Całość działania podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza kosztowała 33 miliony złotych - mówił w styczniu w Sejmie wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk. Jak podkreślał, "pensje pochłonęły 12,5 miliona złotych, czyli dwukrotnie więcej niż całość funkcjonowania komisji Millera".
Pod koniec stycznia 2024 roku wiceminister w resorcie obrony narodowej Cezary Tomczyk odpowiadał w Sejmie na pytania posłów o koszty działania podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza i efekty jej prac.
Przekazał, że całość działania podkomisji kosztowała 33 miliony złotych. Dodał, że nie jest to kwota zamknięta.
- Zniszczono drugiego Tupolewa, który został pocięty szlifierką w ramach groteskowych eksperymentów przez ludzi, którzy nigdy nie zajmowali się badaniem wypadków lotniczych. (…) Zniszczono samolot, który był świeżo po remoncie. Mienie państwowe za 50 milionów złotych zostało zniszczone - mówił wiceszef MON.
W styczniu MON ujawniło, że podkomisja smoleńska dysponowała dowodami rzeczowymi dotyczącymi katastrofy prezydenckiego tupolewa i je zniszczyła albo zgubiła w trakcie swoich prac. Prokuraturze nie udało się ich odzyskać.
Jak podkreślił Tomczyk w styczniu w Sejmie, pensje w podkomisji Macierewicza pochłonęły 12,5 miliona złotych, czyli dwukrotnie więcej niż całość funkcjonowania komisji Millera. - Komisja Macierewicza, tylko po wstępnych analizach, kosztowała sześć razy więcej niż komisja Millera - wymieniał wiceminister.
MON powołał zespół do zbadania działań podkomisji smoleńskiej
Również w styczniu powstał 19-osobowy zespół do zbadania działań podkomisji smoleńskiej. - Musimy ocenić prawie osiem lat funkcjonowania podkomisji, którą kierował Antoni Macierewicz. Musimy wyjaśnić zasadność, celowość i wiarygodność tych działań - mówił wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. W skład zespołu wchodzą eksperci. Nie ma w nim żadnego polityka.
Według zapowiedzi, zespół ma zweryfikować prace prowadzone przez podkomisję pod kierownictwem Macierewicza do połowy bieżącego roku.
Redakcja tvn24.pl zwróciła się z pytaniem do MON, czy resort dysponuje aktualnymi danymi, które wskazywałyby na inny koszt działania podkomisji smoleńskiej.
Tezy o zamachu a nagrania, zdjęcia i ekspertyzy
Kłam tezom forsowanym przez kosztującą podatników miliony złotych podkomisję Macierewicza zadał w reportażu "Siła kłamstwa" dziennikarz TVN24 Piotr Świerczek, ujawniając nagrania, zdjęcia i ekspertyzy zlecone przez podkomisję, które nigdy nie znalazły się w jej raportach.
Materiały te albo wprost wykluczają zamach, albo wskazują na katastrofę jako przyczynę tragedii. Świerczek rozmawiał także z ludźmi, którzy pracowali dla podkomisji, ale nie zgadzają się z jej wnioskami, że w Smoleńsku miało dojść do zamachu. Co więcej, rozmówcy dziennikarza wprost mówili, że ich badania zostały zmanipulowane lub wybiórczo wykorzystane pod tezy z góry założone przez podkomisję.
W najnowszym reportażu "Siła śledztwa", który miał premierę we wtorek wieczorem w "Czarno na białym" i jest dostępny w TVN24 GO, Piotr Świerczek rozmawiał z prokuratorem Krzysztofem Schwartzem, szefem Zespołu Śledczego nr 1, powołanego do zbadania przyczyn katastrofy w Smoleńsku.
- Tak, żałuję - odpowiada, pytany, czy żałuje, że wszedł do Zespołu Śledczego nr 1. - Uznałem to za wyzwanie zawodowe, mimo tego że 30 lat pracuję w prokuraturze, robiłem różne postępowania - wyjaśnia. - To jest bardzo dużo emocji, czasami bardzo niesprawiedliwych osądów, łatek, które nam przyszyto - podkreśla.
Katastrofa pod Smoleńskiem
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski i przedstawiciele Rodzin Katyńskich. Polska delegacja zmierzała na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Badanie katastrofy smoleńskiej w Polsce przeprowadziła Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Jej raport został opublikowany w lipcu 2011 roku.
We wnioskach końcowych raportu eksperci wskazali, że przyczyną wypadku było "zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią".
Źródło: tvn24.pl