Jestem tu w imieniu dziewczyn, które minister Przemysław Czarnek obraża i wpycha w kompleksy, i które chciałby nawet nie tyle wychować, ile wytresować na karne żony - powiedziała posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podczas debaty nad wnioskiem o odwołanie szefa MEiN. Urszula Rusecka z PiS przekonywała, że wniosek "nie może być potraktowany w poważny sposób, ponieważ pozbawiony jest merytorycznych, sensownych zarzutów". Sejm ostatecznie odrzucił w środę wieczorem wniosek o wotum nieufności dla ministra edukacji i nauki.
W środę w Sejmie parlamentarzyści zajmowali się wnioskiem o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Złożyli go w czerwcu posłowie Koalicji Obywatelskiej.
Późnym wieczorem Sejm odrzucił wniosek. Głosowało 448 posłów. Przeciw odwołaniu było 236, za - 205, a 7 wstrzymało się od głosu.
Wniosek o odwołanie szefa MEiN poparło 125 posłów Koalicji Obywatelskiej (1 nie głosował), 46 posłów Lewicy (1 nie głosował), 22 posłów Koalicji Polskiej - Polskiego Stronnictwa Ludowego (2 nie głosowało), 6 posłów Polski 2050 (1 nie głosował), 4 posłów koła Polskie Sprawy oraz 2 posłów niezrzeszonych (Ryszard Galla i Paweł Zalewski). Przeciwko odwołaniu Czarnka głosowało 230 posłów PiS (2 nie głosowało), 3 posłów Kukiz'15 (1 nie głosował) oraz 3 posłów niezrzeszonych (Zbigniew Ajchler, Łuksza Mejza i Monika Pawłowska).
Od głosu wstrzymało się 7 posłów Konfederacji (4 nie wzięło udziału).
"Z takim ministrem polska szkoła dalej nie pojedzie"
Jeszcze przed głosowaniem odbyła się burzliwa debata. Przedstawiciel wnioskodawców poseł Rafał Grupiński (KO) ocenił, że "z takim ministrem polska szkoła dalej nie pojedzie". Mówił, że Czarnek został szefem MEiN, ponieważ "kiedy kruszy się poparcie, kiedy kończą się pieniądze, pozostaje tylko polskiej partii rządzącej jedno: zaostrzenie wojny ideologicznej".
- Byliśmy o krok, by przerwać fatalizm naszej historii, ale przyszedł pan Kaczyński z PiS-em i dosiadł się do was minister Czarnek. I zaczęło się blokowanie i demolowanie praw obywatelskich, niezawisłości sądów, wolności słowa w kulturze i nauce, a także światłej zasady tolerancji dla wszelkich mniejszości, o czym coraz częściej mówiło się na szczęście w polskich szkołach. Problem w tym, że pojawił się minister Czarnek i postanowił w polskiej edukacji i nauce wygasić światło - kontynuował Grupiński.
- Waszą stolicą jest Ciemnogród, nie Warszawa. Znakiem wstecznictwo, nie postęp. A językiem mizoginizm, nie solidarność ze słabszymi - wyliczał poseł, zwracając się do rządzących. - Panie ministrze, zamiast bawić się w Herostratesa polskiej edukacji i nauki, może wykaże się pan choć w części męską cnotą, po prostu się spakuje i odejdzie? Będziemy pana odwoływać - dodał Grupiński.
"Być może są jakieś niespełnione marzenia antyoświatowe wnioskodawców"
Posłanka Agnieszka Górska (PiS) przedstawiła zaś sprawozdanie z wtorkowego posiedzenia sejmowej komisja edukacji, nauki i młodzieży, która negatywnie zaopiniowała wniosek Koalicji Obywatelskiej.
Jak mówiła, podczas posiedzenia komisji główne zarzuty pod adresem Czarnka wysuwała była minister edukacji z rządu PO-PSL, a to właśnie za czasów rządu PO-PSL zlikwidowano tysiące szkół.
Oceniła też, że "okaleczono szkolnictwo". - Być może są jakieś niespełnione marzenia antyoświatowe wnioskodawców, których nie zdążyli dzięki Bogu jeszcze wprowadzić, bo już nie rządzą państwem - kontynuowała.
Posłanka PiS: wniosek nie może być potraktowany w poważny sposób
W sejmowej dyskusji głos zabrali również przedstawiciele klubów i kół. Prezentująca stanowisko PiS Urszula Rusecka oskarżała opozycję o manipulowanie informacjami o ministrze edukacji. - Wniosek, który procedujemy, nie powinien i nie może być potraktowany w poważny sposób, ponieważ pozbawiony jest merytorycznych, sensownych zarzutów, a jedynym jego efektem ma być podgrzewanie złych emocji - przekonywała.
Mówiła, że "Czarnek postawił na tradycyjne wartości - etykę, wychowanie w duchu patriotyzmu i przywiązania do rodziny". - Tym naraził się lewicy i tym niby wielce oświeconym liberałom - mówiła posłanka PiS. Według niej opozycja chciała "seksualizować małe dzieci", a rodziców pozbawić prawa do decydowania, kto, kiedy i jakie treści przekaże dzieciom.
- PiS wnioskuje o odrzucenie tego haniebnego, politycznego wniosku o wotum nieufności - powiedziała Rusecka.
Szumilas: jest biegły w obrażaniu nauczycieli, ale brakuje mu pomysłu na dobrą i nowoczesną edukację
Krystyna Szumilas (KO) na wstępie swojego wystąpienia zapowiedziała złożenie wniosku do sejmowej komisji etyki o ukaranie posłanki PiS Agnieszki Górskiej, która była sprawozdawcą komisji edukacji, nauki i młodzieży, która we wtorek zarekomendowała odrzucenie wniosku. - To, co tutaj zostało powiedziane, nie było przedmiotem debaty na komisji - uzasadniała.
- Pycha i arogancja, nieliczenie się ze zdaniem innych, obrażanie i dzielenie ludzi, kłamstwo - to nie są cnoty ani niewieście, ani męskie. To są wady. I ludzie obciążeni takimi wadami nie powinni mieć wpływu na wychowanie w szkołach następnego pokolenia Polek i Polaków - mówiła była minister edukacji w rządzie PO-PSL. Nawiązała tym do słów doradcy ministra Czarnka, Pawła Skrzydlewskiego, który mówił o tym, że dziewczęta należy "ugruntować do cnót niewieścich".
Mówiła też o prawie rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami. - Chce pan potraktować rodziców, jak prezes (Jarosław - red.) Kaczyński traktuje premiera. Teoretycznie premier (Mateusz - red.) Morawiecki może podjąć każdą decyzję samodzielnie, ale pod warunkiem, że uzyska zgodę prezesa. Prezes robi to nieformalnie. To, co robicie w swojej partii, nas nie interesuje, ale w przypadku rodziców nadzór kuratora nad ich decyzjami będzie wynikał z ustawy, bo taki projekt przygotował pan minister Czarnek - podkreśliła.
Szumilas zarzuciła szefowi resortu edukacji i nauki również, że "zajmuje się wszystkim, poza tym, czym powinien się zajmować". - Jest biegły w obrażaniu nauczycieli, uczniów, rodziców i samorządów, w centralizowaniu i ideologizowaniu szkoły, w mówieniu, kto jest normalny, a kto nie. Ale brakuje mu pomysłu na dobrą i nowoczesną edukację - powiedziała posłanka.
"Jestem tu w imieniu dziewczyn, które minister Czarnek obraża i wpycha w kompleksy"
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) stwierdziła, że zbierając podpisy za odwołaniem ministra edukacji, spotkała 16-letnią Magdę, która mówiła, że boi się wracać do szkoły po pandemii COVID-19, ale jeszcze bardziej boi się wracać "do szkoły Czarnka". Według relacji posłanki dziewczyna mówiła, że obawia się szykan m.in. za udział w pokojowej demonstracji, a do jej szkoły we wrześniu wejdą "fanatycy z Ordo Iuris". - Stoję tu w imieniu takich dziewczyn, jak Magda. W obronie młodych, którym Przemysław Czarnek chce zniszczyć dzieciństwo i ukraść przyszłość, którym chce zohydzić szkołę - oświadczyła.
Mówiła, że uczniowie chcieliby dowiedzieć się w szkołach, jak walczyć z katastrofą klimatyczną, poradzić sobie w pierwszej pracy, jak budować zdrowe relacje z innymi. - Zamiast tego minister Czarnek chce zafundować im jeszcze więcej historii, jeszcze więcej żołnierzy wyklętych a na dokładkę przymusową religię - przekonywała.
- Jestem tu w imieniu dziewczyn, które minister Czarnek obraża i wpycha w kompleksy, i które chciałby nawet nie tyle wychować, ile wytresować na karne żony, które bez szemrania znoszą wszystko, nawet domową przemoc. Nie, panie ministrze, cnoty niewieście to nie posłuszeństwo i skromność. To odwaga i siła, to umiejętność decydowania o sobie, o swojej przyszłości, swoim ciele, macierzyństwie, o swojej pracy, po prostu o swoim życiu - mówiła posłanka Lewicy. Dziemianowicz-Bąk przekonywała też, że "szkoła Czarnka" nie udziela skutecznej pomocy psychologicznej.
Podczas debaty na pulpitach posłów Lewicy stały kartony mające zawierać 100 tysięcy podpisów obywateli popierających odwołanie ministra Czarnka, zebrane przez ten klub.
Komentując to prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) przypuszczał, że być może te pudła są puste. W reakcji na to posłowie Lewicy zaczęli otwierać pudła i pokazywać kartki z podpisami.
"Ręce precz od naszych dzieci"
Urszula Pasławska (KP-PSL) mówiła, że reprezentuje dziś rodziców, którzy marzą, aby ich dzieci miały dobre wykształcenie i dobrą przyszłość. - Niestety tego typu ideologiczne wrzutki i destrukcja, która towarzyszy nie tylko ostatnim miesiącom, ale ostatnim latom polskiej edukacji, na to nie pozwolą - stwierdziła.
Według niej "minister Czarnek nie chce uczyć dzieci, tylko wychowywać w duchu cnót niewieścich, a szkołę zmienia w szkółkę niedzielną". - Potrzebujemy ministra edukacji, który wie, że najlepszą inwestycją jest inwestycja w dziecko - podkreśliła posłanka PSL. - Powiem panu, co mówią rodzice: nie pozwolimy na to, aby PiS-owski jaskiniowiec wychowywał nasze dzieci. Panie ministrze, ręce precz od naszych dzieci – dodała Pasławska.
Bosak: zasługuje pan na krytykę za to, co pan robi i za to, czego pan nie robi
Poseł Konfederacji Krzysztof Bosak zwrócił się bezpośrednio do Czarnka. - Zasługuje pan na krytykę, ale nie za to, co pan mówi i jakie ma pan poglądy. Zasługuje pan na krytykę za to, co pan robi i za to, czego pan nie robi – powiedział. - Zapowiadana ustawa o wolności akademickiej - nie ma jej, postawienie jakiejkolwiek tamy poprawności politycznej - nie ma czegoś takiego – wyliczał.
Krytykował rząd za brak pomocy dla szkół chrześcijańskich i konserwatywnych. Mówił także, że polscy naukowcy upokarzani są obowiązkiem pisania wniosków o granty do polskiego państwa w obcym języku.
Artur Dziambor (Konfederacja) mówił, że nie ma poważnej dyskusji o sensowych zmianach w szkole, o bonie oświatowym, o tym, jak będzie wyglądała szkoła w przyszłości. Ocenił też, że Koalicji Obywatelskiej po prostu nie podoba się publicystyka Czarnka i nie lubi ministra edukacji. - Wniosku tak sformułowanego nie da się poprzeć – oświadczył.
"Cywilizacyjnie i kulturowo cofacie nas do wieków ciemnych"
Posłanka Polski 2050 Hanna Gill-Piątek stwierdziła, że "po jeździe bez trzymanki, jaką zafundowaliście polskiej szkole, zostaną po niej zgliszcza". - Cywilizacyjnie i kulturowo cofacie nas do wieków ciemnych. Wydaliście wojnę nauczycielom, organizacjom pozarządowym, rodzicom i uczniom – mówiła.
- Dajecie naszym dzieciom płomień fanatyzmu zamiast kaganka oświaty. Zafundowaliście im podróż do kulturowych peryferiów Europy przez człowieka, któremu myli się rola inkwizytora z funkcją ministra - dodała. Zapowiedziała, że koło Polska 2050 poprze wniosek o odwołanie Czarnka "dla ochrony dzieci przed patologią i indoktrynacją".
Posłanka koła Polskie Sprawy Agnieszka Ścigaj oceniła, że działania Czarnka i jego doradców są zaprzeczeniem wartości chrześcijańskich i patriotycznych. Zarzuciła ministrowi edukacji i nauki między innymi brak strategii zarządzania oświatą w kryzysie spowodowanym pandemią COVID-19.
- Powinien pan się zająć poważną reformą, sposobem finansowania i zarządzania w oświacie. Nawet pan tego nie ruszył, a tylko rozpętuje pan wojny ideologiczne - oceniła Ścigaj.
"Musimy zrobić tak, żeby te lewackie bojówki na uniwersytetach przestały terroryzować naszą młodzież"
Z sejmowej mównicy przemawiał także minister Przemysław Czarnek. Ocenił, że opozycja kłamie, mówiąc, że teraz kurator będzie wybierał dyrektora szkoły. - Zaczęliście straszyć dyrektorów, że kurator będzie ich zwalniał, kiedy będzie chciał. Nie. Kurator musi mieć narzędzie w ręku, żeby w niektórych przypadkach, ale zdarzających się, kiedy nie są wykonywanie zalecenia pokontrolne, wymóc na dyrektorze szkoły wykonanie zaleceń pokontrolnych. Tylko tyle - przekonywał.
Szef MEiN mówił także o wolnościach akademickich. - Musimy rzeczywiście zrobić tak, żeby te lewackie bojówki na uniwersytetach przestały terroryzować naszą młodzież, naszych naukowców - powiedział.
Minister nazwał też wniosek o jego odwołanie skandalicznym. Mówił, że przedstawiciel wnioskodawców, którym był Rafał Grupiński (KO), przedstawił "wykład na temat kawałka jego publikacji sprzed 10 lat", podczas gdy on jest ministrem edukacji od 19 października 2020 roku.
Wyliczał "szereg dużych rzeczy, które udało się zrobić w ciągu dziewięciu miesięcy - od weryfikacji wymogów egzaminacyjnych po to, by dzieci i młodzież mogły spokojnie zdawać te matury i egzaminy ośmioklasistów".
Premier: będziemy bronić prawa naszej młodzieży do nauki bez lewackiej indoktrynacji
Głos zabrał także szef rządu. - Dzisiaj będziemy bronić nie tylko pana ministra przed odwołaniem. Będziemy bronić w tej debacie czegoś jeszcze ważniejszego. Będziemy bronić prawa naszych dzieci do normalnej szkoły, będziemy bronić prawa naszej młodzieży do nauki bez lewackiej indoktrynacji - powiedział Mateusz Morawiecki.
Zwracając się do polityków opozycji, powiedział, że chcą oni szkoły "pełnej różnego rodzaju indoktrynacji". - Dlatego zasady, które wdrażamy, pozostawiają w rękach rodziców i pod nadzorem kuratora to, kto może wejść do tej szkoły, kto może dzieci próbować ideologizować, indoktrynować – mówił.
Zdaniem premiera, szkoła musi być miejscem nie tylko pozyskiwania wiedzy i zdobywania umiejętności, ale także "uszlachetniania dusz". - Chcemy takiej polskiej szkoły, która uczy współczesnych, potrzebnych dzisiaj umiejętności i wychowuje do patriotyzmu - powiedział Morawiecki.
- Padło wcześniej w debacie kilka danych dotyczących poziomu nauczania. Otóż ja przytoczę ostatnie badania z tak zwanego międzynarodowego programu oceny umiejętności PISA. To badania, które są miarodajne dla siedemdziesięciu kilku krajów – stwierdził premier Mateusz Morawiecki. – We wszystkich trzech głównych kategoriach polskie dzieci wypadły lepiej niż w poprzednim badaniu – dodał.
- W badaniach dotyczących czytania ze zrozumieniem byliśmy na szóstym, siódmym miejscu. Wyprzedzaliśmy Czechów, Niemców, Francuzów. W badaniu dotyczącym rozumowania matematycznego wyprzedziliśmy 66 krajów na 79. A w badaniach rozumienia nauk przyrodniczych byliśmy na trzecim miejscu na siedemdziesiąt kilka krajów – wyliczał premier.
W najbardziej aktualnym badaniu PISA (Programme for International Student Assesment) opublikowanym w 2019 roku po raz ostatni udział brali gimnazjaliści. Brak jest wyników badań PISA po likwidacji gimnazjów przeprowadzonej przez PiS.
Źródło: TVN24, PAP