W rejonie miejscowości Sosnowa-Dębowa (Lubelskie) drugi dzień trwała szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza po przelocie rosyjskiej rakiety. Brało w niej udział blisko 500 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Poruszali się tyralierą. Jak przekazał reporter TVN24 Konrad Borusiewicz, do tej pory niczego nie znaleziono. "Działalność wojska została zakończona i nie planujemy dalszych czynności sprawdzających w terenie" - poinformowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w piątek przed godziną 11, że "w godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy, aż do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne systemu obrony powietrznej kraju". "Zgodnie z obowiązującymi procedurami Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki pozostające w jego dyspozycji" - napisano na portalu X.
Szef Sztabu Generalnego generał Wiesław Kukuła poinformował w piątkowe popołudnie, że "wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną", którą następnie opuściła. - Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze - dodał.
Tego samego dnia kilkudziesięciu żołnierzy i 200 policjantów rozpoczęło przeszukiwanie terenu nad którym miała przelecieć rakieta.
Żołnierze poruszali się tyralierą
W sobotę około godziny 8 rano, w rejonie wczorajszej akcji służb w miejscowości Sosnowa-Dębowa (woj. Lubelskie) ponownie pojawiło się wojsko.
Gdy wojskowi wyruszyli na poszukiwania, idący za nimi w bezpiecznej odległości reporter TVN24 Jan Piotrowski dodał, że "żołnierze poruszają się tyralierą (luźnym, rozproszonym szykiem - red.), (...) na szerokości mniej więcej dwóch kilometrów". - Słyszeliśmy wcześniej, podczas odprawy, że będą musieli przeczesać sześć kilometrów terenu - mówił.
- Wojsko powtarza to konsekwentnie: chcemy być stuprocentowo pewni, że nie ma żadnego zagrożenia dla mieszkańców, żeby nie było tak, że zaraz ktoś znajdzie jakąś część rosyjskiej rakiety. Nie, tutaj wszystko musi zostać sprawdzone i zweryfikowane - powiedział reporter TVN24.
Przed godziną 15 reporter TVN24 Konrad Borusiewicz informował, że akcja poszukiwawcza dobiegła końca. Jak mówił, Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych potwierdziło mu, że do tej pory niczego nie znaleziono.
Komunikat dowództwa
O zakończeniu poszukiwań poinformowało także na platformie X Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
"Wynik poszukiwań negatywny. Nie znaleziono nic co mogłoby zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców Lubelszczyzny. Działalność wojska została zakończona i nie planujemy dalszych czynności sprawdzających w terenie" - przekazano.
"Żołnierzom WOT dziękujemy za gotowość i profesjonalizm, a mieszkańcom za wyrozumiałość i zrozumienie. Działania Wojska Polskiego miały na celu zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom" - dodano.
"Działania weryfikacyjne toru lotu rakiety w województwie lubelskim zakończone. Podziękowania dla naszych żołnierzy oraz sojuszników. Wysoka ocena operacji przez kierownictwo NATO zobowiązuje. Dobra robota!" - napisał na platformie X wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wcześniej, rano Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych informowało w komunikacie, że "30 grudnia br. w województwie lubelskim prowadzone będą naziemne poszukiwania ewentualnych elementów obiektu, który wczoraj naruszył polską przestrzeń powietrzną".
"W poszukiwania zaangażowanych będzie około 480 żołnierzy WOT z 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej i 19. Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Celem poszukiwań jest definitywne potwierdzenie, że na terytorium Polski nie pozostał jakikolwiek element obiektu. Działalność żołnierzy będzie się odbywać się na południowy wschód od Zamościa" - dodano.
"Mieszkańców Lubelszczyzny prosimy o wyrozumiałość" - napisało Dowództwo Operacyjne.
Należy "wykluczyć wszystkie możliwe scenariusze"
Sobotnią akcję żołnierzy zapowiadał w "Faktach po Faktach" rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych Jacek Goryszewski. Pytany, dlaczego działania żołnierzy nadal trwają, skoro pojawiła się informacja, że rakieta po niespełna trzech minutach wróciła na terytorium Ukrainy odpowiedział, że należy "wykluczyć wszystkie możliwe scenariusze".
- Mamy już wstępne potwierdzenie od strony ukraińskiej, że ta rakieta wleciała z powrotem w przestrzeń powietrzną Ukrainy. Musimy jednak wykluczyć wszystkie możliwe scenariusze i zbadać dogłębnie, czy na pewno nie pozostało nic na terenie naszego kraju - wyjaśniał.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24