- Obiekt spadł na pole kukurydzy w Osinach województwie lubelskim w nocy z wtorku na środę. Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał później, że był to rosyjski dron.
- Zastępca Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych generał dywizji Dariusz Malinowski mówił, na podstawie wstępnej oceny, że to był tzw. wabik.
- Wiceszef MSWiA Czesław Mroczek powiedział z kolei w piątek, że to raczej nie był dron wabik, ale wciąż trwają badania obiektu.
W nocy z wtorku na środę w Osinach w polu kukurydzy spadł obiekt. Mieszkańcy mówili, że słyszeli eksplozję. Nikomu nic się nie stało. Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał później, że był to rosyjski dron. Mówił o kolejnej rosyjskiej prowokacji.
Badają dron. Rozbieżne informacje
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Czesław Mroczek został zapytany w piątek w "Jeden na jeden", pod jakim kątem będą badane elementy drona.
- Przede wszystkim musi być potwierdzona hipoteza o tym, że mieliśmy do czynienia z wybuchem, że był to dron rosyjski, skąd wleciał i jaki miał ładunek - opisywał w TVN24. - Wiemy, że doszło do eksplozji. Prokurator już mówił o tym. Wszystko wskazuje na to, że mieliśmy do czynienia z eksplozją materiału wybuchowego - dodał.
Pytany, czy to był dron wabik, czy dron Shahed, odparł: - W świetle tego, co powiedziałem, że była eksplozja materiału wybuchowego, to raczej nie (wabik), ale to jest właśnie przedmiotem (badania - red.).
- Ale to jest kwestia, która jest właśnie teraz ustalana, więc nie chciałbym tu stawiać hipotez - zaznaczył.
Zastępca Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych generał dywizji Dariusz Malinowski, który towarzyszył szefowi MON w środę na konferencji prasowej, informował na podstawie wstępnej oceny, że obiekt, który wybuchł w Osinach, to tzw. wabik.
- Wiele rzeczy wskazuje na to, że jednak to był wabik. Ale stuprocentowej pewności jeszcze do tej pory nie ma - zastrzegł Malinowski.
Malinowski mówił, iż "na pewno wiemy, że ten ładunek, który był na pokładzie, nie był dużym ładunkiem". - To nie była na pewno głowica bojowa - dodał.
CZYTAJ WIĘCEJ O CZYM JEST TEN RODZAJ DRONA WOJSKOWEGO >>>
"Obiekt stanowił zagrożenie"
Prowadząca piątkowe "Jeden na jeden" Agata Adamek zauważyła, że mamy do czynienia z sytuacją, gdy na nasze terytorium wlatuje obiekt, leci ponad 100 kilometrów i rozbija się w polu, ale przecież mógł się rozbić też w innym miejscu.
- W sposób oczywisty ten obiekt stanowił zagrożenie, wlatując w naszą przestrzeń powietrzną - skomentował Mroczek.
Zaznaczył, że "mamy system obrony powietrznej budowany od wielu lat, który ma już wiele nowoczesnych elementów". - Ten najważniejszy to jest system Wisła, który służy do obrony przeciwrakietowej. Mamy systemy obrony przeciwlotniczej, ale mamy pewne problemy jeszcze, o których publicznie się mówi - dodał.
Wiceszef MSWiA powiedział, że "mamy zbudowany system rozpoznania radiolokacyjnego, na który składa się wiele stacji obserwacyjnych radarowych". - System AWACS - natowski, samoloty z radarami, które mogą być w naszej dyspozycji i przy wielu dużych wydarzeniach w Polsce ten system natowski w Polsce pracował - wskazał Mroczek.
Dodał, że "mamy pewne braki rozpoznania radiolokacyjnego w zakresie niskich wysokości".
Wiceminister powiedział też, że "w tamtym roku weszły do służby dwa samoloty dalekiego rozpoznania, które uzupełniają te nasze braki w zakresie rozpoznania na niskich wysokościach, dalekich odległościach".
- Przy czym musiałyby cały czas operować w przestrzeni powietrznej i na pewno dwa to byłoby za mało, żebyśmy pokryli sobie całą granicę wschodnią - zaznaczył. Pytany, czy tamtego dnia operowały, odparł, że nie wie.
Mroczek przypomniał, że Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało umowę na "stałe pokrycie granicy wschodniej i północno-wschodniej, czyli granicy z Rosją". Chodzi o aerostaty Barbara, które "będą miały radary umożliwiające rozpoznanie na dalekiej odległości, ale przede wszystkim na niskiej wysokości".
- Będziemy mieli już szczelny system rozpoznania radiolokacyjnego - podkreślił.
Na uwagę, że to stanie się dopiero pod koniec 2027 roku, powiedział, że "do tego czasu mamy te narzędzia, o których mówił, czyli uzupełnienie stacjonarnego systemu".
- Chociaż mamy też mobilne posterunki obserwacyjne i tutaj wojsko ma możliwości, musi wyciągać wnioski - dodał.
- Postawmy sobie jasno też pytanie. Dlaczego samoloty dalekiego rozpoznania, uzupełniające rozpoznanie na niskich wysokościach, weszły do służby dopiero teraz. Od 2015 roku, kiedy kończyłem swoje zadania w Ministerstwie Obrony Narodowej, obrona powietrzna przeciwrakietowa była już dla nas największym wyzwaniem. Przez osiem lat wstrzymane zostały programy pozyskania systemu Wisła i Narew. Dopiero w 2018 pozyskano dwie baterie - opisał wiceminister.
Zaznaczył, że "mamy w tej chwili dwie baterie bardzo nowoczesnego, najlepszego na świecie systemu obrony przeciwrakietowej, ale w planach mieliśmy osiem baterii". Dodał, że na pozostałe sześć baterii "dopiero ten rząd podpisywał umowę".
Wątpliwości wokół interwencji policji po eksplozji w Osinach
Wiceminister został też zapytany o ustalenia TOK FM. Według informacji dziennikarzy pierwszy telefon na policję o tym, że w okolicy Osin coś wybuchło, został wykonany po północy z wtorku na środę. MSWiA przekazało radiu, że "wysłani na miejsce policjanci po sprawdzeniu pobliskiego terenu nie potwierdzili okoliczności zgłoszenia". Drugie zgłoszenie wpłynęło po godzinie 2 w nocy.
Mroczek pytany, czy resort będzie to jeszcze sprawdzał, odparł, że "ma dokładny przebieg czynności podejmowanych w tej sprawie przez policję". - Policja była pierwsza na miejscu zdarzenia, informowała wszystkie pozostałe służby. Ten wątek pierwszego zgłoszenia sprawdzę. Natomiast jest poza sporem, że to policja dotarła na miejsce, zabezpieczała - podkreślił.
Atak w Górze Kalwarii. "Jesteśmy zdeterminowani, żeby ustalić sprawców"
Czesław Mroczek odniósł się także do sytuacji z Góry Kalwarii. Jak przekazał burmistrz miasta, studenci z Turcji i ich opiekunowie, uczestniczący w programie Erasmus+, byli wyzywani, a jednej z kobiet ktoś zerwał z głowy chustę. Z obawy o bezpieczeństwo zostali przeniesieni do hotelu w Warszawie, choć pierwotnie mieli mieszkać w Górze Kalwarii.
Wiceminister zapewnił w TVN24, że "policja współpracuje z tą grupą, zapewniając bezpieczeństwo".
Na pytanie, czy służby namierzają sprawców, potwierdził. - Czynności związane z (...) próbą jakiegoś ataku na tę grupę są przedmiotem naszych analiz - oznajmił.
Dodał, że "nauczycielki i uczniowie nie chcą składać formalnego zawiadomienia w tej sprawie, ale my prowadzimy czynności niezależnie od tego i jesteśmy zdeterminowani w tym, żeby ustalić sprawców".
Mroczek ocenił też, że "to, co się w Polsce dzieje od kilku lat, ma poważne konsekwencje z punktu widzenia wzrostu przestępczości z nienawiści". - W tamtym roku mieliśmy wszczętych postępowań około 500 za pierwsze półrocze i około 380 stwierdzonych przestępstw. A w tym roku wzrost mamy bardzo duży. Ponad 600 wszczętych postępowań i ponad 500 stwierdzonych przestępstw - przekazał.
Autorka/Autor: js,akr/lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Wojtek Jargiło