. - Na przykład stosunek do zaangażowania wojsk amerykańskich za granicą jest w dużym stopniu zależny od amerykańskiej opinii publicznej - zwrócił uwagę.
Gość TVN24 ocenił, że "powinniśmy przynajmniej nie narażać powagi kraju, nie dopuszczać do przecieków i próbować w miarę możliwości współpracować".
Przypomniał, że "prezydent pełni funkcję reprezentacyjną w Polsce w związku z tym w dużym stopniu te wizyty się do tego ograniczają".
- To jest możliwość nawiązania współpracy, pokazania dobrej woli, pokazania siebie, sprawdzenia się w tej roli po raz pierwszy. Panowie się spotkali, ale bardzo krótko, wtedy Nawrocki nie był prezydentem jeszcze - mówił, dodając, że polski prezydent "może to wykorzystać w sposób umiejętny, na przykład być zdecydowanym, pokazać kierunek, ale nie pouczać, nie próbować dominować prezydenta Trumpa".
Autorka/Autor: js/ads
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Albert Zawada/PAP