Była marszałek Sejmu, poseł PiS Elżbieta Witek w trakcie dyskusji o budżecie na 2024 rok weszła na mównicę, gdzie mówiła o bieżących wydarzeniach, skupionych wokół protestu polityków PiS w budynkach telewizji rządowej. Oskarżyła przy tym rządzących o "butę", "arogancję" i "pogardę". Witek ostrzegała także kobiety, że "powinny zacząć się bać". - Zagrożenie jest realne. Dla polskich kobiet jest realne, bo my widzimy dzisiaj, co robią kobiety w Niemczech, we Francji, w Szwecji. Nie wychodzą z domu - stwierdziła.
W czwartek rano, tuż po tym, jak Sejm wznowił obrady, marszałek Szymon Hołownia - w związku z zakłócaniem prac przez posłów PiS, którzy uderzali w ławy i wznosili okrzyki - musiał przerwać posiedzenie. Zarządził krótką przerwę w związku z brakiem możliwości prowadzenia posiedzenia. Po wznowieniu obrad sytuacja na sali ponownie się zaogniła, między innymi poseł PiS Marek Suski zwracał się do marszałka słowami "oszust, oszust".
Dyskusja nie została przerwana, posłowie po kolei zabierali głos. Chwilę przed 14 na mównicy pojawiła się posłanka PiS, była marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Wspomniała, że jej klub poprosił rano o przerwę w obradach. Odrzucenie tego wniosku uznała za "złamanie obyczaju".
- To, że wyszliśmy z tej sali, to nie był bunt przeciwko debacie budżetowej, w której, jak widzicie państwo, uczestniczymy, ale to była potrzeba spotkania się na klubie w celu przedyskutowania ważnych kwestii - przekonywała.
W tym czasie w ławach PiS siedziało około piętnastu posłów.
Zdaniem Witek "nie można w sposób spokojny, tak jakby się nic nie stało, dyskutować dzisiaj wyłącznie o budżecie". - Bo jednak coś się stało i nasi obywatele zasługują na to, żeby wiedzieć, co się stało. Od wczoraj tego wiedzieć nie mogą - uznała.
- Moje pokolenie dokładnie pamięta, wielu na tej sali również, co się wydarzyło 13 grudnia 1981 roku, kiedy obudziliśmy się, wyłączony był sygnał telewizji. Kiedy nie było połączeń telefonicznych. Kiedy na ulicach widzieliśmy ZOMO, kiedy aresztowano ludzi, zaczęły się sypać wyroki i mieliśmy więźniów politycznych. Dzisiaj, kiedy patrzyłam przez okno, wczoraj, przedwczoraj, dostrzegłam tylko jedną różnicę. Było cieplej i nie padał śnieg. Wszystko inne przypomniało mi się tak, jak to było 42 lata temu - stwierdziła posłanka.
Twierdziła przy tym, zwracając się do polityków obozu rządzącego, że nie widziała wcześniej "takiej buty, arogancji, pogardy dla ludzi, nienawiści fizycznej, którą macie do nas, ale którą też zarażaliście ludzi". - Nawet za czasów komuny, za której w więzieniu siedziałam, walcząc o wolność słowa, nawet oni wtedy szanowali pewne zasady. Dzisiaj nie szanujecie żadnych demokratycznych zasad - oskarżała polityków.
CZYTAJ TAKŻE: Bunt w Radiu Zachód, na antenie oświadczenie o latach "presji cenzury i represji minionej władzy"
Witek zwróciła się dalej do siedzącej na galerii sejmowej młodzieży, by "słuchała wszystkich, żeby patrzyła potem wokół i samodzielnie wyciągała wnioski z tego, co się dzieje".
Witek: kobiety w Niemczech, Francji, Szwecji nie wychodzą z domów
Witek zaapelowała także do "polskich obywateli, przede wszystkim do polskich kobiet". - To zamknięcie ust telewizji, czyli dziennikarzom, jest po to, żeby przykryć coś znacznie poważniejszego. Teraz kobiety polskie powinny się zacząć bać, dlatego że pakt migracyjny, przy braku sprzeciwu polskiego rządu, jest olbrzymim niebezpieczeństwem dla polskich kobiet, dlatego że oni tutaj przyjdą - oceniła, nie precyzując, o kogo chodzi.
Witek mówiła o pakcie migracyjnym, czyli projekcie unijnego prawa, które ma na nowo regulować zasady przyjmowania migrantów z państw trzecich na zasadzie solidarności. Państwa, które są pod presją migracyjną, będą z tej solidarności zwolnione, a te, które nie będą chciały przyjmować migrantów, będą mogły zrzucić się na specjalny fundusz.
Posłanka naciskała przy tym, że "zagrożenie jest realne". - Dla polskich kobiet jest realne, bo my widzimy dzisiaj, co robią kobiety w Niemczech, we Francji, w Szwecji. Nie wychodzą z domu - oświadczyła.
Słysząc sprzeciw wobec tych słów z sali, Witek zwróciła się do jednego z posłów: - Nie wychodzą, panie pośle, z domu. Niech pan tam się przeprowadzi. Przyjeżdżają cudzoziemcy do Polski i mówią, że chcą tutaj się osiedlić. Wiecie dlaczego? Bo mówią, że tu się żyje normalnie. Jest bezpiecznie. Nikt nikogo nie atakuje na ulicy w taki sposób, jak widzimy to na ulicach Berlina, Paryża czy Sztokholmu.
Jak przekonywała, "trzeba się zacząć bać, bo ta władza jest gotowa na wszystko". - Ta próba zawłaszczenia państwa w sposób całkowicie bezprawny, nielegalny, ze złamaniem konstytucji, wszystkich ustaw, z poniżaniem ludzi. Ta pycha, żądza władzy dla samej władzy, nie będzie trwało długo. I nie myślcie, że to się prędzej czy później nie obróci przeciwko wam. Bo jak w stanie wojennym znaleźliśmy sposób, żeby dotrzeć do obywateli, będziemy to robić i teraz - stwierdziła.
Na koniec posłanka nawiązała do dyskusji nad budżetem i zwróciła się do ministra finansów. - Proszę powiedzieć, na ile miliardów przygotowany jest budżet? Ile chcecie przyjąć uchodźców? - zapytała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24