To miał być jeden z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy - dlatego pytamy, co z reformą szpitalnictwa? Rząd we wtorek nie przyjął projektu w tej sprawie. Nowe prawo miało między innymi umożliwić przekształcanie nierentownych oddziałów. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Na tę reformę wielu czekało i wciąż czeka. Szpital Murcki w Katowicach liczył, że na mocy nowych przepisów ograniczy swoją neurologię tylko do przyjęć planowych. - Na tę chwilę nie jest to po prostu możliwe. Przy założeniach tej reformy miała taka możliwość być, natomiast teraz tej reformy dalej nie ma – mówi Krzysztof Zaczek, wiceprezes zarządu Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.
Plany reformy ministra zdrowia Izabela Leszczyna prezentowała już latem zeszłego roku. Nowe prawo miało między innymi umożliwić przekształcanie nierentownych oddziałów. Ministerstwu zależało, by wyeliminować konkurowanie o kadry szpitali położonych blisko siebie.
- Często brakuje lekarzy, dlatego że trzy powiaty, które są bardzo blisko siebie, mają trzy szpitale i w każdym szpitalu jest chirurgia czy porodówka – wskazywała w lipcu Izabela Leszczyna.
Za tak zwaną dobrowolną transformacją szpitali miała iść restrukturyzacja ich zadłużenia, a za reformą miały iść pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Jednak już trzecia wersja projektu po raz kolejny nie została przyjęta przez rząd.
"Z powodu szerokiego zakresu zmian wprowadzanych tą ustawą Rada Ministrów zdecydowała o potrzebie bardziej szczegółowego przeanalizowania jej rozwiązań na posiedzeniu Stałego Komitetu Rady Ministrów" – przekazało biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia.
Według wiceministra zdrowia Marka Kosa z Polskiego Stronnictwa Ludowego jednym z powodów odrzucenia był przepis, który w ostatnich chwili dodano do projektu. - Doszedł tam zapis, który wykluczał lekarzy obcokrajowców z krajów spoza Unii Europejskiej i była to zmiana, która nie była konsultowana, więc pod względem legislacyjnym mógł tutaj pojawić się opór i problem w parlamencie – wyjaśnia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Nie można powiedzieć, że to ministerstwo relaksu"
Wiceminister ma "nieoficjalne informacje"
Procedowanie miało być ekspresowe, bo już pod koniec 2024 roku miały zostać ukończone prace legislacyjne.
- Patrzyłem z dużą nadzieją, po tym spotkaniu w Warszawie, gdzie były prezentowane założenia reformy. Pani ministra mówiła, że jest ogromna determinacja polityczna, żeby tę reformę wprowadzać szybko – podkreśla Krzysztof Zaczek.
Ale już w zeszłym roku temat szybko zdominowała sprawa zamykanych (lub nie) porodówek. - To jest związane z finansowaniem, bo czy finansować trzy porodówki obok siebie, które przyjmują bardzo mało porodów? Oczywiście okazało się, że to nie jest takie proste, żeby zrobić linię odcięcia. Okazało się też, że dyskusja na ten temat jest niemożliwa. W związku z tym wykasowano ten przepis – wskazuje redaktorka naczelna Rynku Zdrowia Klara Klinger.
Był to zapis, który określał granicę rentowności porodówki na 400 porodów rocznie. Potem kilkukrotnie zmieniano zapisy, kto będzie decydować o tym, które oddziały mogą być zamknięte, a które nie. Ostatecznie projekt ma dość okrojoną formę.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
- Były zapowiedzi, że będą zmiany dotyczące na przykład limitów, na przykład liczby pielęgniarek na oddziały w określonych sytuacjach, że będzie racjonalizacja liczby oddziałów. Właściwie najbardziej interesujące elementy zostały wykreślone – zwraca uwagę redaktorka naczelna portalu cowzdrowiu.pl Aleksandra Kurowska.
Jeszcze w piątek Izabela Leszczyna zapewniała, że ma dla reformy poparcie premiera Donalda Tuska, ale w środę wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny z Lewicy mówił, że ma własny projekt reformy szpitalnictwa.
Możliwe, że na reformę Izabeli Leszczyny trzeba będzie poczekać. Wojciech Konieczny pytany o to, czy rząd planuje poczekać z reformą do wyborów, przyznaje: "tak, takie nieoficjalne informacje posiadam i raczej z pewnego źródła".
Autorka/Autor: Anna Wilczyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Sirikarn Rinruesee/Shutterstock