Incydent z udziałem trzech samolotów o statusie HEAD na lotnisku pod Rzeszowem został zgłoszony przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej z naruszeniem 72-godzinnego terminu określonego prawem lotniczym - wynika z ustaleń tvn24.pl. Zgłoszenie wpłynęło do bazy prowadzonej przez Urząd Lotnictwa Cywilnego, dopiero po tym, jak informacja o incydencie padła na posiedzeniu sejmowej komisji. - Te 72 godziny to świętość - komentuje Andrzej Pussak, były wiceszef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
22 kwietnia, godz. 4 rano. Lotnisko Rzeszów-Jasionka. Pełniący samodzielnie służbę kontroler przekazuje stanowisko swojemu koledze i zaczyna wymaganą przepisami przerwę. Od tej chwili kolega ma pracować w trybie Single Person Operations (SPO), czyli w trybie jednostanowiskowym.
Warunki pogodowe pogarszają się, a między godz. 4.15 a 4.30 z rzeszowskiego lotniska mają wystartować trzy samoloty o statusie HEAD. Status ten oznacza, że na pokładzie samolotu jest polski prezydent, premier, marszałek Sejmu lub Senatu albo ich odpowiednicy z innych krajów.
Trudna sytuacja sprawia, że kontroler przerywa wymaganą przepisami przerwę, by wspomóc pracującego samodzielnie kolegę. Incydent zostaje opisany w raporcie, który ujawniliśmy na portalu tvn24.pl pod koniec kwietnia.
Teraz poznaliśmy okoliczności powstania raportu i braku odpowiedniej reakcji zatrudniającej kontrolerów Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
SMS do szefa
W piątek, 22 kwietnia po godz. 11 - jak ustalił tvn24.pl - kontroler zamieszcza raport w działającym w PAŻP systemie TOKAI, który służy do zgłaszania niebezpiecznych incydentów. Raport jest zatytułowany "Świadoma rezygnacja z wymaganej przerwy po pracy na stanowisku operacyjnym w związku z natężeniem ruchu lotniczego w trybie SPO".
Kwadrans później (o 11.18) kontroler wysyła SMS do szefa rzeszowskich kontrolerów. W wiadomości, do której dotarliśmy, informuje, że zrezygnował z wymaganej przepisami przerwy, by wspomóc kolegę przy starcie trzech samolotów HEAD przy złych warunkach pogodowych.
"SUP ACC [szef zmiany - red.] powiadomiony, przed chwilą wysłałem raport" - pisze. Przez kolejne dni - jak ustaliliśmy - nikt z przełożonych nie odezwał się do kontrolera.
Zgodnie z zapisami Prawa lotniczego, a także unijnego rozporządzania 376/2014 regulującego zgłaszanie potencjalnie niebezpiecznych incydentów w lotnictwie, od momentu pojawienia się raportu z opisem sprawy w wewnętrznym systemie TOKAI agencja powinna niezwłocznie i nie później niż w ciągu 72 godzin zgłosić incydent do Centralnej Bazy Zgłoszeń prowadzonej przez Urząd Lotnictwa Cywilnego.
Ustawowy termin mijał w poniedziałek o 11 rano. Według informacji tvn24.pl do tego zgłoszenia tego dnia nie doszło.
W poniedziałek rano, 25 kwietnia, zebrała się sejmowa podkomisja do spraw transportu lotniczego, poświęcona trwającym wówczas negocjacjom między Związkiem Zawodowym Kontrolerów Ruchu Lotniczego a szefostwem PAŻP.
Zupełnie przypadkowo posiedzenie miało miejsce akurat w czasie, w którym PAŻP powinna zgłosić incydent do ULC.
Poseł pyta o Rzeszów
Szefujący podkomisji poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński kilkakrotnie dopytywał przedstawicieli PAŻP, czy na lotnisku w Rzeszowie jest stosowany system pracy jednego kontrolera (SPO). Wiceprezes agencji Maciej Rodak odpowiedział, że na tym lotnisku doszło do zdarzenia w nocy z 21 na 22 kwietnia, gdy startowały trzy samoloty o statusie HEAD.
Rodak zaznaczył, że "nie było wtedy informacji o tym, że są to loty o statusie HEAD, czyli głowa państwa, wymagające szczególnych procedur".
"W związku z tym, że w ośrodku wieżowym dostępny był drugi kontroler, odpoczywający, został on poproszony o pomoc przy rozładowaniu tego krótkiego spiętrzenia. Sytuacja nie została zakwalifikowana w systemie raportów jako niebezpieczna. Nie znaczy to, że nie powodowała obciążenia kontrolera ruchu lotniczego" - mówił wiceprezes PAŻP.
Wiceprezes Rodak wypowiadał swoje słowa akurat w czasie, gdy pracownikom PAŻP został jeszcze kwadrans, by zgłosić incydent do prowadzonej w ULC Centralnej Bazy Zgłoszeń.
- Od piątku przez weekend wyglądało na to, że PAŻP chce ten incydent zamieść pod dywan, ale pojawienie się sprawy na posiedzeniu sejmowej podkomisji sprawiło, że trzeba było się nią zająć - mówi tvn24.pl osoba zbliżona do PAŻP, która zna kulisy sprawy.
Ostatecznie - jak ustaliliśmy w ULC - raport został wysłany przez PAŻP do Centralnej Bazy Zgłoszeń 26 kwietnia, czyli dzień po wymaganym prawem terminie.
Noc, weekend czy święto
4 maja zapytaliśmy rzeczniczkę PAŻP Agatę Król, kiedy zdarzenie zostało zgłoszone przez agencję do bazy prowadzonej przez ULC.
"Zdarzenie zostało zgłoszone zgodnie z przepisami prawa lotniczego" - odpisała. Kilkakrotnie prosiliśmy o podanie daty, ale rzeczniczka konsekwentnie nie odpowiedziała na naszą prośbę. Wyjaśniła jedynie, że kontroler ma 72 godziny na zgłoszenie zdarzenia w PAŻP, a agencja ma kolejne 72 godziny na zgłoszenie do Centralnej Bazy Zgłoszeń "od chwili, gdy dowiedziała się o zdarzeniu".
"Czas ten liczony jest od godz. 7.00 następnego dnia roboczego Działu Badania Zdarzeń, który jako komórka administracyjna, pracuje od poniedziałku do piątku w godzinach 7:00-16:00" - napisała nam rzeczniczka PAŻP. Wyjaśniła, że za czas, w którym "organizacja dowiedziała się o zdarzeniu" PAŻP przyjmuje datę i godzinę przekazania zgłoszenia do kierownictwa Biura Bezpieczeństwa. "Nie jest to moment zgłoszenia zdarzenia przez kontrolera, ponieważ takie zgłoszenia wpływają również poza czasem pracy pracowników zarówno Działu Badania Zdarzeń SMS, jak i kierownictwa Biura Bezpieczeństwa, to może być np. późne popołudnie, noc, weekend czy święto" - podkreśliła.
Dopytywana o podstawę prawną tych zasad, Agata Król nie odpowiedziała.
Również Urząd Lotnictwa Cywilnego stoi na stanowisku, że do przekroczenia terminu nie doszło.
Karina Lisowska, rzeczniczka ULC, podkreśliła w rozmowie z tvn24.pl, że według zgłoszenia dokonanego przez PAŻP w Centralnej Bazie Zgłoszeń agencja "dowiedziała się o zdarzeniu w dniu 25 kwietnia br. o godz. 08.00, kiedy to specjalnie powołany Zespół dokonał analizy zgłoszeń w ramach wewnętrznego systemu raportowania". Zaznaczyła, że "sam fakt dokonania zgłoszenia przez kontrolera nie jest równoznaczny z powzięciem informacji o zdarzeniu przez PAŻP".
"Po powzięciu informacji PAŻP dokonała zgłoszenia w dniu 26 kwietnia br. o godz. 08.30. Tym samym dopełniła obowiązku, o którym mowa w rozporządzeniu nr 376/2014/EU w terminie przewidzianym jego przepisami" - wskazała Lisowska.
Rzeczniczka zaznaczyła, że według urzędu "PAŻP powinna doprecyzować wewnętrzną procedurę opisującą proces zgłaszania zdarzeń", a "proces przepływu informacji będzie przedmiotem najbliższego audytu ULC". "Wspomniana procedura wewnętrzna z uwagi na występujące w roku kalendarzowym dni wolne od pracy wymaga uszczegółowienia" - dodała Lisowska.
Były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek podkreśla w rozmowie z tvn24.pl, że "organizacja ma 72 godziny na zgłoszenie do CBZ-u od momentu powzięcia informacji o incydencie". - Jeśli PAŻP dowiedziała się o incydencie w Rzeszowie w piątek, to termin na zgłoszenie minął w poniedziałek - mówi Lasek, obecnie poseł Koalicji Obywatelskiej.
Wtóruje mu były wiceszef PKBWL Andrzej Pussak: - We wszystkich światowych przepisach jest powiedziane, że incydenty należy zgłaszać natychmiastowo, ale nie później niż 72 godziny. Te 72 godziny to świętość.
W przypadku zgłoszenia rzeszowskiego kontrolera, który wysłał raport po godz. 11 w piątek, 22 kwietnia, 72 godziny minęły w poniedziałek, 25 kwietnia po godzinie 11. Agencja zgłosiła zdarzenie dzień później.
Mail z ostrzeżeniem
Zapytaliśmy też rzeczniczkę agencji, o której godzinie kontroler zgłosił incydent w systemie TOKAI. Nie odpowiedziała, zasłaniając się tajemnicą. Wyjaśniła, że zgodnie z Prawem lotniczym "informacje dotyczące zdarzeń mogą być przekazywane i wykorzystywane jedynie w celu badania i poprawy poziomu bezpieczeństwa lotniczego przez uprawnione do tego instytucje".
Inaczej do tej kwestii agencja podchodziła przed rokiem. W oficjalnym komunikacie PAŻP z maja 2021 roku znaleźliśmy datę i godzinę zgłoszenia incydentu. "Zgłoszenie zdarzenia z 5 maja z godziny 17.05 do Centralnej Bazy Zgłoszeń miało miejsce 7 maja o godz. 11.13 tj. zgodnie z obowiązującym prawem terminem do 72 godzin od momentu identyfikacji zdarzenia" - informowała wówczas PAŻP.
13 maja, czyli kilka dni po naszych pierwszych pytaniach, pracownicy PAŻP otrzymali mail od pracodawcy z przypomnieniem, że zgodnie z wewnętrznym zarządzeniem obowiązuje ich zakaz przekazywania informacji dziennikarzom.
"Wszystkich pracowników, z wyjątkiem osób wskazanych w Zarządzeniu nr 53 Prezesa PAŻP z dnia 03 marca 2022 r., zobowiązuje się do niepodejmowania działań związanych z samodzielnym przekazywaniem mediom oraz innym podmiotom jakichkolwiek informacji lub odpowiedzi na otrzymywane zapytania na temat PAŻP" - czytamy w mailu, do którego dotarł tvn24.pl.
Zarządzenie to wydał zdymisjonowany cztery tygodnie później prezes agencji Janusz Janiszewski, który jako szef PAŻP wsławił się zwalczaniem przecieków mówiących o nieprawidłowościach.
Za prezesury Janiszewskiego doszło też do sytuacji, gdy agencja nie dochowała wymaganego prawem terminu zgłoszenia incydentu z kontrolerem pełniącym służbę na Lotnisku Chopina z dwoma promilami alkoholu we krwi, co w maju zeszłego roku opisaliśmy na portalu tvn24.pl.
Incydent z udziałem trzech samolotów o statusie HEAD, do którego doszło 22 kwietnia, opisaliśmy w tvn24.pl sześć dni później - 28 kwietnia. Następnego dnia po naszej publikacji pracownicy agencji otrzymali mail od szefostwa, w którym podkreślono, że PAŻP "za priorytet stawia zapewnianie bezpieczeństwa w polskiej przestrzeni powietrznej", a kierownictwo agencji zachęca do zgłaszania "wszelkich sytuacji, które (…) mogą stanowić zagrożenie dla ruchu lotniczego".
"Jednym z takich przykładów jest zasygnalizowane tydzień temu i zgłoszone w systemie TOKAI zdarzenie dotyczące obsady w Rzeszowie" - podkreślono w mailu, do którego dotarł portal tvn24.pl.
Porozumienie z kontrolerami
Od początku kwietnia trwały negocjacje między nową prezes agencji Anitą Oleksiak a Związkiem Zawodowym Kontrolerów Ruchu Lotniczego, zakończone podpisaniem porozumienia, które ma obowiązywać do 10 lipca.
Według informacji tvn24.pl pierwsze dwa tygodnie były poświęcone tematyce bezpieczeństwa w PAŻP i zakończyły się przyjęciem wspólnego dokumentu - jak zaznaczono w tytule - "dotyczącego aspektów związanych z przywróceniem standardów bezpieczeństwa w PAŻP".
Porozumienie, do którego dotarł portal tvn24.pl, zostało parafowane przez kontrolerów i podpisane przez zarząd agencji, który zobowiązał się do wcielenia jego zapisów w życie. Jedno z podstawowych uzgodnień porozumienia dotyczyło zniesienia systemu pracy jednego kontrolera nazywanego Single Person Operations.
System SPO w szerszej skali - jak ujawniliśmy w tvn24.pl - został wprowadzony bez odpowiednich analiz bezpieczeństwa w marcu 2020 roku i stał się jednym z powodów konfliktu między kierownictwem PAŻP a kontrolerami, którzy od dwóch lat walczą o zniesienie tego trybu pracy.
W porozumieniu podpisanym 13 kwietnia przez szefostwo agencji zapisano, że stosowanie SPO zostanie ograniczone "do minimum (tak jak stosowano przed 2020 r.)". Przed pandemią ten system był stosowany w nocy i na najmniejszych lotniskach.
"PAŻP przywraca zasadę pracy w obsadzie co najmniej dwuosobowej organów ATC, w których stosowany jest tryb SPO" - podkreślono w dokumencie.
Według informatora tvn24.pl zbliżonego do prowadzonych w PAŻP negocjacji, wiceprezes Maciej Rodak miał zadeklarować, że zapisy porozumienia z 13 kwietnia zostaną niezwłocznie wdrożone.
Dziewięć dni później doszło do incydentu w Rzeszowie, gdzie tryb pracy jednego kontrolera wciąż był wówczas stosowany.
Kalendarium kryzysu w PAŻP
Kryzys w PAŻP zaczął się ponad dwa lata temu po wprowadzeniu na szerszą skalę tzw. trybu pojedynczego kontrolera (SPO - Single Person Operations). W tvn24.pl i na antenie TVN24 alarmujemy o tym, jak ten tryb może wpływać na bezpieczeństwo na polskim niebie: - w lutym 2021 roku informowaliśmy o incydencie na Lotnisku Chopina - kontroler przez dwie minuty nie odpowiadał na pytania pilota podchodzącego do lądowania oraz o tym, że system SPO był wprowadzony bez koniecznych szkoleń; - również w lutym 2021 roku pisaliśmy o pracującym w trybie SPO kontrolerze w Katowicach, który wydał pozwolenie na lądowanie, mimo że na pasie pracowała ekipa remontowa; - w marcu 2021 roku opublikowaliśmy informację o pracowniku PAŻP, który zasnął na dyżurze i przez dziewięć minut nie odpowiadał na wezwanie pilota, godzinę później zasnął jeszcze raz; - również w marcu 2021 roku opisaliśmy sprawę związkowców z PAŻP, którzy alarmowali o zagrożeniu dla bezpieczeństwa i zostali dyscyplinarnie zwolnieni z pracy; - w maju 2021 roku zajmowaliśmy się sprawą pijanego kontrolera, który uciekł z wieży, po zatrzymaniu przez policję okazało się, że miał w organizmie dwa promile alkoholu; - w czerwcu 2021 roku pisaliśmy o apelu szefa ULC do ministra infrastruktury o działanie "ze względu na bezpieczeństwo operacji lotniczych"; - w grudniu 2021 roku informowaliśmy o zdarzeniu na lotnisku w Krakowie, gdzie kontroler ratował nieprzytomnego kolegę, ale nie wstrzymano ruchu na lotnisku i w trakcie akcji ratunkowej wystartował samolot z premierem na pokładzie; - w styczniu 2022 roku opisaliśmy list pracowników PAŻP do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym pytali oni szefa rządu, "czy musi dojść do katastrofy"; - w marcu 2022 roku opublikowaliśmy informację o początku masowych odejść z PAŻP; - w kwietniu 2022 roku przedstawiliśmy zarzuty stawiane PAŻP przez Najwyższą Izbę Kontroli, która potwierdziła nasze wcześniejsze ustalenia dotyczące wprowadzenia systemu SPO. - pod koniec kwietnia 2022 roku poinformowano o podpisaniu tymczasowego porozumienia między kontrolerami a PAŻP, ma obowiązywać do 10 lipca.
Źródło: tvn24.pl