- To było straszne! Za oknami widzieliśmy elementy trakcji kolejowej. Próbowaliśmy sami siebie uspokajać, żeby nie panikować, ale w takich momentach adrenalina uderza do głowy. Jak najszybciej opuściliśmy pociąg. Baliśmy się, że ciężarówka może wybuchnąć - opowiada tvn24.pl pasażer pociągu Gdynia-Poznań Marcin Wąsik.
Głos mu się łamie. To pierwsze tak tragiczne wydarzenie w jego życiu. Siedział w ostatnim wagonie.
- Uciekliśmy z przedziału. Na zewnątrz zobaczyliśmy wagon pierwszej klasy - staranowany, zmiażdżony, przewrócony. Szok! Po prostu szok! - mówi nam Marcin.
Jest 26-letnim mieszkańcem podtoruńskiego Turzna. Wracał z kilkoma znajomymi z Sopotu.
- Najpierw poczuliśmy jedno uderzenie. Pomyślałem, że ktoś zaciągnął hamulec awaryjny, to się przecież zdarza - opowiada. - Później było drugie uderzenie i od razu trzecie. Kolega, który siedział naprzeciwko wleciał na mnie. Pociąg się zatrzymał. Spojrzeliśmy w okno. Zobaczyliśmy zmiażdżonego tira i kierowcę, który wysiadł z kabiny o własnych nogach. Ciężko było uwierzyć, że nic mu się nie stało - opisuje katastrofę Marcin.
Tragedia w Polednie
Często jeździłem pociągiem, naprawdę... Ale teraz... Teraz to się zastanawiam, czy kiedykolwiek znowu do jakiegoś wsiądę cyt2
Uciekliśmy z przedziału. Na zewnątrz zobaczyliśmy wagon pierwszej klasy - staranowany, zmiażdżony, przewrócony. Szok! Po prostu szok! cyt 1
W tragedii zginęły dwie osoby, maszynista i pasażerka pociągu. 13 innych pasażerów zostało rannych. Przebywają w szpitalu. Policja bada dokładne przyczyny wypadku. Z uczestnikami rozmawiają psycholodzy.
- Często jeździłem pociągiem, naprawdę... Ale teraz... Teraz to się zastanawiam, czy kiedykolwiek znowu do jakiegoś wsiądę - kończy rozmowę Marcin Wąsik.
Widziałem zderzenie tego pociągu z ciężarówką. Sam przejazd jest usytuowany w dole, a z obydwu stron jest stroma jezdnia. Uderzenie nastąpiło, gdy ciężarówka podjeżdżała do góry po przekroczeniu torowiska. Pociąg pełnym pędem uderzył w naczepę ciężarówki wypełnionej balami papieru z pobliskiej fabryki Polpak. Co za tragedia! Najpierw sąsiadka Pani Pipowska wybiegła z pobliskiego domu i wołała do wysiadających żołnierzy z pociągu żeby ratowali ludzi uwięzionych w wagonach. Część pasażerów sama wysiadła z pociągu innym pomogli żołnierze. Kiedy wszyscy żywi byli już poza pociągiem nadjechała straż pożarna i pogotowie, a później policja. Przyleciał też śmigłowiec po najciężej rannego. Ja sam pomogłem dziewczynie z plecakiem, bo w szoku zakrwawiona szła po szosie. Po kilku godzinach przyjechało więcej policji i specjalistyczny sprzęt strażacki do rozcinania i rozwierania. Akcję ratowniczą oceniam jednak słabo. Gdyby nie żołnierze i my miejscowi, to trwałoby to wieczność. Żołnierze jechali ze szkółki do jednostek macierzystych, a po wszystkim nikt ich nawet nie zabrał z miejsca wypadku, tylko siedzieli przy szosie. Gdzie te służby psychologiczne i inne zapewniające wszelką pomoc ofiarom katastrof? Forum Grocholski
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Wideo od internauty tvn24.pl Tomasza Trepczyńskiego