Wojsko poinformowało o "wielokrotnym" naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej w trakcie ataku Rosji na Ukrainę, do którego doszło nocą z wtorku na środę. Przekazano, że armia zaobserwowała "kilkanaście obiektów". Wobec tych, które stanowiły zagrożenie, "podjęto decyzję o neutralizacji". Do środowego popołudnia udało się namierzyć kilka dronów i pocisk "niewiadomego pochodzenia".
Jakich dronów użyto?
Wśród przekazów pojawia się nazwa wykorzystywanego w wojnie przez Rosję od dawna Shaheda. "Moskwa stale testuje granice możliwości (...). Dziś nastąpił kolejny krok eskalacyjny - rosyjsko-irańskie Shahedy działały w przestrzeni powietrznej Polski, w przestrzeni powietrznej NATO. Nie jeden Shahed, co można by nazwać wypadkiem, lecz co najmniej osiem dronów uderzeniowych skierowanych w stronę Polski" - napisał na Telegramie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła, że rosyjskie drony bezprecedensowo naruszyły przestrzeń powietrzną Polski i Europy. - Byliśmy świadkami bezmyślnego i bezprecedensowego naruszenia przestrzeni powietrznej Polski i Europy przez ponad 10 rosyjskich dronów Shahed - mówiła w dorocznym wystąpieniu przed Parlamentem Europejskim.
Ale według ekspertów, obok Shahedów pojawiły się też drony wabiki. "Wygląda na to że wtargnięcie miało charakter dwóch nakładających się działań: drony Gerbera które wlatywały w naszą przestrzeń powietrzną w dość losowych kierunkach w głąb Polski; drony Szached/Gerań które po zaplanowanej trasie z północy na południe zmierzały w kierunku celów na Ukrainie" - pisze na X Jarosław Wolski, analityk zajmujący się wojskiem i obronnością.
O odnajdowanych w Polsce wabikach słyszymy już od kilku tygodni. Gdy np. dwa dni wcześniej niedaleko polskiej granicy odnaleziono szczątki obiektu, rzecznik MON przyznał, że "prawdopodobnie były to drony wabiki". Prokuratura podała, że "obiekt" to dron wykonany ze styropianu. Ze wstępnych informacji wynikało, że nie był uzbrojony. Miał na sobie napisy naniesione cyrylicą.
Irańskie drony kamikadze. Czym jest Shahed-136?
Shahed-136 to dron kamikadze produkowany przez irańską firmę HESA. Drony te są zdolne do długotrwałego utrzymywania w powietrzu - lecąc do celu lub czekając na jego wskazanie. Nazywane są dronami kamikadze, ponieważ po wskazaniu miejsca ataku rozbijają się o wyznaczony cel, detonując przy tym swoją głowicę.
Urządzenia tego typu to rozwiązanie pozwalające na przeprowadzanie precyzyjnych uderzeń z powietrza znacznie taniej niż przy wykorzystaniu lotnictwa czy precyzyjnych pocisków rakietowych lub artyleryjskich.
- Naprowadzany na cel jest zazwyczaj za pomocą systemu GPS, ewentualnie przy użyciu tradycyjnej nawigacji inercyjnej, czyli opartej na pomiarach. Leci po linii prostej, na wysokości 200-300 metrów, "nurkując" w momencie zbliżania się do celu. Nie jest zbyt precyzyjny, dlatego ryzyko, że uderzy w obiekt inny niż ten, w który miał trafić, jest wysokie - przyznaje Mariusz Cielma, analityk wojskowy, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej". - Zaletą Shahed-136 jest za to jego względnie niska cena, a przez to i możliwość powszechnego zastosowania - dodaje ekspert.
Gerbera. Tanie drony z pianki i sklejki
Dron Gerbera nazywany jest ubogim krewnym Shaheda-136. Używany jako dron wojskowy jest pozbawiony głowicy bojowej, ewentualnie zawiera jedynie niewielką ilość materiałów wybuchowych. Jego zadaniem nie jest trafianie i niszczenie jakichkolwiek celów, a jedynie angażowanie systemów obrony przeciwlotniczej i odciąganie ich "uwagi" od dronów uderzeniowych, posiadających duże głowice bojowe. Inaczej mówiąc, wabik ma udawać groźniejszy, ale też znacznie droższy dron uderzeniowy, i odciągać od niego uwagę obrony przeciwlotniczej.
Jak na antenie TVN24 wyjaśniał Andrzej Kiński, naczelny magazynu "Wojsko i technika", wabiki są stosowane, "żeby zwiększyć nasycenie celami przestrzeni powietrznej i zdezorganizować" obronę przeciwlotniczą przeciwnika.
Według ekspertów, najczęściej wykorzystywanym obecnie przez Rosjan wabikiem jest właśnie Gerbera. Wabiki tego typu spadały już wcześniej na terenie państw ościennych i stąd znamy ich konstrukcję. "Systemy te regularnie naruszają przestrzeń powietrzną Białorusi, ale i były przypadki wlatywania w przestrzeń powietrzną Litwy oraz Łotwy" - wskazał dziennikarz Mariusz Marszałkowski, wicenaczelny portalu Defence24.pl. Są zaprojektowane tak, aby imitować uderzeniowe drony Shahed, ale są od nich tańsze i jednorazowe.
Jak walczyć z dronami?
Tradycyjne systemy przeciwlotnicze, przeznaczone do zestrzeliwania samolotów, śmigłowców czy rakiet, nie sprawdzają się w walce z dronami, bo ich użycie jest za drogie. - Jedna rakieta kosztuje znacznie więcej niż dron, który miałaby zestrzelić. Rosjanie wysyłają takie maszyny także po to, żeby zmuszać nasze siły powietrzne do podrywania samolotów. A lot F-16 czy F-35 kosztuje więcej niż dron zrobiony ze sklejki i styropianu. To czysta strata - mówił jeszcze przez ostatnim incydentem kmdr por. rez. Maksymilian Dura, ekspert Defence24.
- Jeśli neutralizujemy drona drogą rakietą, to dla przeciwnika ważny sygnał, że nie mamy tańszych środków obronnych i na dłuższą metę czy przy większej skali ataku nie bylibyśmy w stanie skutecznie się obronić - mówi PAP dr hab. Maciej Milczanowski, kierownik Zakładu Studiów nad Wojną Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Co więc stosować? Istnieją odpowiednie systemy antydronowe. Dura wymienia systemy elektroniczne zakłócające sygnał GPS sterujący dronami, które - choć skuteczne - działają jedynie w promieniu około 3-4 km. Trzeba je więc ustawiać bardzo gęsto, co oznacza konieczność zakupu dużej liczby takich urządzeń. Tańszym i bardziej praktycznym rozwiązaniem byłoby - jego zdaniem - stworzenie systemu obrony opartego na tzw. dronach myśliwskich. - Takich maszyn powinno być wszędzie pełno. Startowałyby automatycznie, gdy tylko wykryją obcy obiekt - mówił. Nieco droższym rozwiązaniem, które wskazał, mogłoby być wykorzystanie prostych pocisków rakietowych naprowadzanych laserem.
Maksymilian Dura zastrzegł, że nie chce oceniać, które systemy antydronowe są lepsze. Jak mówił, nasze siły zbrojne powinny je przetestować w warunkach bojowych, dokonać wyboru, a następnie intensywnie je rozwijać.
Na wyposażeniu wojska jest system SKYctrl stworzony przez polską firmę, który umożliwia wykrywanie i neutralizację bezzałogowych statków powietrznych. MON kupił go w 2022 roku, a na zaczął działać w kwietniu 2023. "Aktualnie wszystkie dostępne zestawy są intensywnie wykorzystywane operacyjnie - do osłony kluczowych elementów infrastruktury wojskowej. Jest on stosowany do osłony pododdziałów, stanowisk dowodzenia oraz infrastruktury krytycznej. Z uwagi na ograniczoną ilość, w czasie pokoju urządzeniami SKYctrl wzmacniany jest system ochrony tylko kluczowych elementów infrastruktury krytycznej i wojsk" - Konkret24 cytuje oświadczenie biura prasowego MON.
Resort zapowiada też przeznaczenie dwóch miliardów złotych na radary pasywne, na rozpoznanie dźwiękowe akustyczne i program związany z wykrywaniem bezzałogowych statków powietrznych i oddziaływaniem na bezzałogowe statki powietrzne. "Zakupiliśmy również aerostaty Barbara, które pozwalają wykryć nawet niewielkie obiekty poruszające się od powierzchni ziemi do wysokości kilku tysięcy metrów – już w przyszłym roku będą do dyspozycji Sił Zbrojnych RP" - czytamy w odpowiedzi MON dla Konkretu.
Autorka/Autor: zeb//am
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ePiotrkow.pl