Zantagonizowaliśmy kraje przez tego typu decyzje. Chcieliśmy coś zablokować, nic nie zyskaliśmy, a zawęziliśmy sprawę znalezienia kompromisu w przyszłości - komentował w "Faktach po Faktach" sprzeciw polskiego rządu wobec dotyczących migracji konkluzji unijnego szczytu doktor habilitowany Marek Grela, dyplomata, pierwszy ambasador RP przy UE, były wiceszef MSZ. - Chodzi o stworzenie atmosfery zagrożenia migrantami - dodał. Marzena Chmielewska, zastępczyni dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan, członkini komitetu monitorującego KPO, mówiła z kolei o procesie uzyskania przez Polskę środków z KPO, który "od wielu miesięcy jest na tym samym etapie".
Na szczycie Unii Europejskiej nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie konkluzji migracyjnych. Polska i Węgry nie chciały ich przyjęcia bez korzystnych dla siebie zapisów, z kolei pozostałe kraje nie zgodziły się na dopisywanie nowych elementów - informuje korespondent TVN24 w Brukseli Maciej Sokołowski. Jak jednak tłumaczy, zablokowanie tych konkluzji nic nie zmieni w sprawie nowego unijnego rozporządzenia dotyczącego migracji, nad którym wciąż trwają prace na innym szczeblu.
Według Sokołowskiego, Polska chciała wyraźnego zapisu, że wszelkie decyzje dotyczące przepisów migracyjnych byłyby podejmowane na zasadzie jednomyślności, a każdy kraj miałby prawo weta. Dziś takie rozporządzenia przyjmowane są na poziomie ministrów, gdzie do ich przyjęcia wystarczy większość kwalifikowana.
Grela: chodzi o stworzenie atmosfery zagrożenia migrantami
- To nie było możliwe, bo polityka migracyjna oparta jest na głosowaniu większościowym - stwierdził w "Faktach po Faktach" Marek Grela, dyplomata, pierwszy ambasador RP przy UE, były wiceszef MSZ. - Kontekst jest wyborczy. (...) Chodzi o stworzenie atmosfery zagrożenia migrantami - dodał. - Ten szczyt był poświęcony czemuś zupełnie innemu: zaostrzeniu dostępu do krajów Unii Europejskiej migrantom - mówił.
- Włosi też graniczą z wojną w Afryce. Włochy od wielu miesięcy przyjmują duże grupy uchodźców z Afryki. Wojna trwa na obszarze subsaharyjskim. Zantagonizowaliśmy kraje, prawicowy rząd włoski, przez tego typu decyzje. Chcieliśmy coś zablokować, nic nie zyskaliśmy, a zawęziliśmy sprawę znalezienia kompromisu w przyszłości - powiedział.
Chmielewska: proces uzyskania KPO jest na tym samym poziomie od wielu miesięcy
Do Polski z powodu zastrzeżeń odnośnie realizowania tzw. kamieni milowych dotyczących m.in. praworządności wciąż nie trafiły pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Chodzi o łącznie ponad 35 mld euro w formie dotacji i preferencyjnych pożyczek z unijnego funduszu na odbudowę gospodarki po pandemii.
- Proces uzyskania KPO jest na tym samym etapie od wielu miesięcy - mówiła w "Faktach po Faktach" Marzena Chmielewska, zastępczyni dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan, członkini komitetu monitorującego KPO. - Mamy praktycznie gotowy pierwszy wniosek o płatność - stwierdziła. Dodała, iż "problemem jest to, że żeby wysłać ten wniosek, musimy zrealizować kamienie milowe związane z bezstronnością i niezależnością sędziów".
- To, jak zostały zrealizowane, nie jest satysfakcjonujące dla Komisji (Europejskiej - red.) - powiedziała.
KPO dla Polski przed wyborami?
Marek Grela, zapytany o szansę na uzyskanie przez Polskę środków z KPO jeszcze przed wyborami, odpowiedział: - Absolutnie nie. (...) Polityka idzie w odwrotnym kierunku. - Mówienie, że będzie dostęp, że negocjujemy, że pracujemy, zmieniamy prawo, jest po prostu nieprawdziwe - stwierdził.
- Zobaczymy, co będzie po wyborach. Wiarygodność obecnej formacji jest w sprawach europejskich, niezależności mediów i praworządności bardzo ograniczona - ocenił. Dodał, że partnerzy Polski w Unii Europejskiej widzą realizowany w Polsce "program budowy państwa autorytarnego" i "nie pozwolą, by w centrum Europy powstało autorytarne państwo".
- Problem dotyczy przedstawicieli państw i rządów. Język zaostrza się, bo widzą, że Polska gra kartą antyeuropejską w kampanii wyborczej - powiedział. - Powtarza się "urzędnicy brukselscy", nie, to szefowie państw i rządów - dodał.
- Ja obserwuję poziom administracyjny, uzgodnień technicznych i urzędnicy potrafią się ze sobą dogadać. (...) Problem pojawia się, kiedy decyzje podjęte niżej mają być zaakceptowane wyżej, czyli na poziomie politycznym. Tu wiarygodność jest niska - mówiła Marzena Chmielewska.
Zapytana o to, czy Polska ma szansę na otrzymanie unijnych środków przed wyborami, zaprzeczyła. - Moim zdaniem nie. - Jest po prostu za mało czasu - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24