Wierzę generałowi Andrzejczakowi. Znam to wojsko bardzo dobrze i to jest niemożliwe, żeby nie poinformowało swoich przełożonych - powiedział w "Kropce nad i" poseł KO Tomasz Siemoniak, były szef MON. Komentował tak sprawę obiektu znalezionego pod Bydgoszczą oraz wypowiedzi ministra Mariusza Błaszczaka i szefa sztabu generalnego generała Rajmunda Andrzejczaka w tej kwestii.
Wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak odniósł się w czwartek do sprawy szczątków rakiety, znalezionych pod koniec kwietnia w lesie pod Bydgoszczą. Oświadczył między innymi, że "ustalenia kontroli wskazują, że procedury i mechanizmy reagowania (...) zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego".
Błaszczak mówił, że "zgodnie z ustaleniami kontroli Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb". Dowódcą tym jest generał broni Tomasz Piotrowski.
Wcześniej szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Rajmund Andrzejczak zapewniał, że on sam "poinformował swoich przełożonych" o incydencie "wtedy, kiedy miało to miejsce". Premier Mateusz Morawiecki podawał, że o sprawie dowiedział się w kwietniu.
Siemoniak: wygląda to wszystko absurdalnie
Poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej, mówił w "Kropce nad i" w TVN24, że "wygląda to wszystko absurdalnie".
Oświadczył, że nie ma "żadnej wątpliwości, że Dowódca Operacyjny generał Tomasz Piotrowski to porządny, rzetelny oficer". - W głowie mi się nie mieści, że mógłby cokolwiek zaniedbać - powiedział. Niemniej - kontynuował Siemoniak - "jeśli wierzyć ministrowi Błaszczakowi, to dziś Dowódcą Operacyjnym, czyli tym, który odpowiada za nasze bezpieczeństwo, naszego nieba w każdej chwili, jest ktoś, kto się do niczego nie nadaje".
- Minister Błaszczak, jeśli miałby być konsekwentny, powinien natychmiast z prezydentem ustalić, że zdejmuje generała Piotrowskiego. Więc trwa teatr absurdu, pokazujący, że relacje między kierownictwem politycznym w osobie ministra Błaszczaka a wojskiem są fatalne - komentował poseł KO.
Były szef MON: minister Błaszczak jest w pułapce
Siemoniak był także pytany, jak to możliwe, że szef MON mógł nic nie wiedzieć o sprawie. - To jest niepojęte. Byłem ministrem przez cztery lata, szef sztabu generalnego informował mnie o wszystkich ważnych rzeczach w Afganistanie, w Polsce, o tym, co się działo i o czym minister powinien wiedzieć - wskazywał.
- Więc tu minister Błaszczak jest w pułapce. Bo albo kompletnie nic nie wie i siedzi na Nowogrodzkiej cały dzień i go nie interesuje, co się w Polsce i w wojsku dzieje, albo wie i teraz nie mówi po prostu prawdy. Ja wierzę generałowi Andrzejczakowi. Znam to wojsko bardzo dobrze i to jest niemożliwe, żeby wojsko nie poinformowało swoich przełożonych - przekonywał.
"Wywołał do tablicy ministra Błaszczaka premier Morawiecki"
Według gościa TVN24 oświadczenie Błaszczaka "jest bardzo pokrętne". - Bo on mówi tak: nie poinformował mnie Dowódca Operacyjny. Ale już nie mówi, że on nie wiedział. Jeśli go poinformował szef sztabu generalnego, jakie ma znaczenie, czy mu powiedział szef sztabu generalnego, czy dowódca operacyjny? - pytał Siemoniak.
Odniósł się też do fragmentu wypowiedzi szefa MON, kiedy przekazał on, że w sprawozdaniu operacyjnym z 16 grudnia, była informacja, że tego dnia "nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP".
- Być może było następnego dnia w sprawozdaniu albo w innym sprawozdaniu. On nie powiedział: nie wiedziałem zupełnie, dowiedziałem się w kwietniu o całej sprawie - wskazywał poseł KO.
- Proszę zwrócić uwagę ta sprawa trwa już 19 dni od odnalezienia szczątków. Było bardzo dużo czas na różne działania, dymisje czy naznaczanie. Wywołał do tablicy ministra Błaszczaka premier (Mateusz) Morawiecki, mówiąc, że nie wiedział o tej całej sprawie, dowiedział się w kwietniu. I Błaszczak nie miał innego wyjścia. I szuka teraz winnych - kontynuował Siemoniak.
Siemoniak: wojsko patrzy z szeroko otwartymi oczami, że kieruje resortem ktoś, kto nie ma elementarnej odwagi
Jego zdaniem minister "w każda stronę jest kompletnie zdyskwalifikowany". - I jeszcze, żeby miał minimum odwagi i powiedział: to jest moja odpowiedzialność, jestem ministrem obrony narodowej, ponoszę za to odpowiedzialność, moi ludzie gdzieś tam czegoś nie dopatrzyli, ja czegoś nie zrobiłem, to on wychodzi i ma przygotowane oświadczenie, że winien jest generał Piotrowski. Naprawdę wojsko patrzy z szeroko otwartymi oczami, że kieruje tym resortem ktoś, kto nie ma elementarnej odwagi cywilnej wziąć na siebie odpowiedzialności - dodał.
- To oświadczenie ministra Błaszczaka jest pisane w taki sposób, jakby on już myślał o tym, że będzie odpowiadał z tego artykułu o zaniechaniach, o niedopełnieniu obowiązków i stara się wymiksować z jakiejkolwiek odpowiedzialności - stwierdził.
Na pytanie, co teraz mogą myśleć podwładni generała, Siemoniak odparł: - Wojsko, jestem przekonany, jest po stronie generała Piotrowskiego. Tak jak wszyscy uczciwi obywatele. Po prostu widzą, co się dzieje, widzą ministra, który tchórzy przed odpowiedzialnością i zwala na podwładnego.
"Błaszczak nie chciał, żeby ta sprawa się wydała"
Poseł Koalicji Obywatelskiej przyznał też, że "nie wierzy w to", by generałowie mogli nie poszukiwać szczątek rakiety.
- Wypowiadali się liczni wojskowi, byli generałowie, mówili: wojsko szuka do skutku takich rzeczy. Jak parę lat temu zaginął dron, szukano do skutku. Takich rzeczy się szuka do skutku - wskazywał.
Jego zdaniem, jeśli ktoś podjął decyzje, by nie szukać obiektu, to "trzeba to wyjaśnić, kto taką decyzję podjął". - Mało tego, przecież nie uczulono nikogo, nie uczulono komisariatów policji w całej Polsce, (że) jeżeli ktoś zgłosi coś podejrzanego, to szukamy - kontynuował.
Jak mówił Siemoniak, "wszyscy powinni być poinformowani". - Wydaje mi się, że minister Błaszczak nie chciał, żeby ta sprawa się wydała. Może miał nadzieję, że do jakiegoś bagna czy jeziora ta rakieta wpadła i nigdy ta sprawa się nie wyda - dodał.
Siemoniak: W wojsku wszystko jest dokumentowane i rejestrowane. Prześledzimy to
Przekazał także, że w sprawie znalezionego obiektu odbędzie się zamknięte posiedzenie sejmowych komisji obrony narodowej i służb specjalnych. - Będziemy o wszystko pytać. Przecież w wojsku wszystko jest dokumentowane i rejestrowane, w urządzeniach elektronicznych, w meldunkach, nagrywane są rozmowy. Prześledzimy to od sekundy, kiedy ta rakieta wleciała na terytorium Polski, po dzisiejszego oświadczenie ministra Błaszczaka - zadeklarował.
- Ta sprawa jest niesłychanie poważna - dodał Siemoniak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24