Kontroler pełniący 5 maja służbę na Okęciu uciekł z wieży, gdy pilot zwrócił uwagę na jego nietypowe zachowanie. Mężczyzna miał wydać zgodę na kołowanie na pasie zajętym przez inny samolot – ustalił tvn24.pl. Po zatrzymaniu przez policję okazało się, że kontroler miał 2 promile alkoholu we krwi. Według naszych informacji wstępna analiza wyników badania wskazuje, że mężczyzna mógł się pojawić pijany w pracy.
Według informacji tvn24.pl z kilku źródeł, do zdarzenia doszło 5 maja na warszawskim lotnisku Chopina, w czasie gdy do startu szykowały się dwa samoloty PLL LOT.
- Piloci wychwycili niestandardowe zachowanie kontrolera, z którym rozmawiali. Nawiązali kontakt z innym kontrolerem, którego zapytali, czy wszystko jest z jego kolegą w porządku – mówi tvn24.pl rozmówca z LOT-u.
Dwa samoloty i jedna droga kołowania
Potwierdzają to informatorzy zbliżeni do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. - Kontroler wydał zgodę na rozpoczęcie kołowania przez jeden samolot, choć inny w tym czasie zajmował drogę kołowania. Na szczęście piloci się zorientowali i przekazali, że kontroler wydaje dziwne polecenia – relacjonuje nasz rozmówca.
Inny dodaje, że zareagował kontroler na warszawskiej wieży, a wtedy jego nietypowo zachowujący się kolega zniknął.
- Uciekł z wieży, opuścił budynek i odjechał na rowerze. Wtedy została zawiadomiona policja, że kontroler prawdopodobnie pod wpływem alkoholu opuścił stanowisko pracy. Dopiero policjanci go namierzyli – podkreśla nasz informator z PAŻP.
Policja zatrzymuje kontrolera z 2 promilami
W Komendzie Stołecznej Policji potwierdziliśmy oficjalnie, że doszło do zatrzymania kontrolera, który 5 maja pełnił służbę na wieży kontroli lotów warszawskiego lotniska.
- Otrzymaliśmy sygnał od PAŻP dotyczący pracownika agencji, który oddalił się z miejsca pracy. Było podejrzenie, że jest nietrzeźwy – usłyszeliśmy w biurze prasowym komendy.
Policjanci szybko znaleźli kontrolera w jednym z warszawskich mieszkań. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że poddano go czterem kolejnym badaniom na alkomacie.
- Najwyższy wynik to ponad 2 promile. Taką procedurę stosujemy, by lekarz analizując kolejne wyniki mógł ocenić, kiedy dokładnie mężczyzna pił – mówi tvn24.pl jeden z funkcjonariuszy.
Jak wynika z naszych informacji, wstępna analiza wyników badania wskazuje, że mężczyzna mógł pijany przyjść do pracy. Dlatego funkcjonariusze przekazali sprawę Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Ochota.
Według nieoficjalnych informacji, śledczy zdecydowali o wszczęciu dochodzenia dotyczącego artykułu 174 Kodeksu karnego, czyli "kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym". Przestępstwo to jest zagrożone karą więzienia od sześciu miesięcy do nawet ośmiu lat.
PAŻP zawiadamia prokuraturę
Rzecznik PAŻP Paweł Łukaszewicz podkreślił w rozmowie z nami, że agencja złożyła zawiadomienie do prokuratury w sprawie "możliwości spowodowania zagrożenia w ruchu lotniczym przez jednego z kontrolerów z Warszawy w czasie pełnienia przez niego czynności kontrolerskich 5 maja".
- W związku z postępowaniem prowadzonym przez prokuraturę nie mamy żadnej możliwości komentowania sprawy – zaznaczył rzecznik.
Dodał, że drugi z kontrolerów, który był wówczas na dyżurze, "podjął natychmiastowe działania – odsunął tego pracownika ze stanowiska operacyjnego, zapewnił ciągłość służby i poinformował przełożonych oraz policję".
Jak zaznaczył rzecznik, PAŻP niezwłocznie po zdarzeniu zabezpieczyła materiały niezbędne do rozpoczęcia badania przez Dział Badania Zdarzeń w Agencji.
Źródło: tvn24.pl