Dziś w warszawskim sądzie okręgowym odbędzie się posiedzenie wstępne przed procesem, w którym na ławie oskarżonych zasiądzie Sławomir Nowak, były poseł Platformy Obywatelskiej i minister transportu. Z dokumentu, do którego dotarł tvn24.pl, wynika, że sędzia Iwona Szymańska przyspieszyła posiedzenie o dwa miesiące pod wpływem zaleceń prezesa sądu.
Obok znanego polityka na ławie oskarżonych powinno zasiąść jeszcze 14 innych osób. Powinno, ale już wiadomo, że tak się nie stanie. Brakować będzie obywateli Ukrainy oraz przedsiębiorcy z Turcji, którzy również są objęci aktem oskarżenia.
Zobowiązanie dla sędzi
Według naszych informacji obrońcy oskarżonych złożą we wtorek wnioski o odsunięcie sędzi Iwony Szymańskiej, która została wylosowana do przeprowadzenia procesu.
- Nie chodzi o to, że jest żoną polityka Prawa i Sprawiedliwości, czyli Konrada Szymańskiego, do niedawna jeszcze ministra do spraw europejskich. Chodzi o uleganie woli prezesa i wiceprezesa sądu okręgowego, co budzi obawę o bezstronność sędzi - mówi nam jeden z adwokatów, prosząc o zachowanie anonimowości.
Nasz rozmówca wskazuje na pismo, które w połowie grudnia sędzia Szymańska otrzymała od wiceprezesa sądu do spraw karnych Radosława Lenarczyka. Wynika z niego, że początkowo wyznaczyła ona datę posiedzenia wstępnego - zarządzanego wtedy, gdy najbardziej prawdopodobne jest, że proces nie zostanie rozstrzygnięty na jednej rozprawie - na ostatni dzień marca. To nie spodobało się wiceprezesowi sądu do spraw karnych Radosławowi Lenarczykowi.
"Wyznaczony zarządzeniem (...) termin posiedzenia wstępnego zaplanowany na dzień 30 marca 2023 roku jest terminem nazbyt odległym. (...) Wobec powyższego zobowiązuję Panią do niezwłocznej zmiany terminu posiedzenia wstępnego, tak aby jego termin miał miejsce najpóźniej do końca stycznia 2023 roku" - napisał do sędzi Szymańskiej wiceprezes Lenarczyk w połowie grudnia.
Zgodnie z tym "zobowiązaniem" sędzia Szymańska zmieniła swoją pierwotną decyzję, przyspieszając posiedzenie wstępne z dnia 30 marca na ostatni dzień stycznia.
Jak mówi w rozmowie z tvn24.pl sędzia Bartłomiej Przymusiński z sędziowskiego stowarzyszenia Iustitia, "wskazywanie, na kiedy w konkretnej sprawie ma być wyznaczona rozprawa, ingeruje w niezawisłość sędziowską". - To suwerenna decyzja sądu, czy sprawa jest gotowa już do wyznaczenia. Nie chodzi przecież o to, by odbył się termin rozprawy, ale by miał on sens. To wymaga czasami czasu, choćby na analizę dowodów z dokumentów. Sędzia ma najczęściej więcej niż jedną sprawę - komentuje.
"Akt oskarżenia zdołano doręczyć jednej osobie"
Na ławie oskarżenia, obok Sławomira Nowaka, powinno zasiąść jeszcze 14 innych osób - w tym trójka obywateli Ukrainy oraz jeden z Turcji.
"W odpowiedzi na zapytanie uprzejmie informujemy, że z informacji uzyskanych z VIII Wydziału Karnego wynika, iż z czterech obcokrajowców o wskazanych narodowościach, akt oskarżenia zdołano doręczyć jednej osobie" - taką odpowiedź uzyskaliśmy z sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie.
To oznacza, że trzech oskarżonych najprawdopodobniej nie stawi się przed stołecznym sądem. A są wśród nich kluczowe dla przebiegu procesu osoby: osobista asystentka Sławomira Nowaka oraz przedsiębiorcy z Ukrainy i Turcji, którzy mieli korumpować polityka, gdy ten pełnił funkcję szefa ukraińskiego odpowiednika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Zapytaliśmy oficjalnie sąd okręgowy (pierwszy raz we wrześniu ubiegłego roku), czy fizyczny brak oskarżonych będzie stanowił problem dla sprawnego przebiegu procesu, jak np. sąd zamierza przesłuchać podejrzanych przebywających na terenie ogarniętej wojną Ukrainy. Mimo powtórzenia prośby żadnej odpowiedzi redakcja tvn24.pl dotąd jednak nie otrzymała.
Pięć lat śledztwa
Prokuratura wniosła akt oskarżenia przeciwko Sławomirowi Nowakowi w grudniu 2021 roku, po trwającym ponad pięć lat śledztwie prowadzonym z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Szczegóły ustaleń ukraińskiej służby antykorupcyjnej i polskiego CBA ujawniliśmy na łamach tvn24.pl.
- Sławomir N. został oskarżony o popełnienie 17 przestępstw o charakterze kryminalnym, obejmującym założenie oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze międzynarodowym, mającą na celu popełnianie przestępstw korupcyjnych i płatnej protekcji - tak informowała o treści aktu oskarżenia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz.
Z jej komunikatu wynikało, że zarzuty wiązały się z żądaniem oraz przyjmowaniem przez Nowaka jako szefa Państwowej Służby Dróg Samochodowych "Ukravtodor" korzyści majątkowych i ich obietnicy w łącznej kwocie przekraczającej 6,1 mln zł m.in. w zamian za wspieranie podmiotów w postępowaniach o udzielenie i realizację zamówień publicznych związanych z remontem dróg na Ukrainie.
Łapówki mieli mu przekazywać właśnie ukraińscy właściciele firm budowlanych oraz obywatel Turcji, reprezentujący koncern z tego kraju.
Sławomira N. oskarżono również o pranie brudnych pieniędzy w kwocie blisko 8 mln zł, pochodzących z przestępstw.
O tym, że ogromną gotówkę - ponad cztery miliony złotych - śledczy z CBA podczas przeszukań znaleźli nie u Sławomira Nowaka, a u innego oskarżonego, Jacka P., ujawniliśmy dwa lata temu w kwietniu. Z przeprowadzonych na zlecenie prokuratury ekspertyz DNA i odcisków palców wynikało, że sam Nowak nie miał kontaktu z tymi banknotami. Jacek P. był przez wiele lat bliskim znajomym ministra, zajmował się doradztwem w sprawach "optymalizacji podatkowej", a dziś jest głównym świadkiem prokuratury przeciwko Nowakowi. Według prokuratury Sławomir Nowak miał również wykorzystywać swoją pozycję polityczną w czasach rządów PO-PSL, załatwiając menadżerom pracę w spółkach skarbu państwa w zamian za łapówki. Dlatego też aktem oskarżenia objęty jest jeden z najbardziej znanych menadżerów w kraju, który szefował Orlenowi w latach od 2008 do 2015 roku. Jak informowaliśmy, w tym wątku żaden z 33 przesłuchanych przez prokuraturę świadków nie potwierdził jednak istnienia mechanizmu "łapówek za posadę" i był to jeden z powodów dla których sąd zwolnił z aresztu Sławomira Nowaka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24