"Skrzypek na dachu, czyli metoda na niepoczytalnego. Żaden sąd tego nie kupi" - napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk, odnosząc się do sprawy posła Dariusza Mateckiego, który wyszedł w piątek przed świtem na dach Sejmu.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia poinformował w piątek, że w nocy doszło do incydentu - ktoś przebywał na dachu budynku sejmowego, gdzie "nie powinien się znajdować, bo raczej o godzinie 3 lub 4 nikt na dachu się znajdować nie powinien". Pytany, czy to był Dariusz Matecki z Suwerennej Polski, przekazał tylko, że czeka na raport Straży Marszałkowskiej.
Czytaj więcej: Poseł Matecki na dachu Sejmu. Hołownia o "incydencie": była 3-4 rano, czekam na raport
Matecki, którego nazwisko pojawia się w aferze wokół Funduszu Sprawiedliwości, poinformował kilkadziesiąt minut później, że był to on i że wszedł na dach, aby "zrobić sobie zdjęcie". Poza tym był trzeźwy i "nie widział żadnej Straży Marszałkowskiej".
Komentuje Donald Tusk
Sytuację skomentował w mediach społecznościowych premier Donald Tusk. "Skrzypek na dachu, czyli metoda na niepoczytalnego. Żaden sąd tego nie kupi" - napisał na portalu X.
Hołownia: doszło do poważnego naruszenia porządku
W piątek po południu do sprawy ponownie odniósł się marszałek Hołownia. Przekazał, że otrzymał notatkę służbową od komendanta Straży Marszałkowskiej, który otrzymał informację od dowódcy zmiany o "incydencie, który miał miejsce o godzinie 3.30".
- Z uzyskanych informacji wynika, że poseł Matecki wyszedł przez okno pokoju hotelowego (...) na dach budynku F. Poseł Matecki po wyjściu na dach zaczął przemieszczać się po dachu budynku F, przechodząc poprzez przejście techniczne na budynek S, gdzie został zauważony przez zastępcę dowódcy zmiany, tu nazwisko strażnika, który poinstruował posła o niebezpieczeństwie oraz nakazał mu natychmiastowe opuszczenie tego miejsca. Pan poseł stwierdził, że sam wrócił do pokoju drogą, którą przyszedł i nie skorzystał z propozycji pomocy odprowadzenia do pokoju hotelowego - przytaczał treść notatki Hołownia.
Marszałek Sejmu poinformował też, że w obecności komendanta Straży Marszałkowskiej zapoznał się z nagraniami wideo z tego zajścia. - Rzeczywiście pan poseł Matecki przez siedem minut od godziny 3.30 do 3.37 spacerował po dachu zarówno budynku F, jak i budynku S. Potem wrócił przez okno do pokoju hotelowego na czwartym piętrze hotelu sejmowego - mówił.
Czytaj również: Prezes PiS o incydencie z udziałem Dariusza Mateckiego: nie takie rzeczy widziałem czy słyszałem, świadkiem nie byłem
- W związku z tym po uzyskaniu tej notatki i materiałów wideo stwierdzam, że doszło do poważnego naruszenia porządku na terenie zarządzanym przez Kancelarię Sejmu. To jest artykuł 22b Regulaminu Sejmu i w związku z powyższym skieruję odpowiedni wniosek o ukaranie pana posła do Prezydium Sejmu. Prezydium Sejmu może podjąć decyzję o wymiarze kary finansowej, która się z tym wiąże. Maksymalne jej widełki to od około 12 do 18 tysięcy złotych. Może to też oczywiście być kara niższa - poinformował Hołownia.
Podczas trwania briefingu marszałka Sejmu za jego plecami cały czas stał poseł Matecki, który między innymi pokazywał na telefonie kadry z jednego z odcinków videopodcastu "Sejm. Nowe otwarcie".
Matecki: nie mam sobie kompletnie nic do zarzucenia
O poranne zdarzenia dziennikarze obecni dziś w Sejmie zapytali także posła Mateckiego. - Byłem na wschodzie słońca, nie kłamałem - stwierdził.
- Wszystkie media w Polsce w tej chwili pytają mnie o sprawę zrobienia sobie zdjęcia o 6.00 albo o 4.00 nad ranem, kiedy siedem i pół tysiąca migrantów jest cofanych z Niemiec do Polski. W sytuacji, kiedy poseł PSL mówi o tragicznej sytuacji spółek energetycznych. W sytuacji, kiedy nie jest zbudowana CPK. W sytuacji, kiedy nie jest zbudowana elektrownia atomowa - mówił poseł Suwerennej Polski, nie zważając na pytania dziennikarzy.
- Proszę mi pokazać nagranie, na którym Straż Marszałkowska zwraca mi jakąkolwiek uwagę. Proszę mi to pokazać. Niech marszałek Sejmu pokaże mi takie nagranie - mówił następnie. Stwierdził, że "nie ma sobie kompletnie niczego do zarzucenia". - Jeśli państwo uważacie, że to jest złamanie prawa, to proszę mi przedstawić, jaki paragraf złamałem - dodał.
Zdjęcia z incydentu udostępniła w piątek po południu Kancelaria Sejmu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Drop of Light/Shutterstock