Ukraina stoi dziś w obliczu groźby rosyjskiej agresji. O napięciach na wschodzie Europy mówił w sobotę w "Jeden na jeden" szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch. - Sytuacja rozwija się bardzo szybko. Możemy liczyć się z tym, że nawet w ciągu kilkudziesięciu godzin może ulec całkowitej zmianie, również w tym najgorszym scenariuszu związanym z wojną - ocenił. Szef BBN był także pytany o to, czy otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy było poddawane kontroli operacyjnej za pomocą systemu Pegasus? - Wszystko jest możliwe, natomiast ja osobiście nie wierzę w taki scenariusz - powiedział.
Ukraina i państwa zachodnie uważają, że skoncentrowanie przy ukraińskiej granicy przez Rosję ponad 100 tysięcy żołnierzy ma służyć wywarciu presji na Kijów i wspierające go stolice. Eksperci wojskowi oraz zachodnie rządy mówią o realnej groźbie rosyjskiej agresji.
ZOBACZ RAPORT: ROSJA - UKRAINA. SYTUACJA NA GRANICY I PRZYCZYNY KONFLIKTU
Soloch o sytuacji na wschodzie: Polska nie rozważa wysłania wojsk na Ukrainę
O sytuacji na Ukrainie i scenariuszu rosyjskiej inwazji mówił w programie "Jeden na jeden" szef BBN Paweł Soloch.
Pytany, czy możliwe jest wysłanie polskich żołnierzy na Ukrainę, odpowiedział: - Na tym etapie nie rozważamy tego. Dodał, że "takie jest też stanowisko sojusznicze i naszych partnerów ukraińskich, którzy przede wszystkim proszą o wsparcie, natomiast demonstrują gotowość i wolę do samodzielnej obrony, gdyby agresja rosyjska nastąpiła".
Komentując z kolei kwestię tego, czy Polska wysyła sprzęt wojskowy na Ukrainę, Soloch odparł, że "wspieramy Ukrainę w kwestiach współpracy wojskowej, a możliwość tego rodzaju wsparcia jest brana pod uwagę". - Nie mogę się podzielić żadną konkretną informacją. Jeżeli decyzja zapadnie, opinia publiczna będzie o tym poinformowana – zaznaczył.
W jego ocenie, w kontekście rozwoju wydarzeń na wschód od naszej granicy "każdy scenariusz jest realny". Jednocześnie dodał, że "patrząc na twarde liczby wojsk rosyjskich zgromadzonych wokół Ukrainy wielu ekspertów twierdzi, że jest to liczba niewystarczająca do tego, by doszło do konfliktu pełnoskalowego".
"Jeśli sytuacja będzie tego wymagała, Rada Bezpieczeństwa może zostać zwołana w ciągu kilku godzin"
Szef BBN był dopytywany, dlaczego do tej pory prezydent nie zwołał Rady Bezpieczeństwa Narodowego w związku z napiętą sytuacją na wschodzie Europy. RBN to organ doradczy prezydenta w zakresie wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa Państwa.
- Prezydent nie widział takiej potrzeby - odparł Soloch. Jak dodał, "jeżeli sytuacja będzie tego wymagała, prezydent nie wyklucza rozmowy z przedstawicielami opozycji w formacie Rady Bezpieczeństwa Narodowego". - Na razie takiej sytuacji nie ma, ale to się może zmienić - zaznaczył.
- Niczego nie lekceważymy. Sytuacja rozwija się bardzo szybko i bardzo dynamicznie. Możemy się liczyć z tym, że nawet w ciągu kilkudziesięciu godzin może ulec całkowitej zmianie, również w tym najgorszym scenariuszu związanym z wojną - mówił szef BBN.
Zapewnił, że "prezydent i przedstawiciele rządu są w nieustających konsultacjach wewnętrznych, ale także zewnętrznych z naszymi partnerami". - Może być tak, że jeśli sytuacja będzie tego wymagała, Rada Bezpieczeństwa może zostać zwołana w ciągu kilku godzin - podkreślił Soloch.
Soloch: Niemcy nie są zwolennikami udzielania wsparcia militarnego i przekazywania broni
W rozmowie pojawił się również wątek Niemiec, które - jak donosi WSJ - blokują dostawy broni na Ukrainę. - My kwestię udzielenia wojskowej pomocy Ukrainie popieramy i podnosimy również na forum sojuszniczym i w relacjach bilateralnych. Stanowisko Niemiec jest w zasadzie takie samo jak poprzedniej ekipy. Niemcy nie są zwolennikami udzielania wsparcia militarnego i przekazywania broni, zwłaszcza państwom, które nie należą do NATO lub do Unii Europejskiej - powiedział. - Jeśli chodzi o konflikt, agresję Rosji przeciwko Ukrainie, to Niemcy bardziej wolałyby odgrywać rolę pośrednika między Ukrainą a Rosją niż być po jednej ze stron tego konfliktu - dodał Soloch.
Soloch o naradzie w sprawie Ukrainy: Kaczyński nie był zaproszony
Szef BBN został zapytany, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński, który jako wiceprezes Rady Ministrów pełni rolę przewodniczącego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych, został zaproszony na naradę z prezydentem w sprawie Ukrainy, która odbyła się w tym tygodniu. Pojawili się na niej między innymi ministrowie. - Na to spotkanie nie był zaproszony - odpowiedział Soloch.
- Prezydent chciał rozmawiać bezpośrednio z ministrami, którzy nadzorowali konkretne obszary, które leżą w ich kompetencjach - wyjaśniał.
Został dopytany, czy Kaczyński był zapraszany na podobne narady w sprawie sytuacji na granicy z Białorusią. - Nie jestem w stanie odnieść się do każdego spotkania, ale na niektóre spotkania zaproszenie było wysyłane z szerokim rozdzielnikiem i tam był również ujęty pan premier - powiedział. Dodał, że jednak na ostatnich takich naradach go nie było.
Zapytany, kiedy sam ostatnio rozmawiał z Kaczyńskim odpowiedział, że "parę miesięcy temu".
Soloch: nic nie wiem o podsłuchiwaniu osób z otoczenia prezydenta
W programie poruszono także sprawę Pegasusa. Soloch pytany, czy ma pewność, że nikt z otoczenia prezydenta nie był poddany kontroli operacyjnej za pomocą systemu szpiegowskiego, Soloch odparł: - Nic o tym nie wiem.
- Osobiście jestem przekonany, że nikt nie był. Wszystko jest możliwe, natomiast ja osobiście nie wierzę w taki scenariusz - stwierdził. Powiedział, że jego telefon jest "rutynowo sprawdzany pod kątem tego, czy nie jest podsłuchiwany, czy nie ma tam jakiś aplikacji, które mogą kontrolować zawartość telefonu".
Soloch zapewnił, że "telefon prezydenta i środki łączności, którymi pan prezydent dysponuje są pod ochroną państwa polskiego, odpowiednich służb, i pod tym kątem są kontrolowane".
Szef BBN o wiedzy prezydenta na temat Pegasusa: to sfera informacji niejawnych
Gość TVN24 był także pytany, czy Biuro Bezpieczeństwa Narodowego sprawdziło, czy ktoś za granicą ma dostęp do danych zgromadzonych za pomocą systemu Pegasus.
- BBN nie jest strukturą, która samodzielnie zbiera informacje, jesteśmy organem doradczym prezydenta. Bazujemy na informacjach otrzymywanych od odpowiednich służb i instytucji. Takiej informacji nie otrzymaliśmy - powiedział Soloch.
Jak mówił, BBN zadaje "szczegółowe pytania dotyczące wycieku danych w różnych sferach". - Te pytania już są zadawane w trybie niejawnym. Nie mogę wejść w szczegóły i mówić, w jaki sposób zbieramy informacje, jakie tematy poruszamy i jaki jest stopień szczegółowości zadawanych przez nas pytań - zaznaczył.
Pytany, od kiedy prezydent wie, że w Polsce używany jest system Pegasus, odparł, że "wchodzimy w obszar wiedzy zastrzeżonej". - Co pan prezydent wie w ogóle na temat systemów, które mogą służyć inwigilacji, jakiego rodzaju informacje otrzymuje, to jest cała sfera informacji niejawnych - oznajmił.
Afera Pegasusa
Grupa badaczy z Citizen Lab, działająca przy Uniwersytecie w Toronto, w ekspertyzie wykazała, że w Polsce inwigilowani oprogramowaniem Pegasus byli mecenas Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek oraz senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza. Fakt, że Brejza był inwigilowany, potwierdziła też niezależnie Amnesty International. Według Citizen Lab senator Krzysztof Brejza był 33 razy inwigilowany przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku, kiedy był szefem sztabu wyborczego KO. Przeciwko politykowi nie toczy się żadne postępowanie.
"Gazeta Wyborcza" napisała w piątek, że jako pierwsi w Polsce inwigilowani za pomocą Pegasusa byli: były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz i były poseł PiS Mariusz Antoni K. Miało się to odbywać w ramach operacji o kryptonimie "Ksenon".
Koalicja Obywatelska zawarła porozumienie z liderem Kukiz'15 Pawłem Kukizem w sprawie sejmowej komisji śledczej, która miałaby zbadać kwestie związane z doniesieniami o inwigilacji. Szef PO Donald Tusk przekazał w czwartek, że pod wnioskiem o powołanie komisji śledczej znajdą się podpisy nie tylko PO, ale także: Kukiz’15, Lewicy, Polski 2050, Konfederacji i PSL.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru