Podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza kosztowała sześć razy więcej niż komisja Jerzego Millera. Tak wynika tylko ze wstępnych analiz - poinformował w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk. Oświadczył, że raport Millera wrócił na stronę resortu i jest jedynym obowiązującym raportem w sprawie katastrofy smoleńskiej z 2010 roku. - Antoni Macierewicz zalał Polskę kłamstwami i ten czas się skończył - podkreślił.
W piątek w Sejmie wiceminister w resorcie obrony narodowej Cezary Tomczyk odpowiadał w Sejmie na pytania posłów Koalicji Obywatelskiej o koszty działania podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza i efekty jej prac. Na początku ogłosił "informację z ostatniej chwili" i przekazał, że po decyzji kierownictwa resortu raport Jerzego Millera właśnie wrócił na stronę MON i jest jedynym obowiązującym raportem w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Myślę, że to jest bardzo ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa i profilaktyki lotniczej - powiedział.
Tomczyk podziękował członkom działającej w latach 2010-2011 Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, w tym Jerzemu Millerowi, Maciejowi Laskowi i pułkownikowi Mirosławowi Grochowskiemu za to, że "mimo, iż niszczono im kariery, życiorysy nie złamano ich charakterów".
Zaznaczył, że państwo musi się opierać na prawdzie, tymczasem – jak zauważył - podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza powstała po to, by udowodnić kłamstwo.
Tomczyk: Podkomisja Macierewicza kosztowała 33 miliony. To nie jest kwota zamknięta
Tomczyk w Sejmie przekazał, że całość działania podkomisji Macierewicza kosztowała 33 miliony złotych. Dodał, że nie jest to kwota zamknięta.
- Zniszczono drugiego Tupolewa, który został pocięty szlifierką w ramach groteskowych eksperymentów przez ludzi, którzy nigdy nie zajmowali się badaniem wypadków lotniczych. (…)Zniszczono samolot, który był świeżo po remoncie. Mienie państwowe za 50 milionów złotych zostało zniszczone - mówił wiceszef MON.
Jak podkreślił, pensje w podkomisji Macierewicza pochłonęły 12,5 miliona złotych, czyli dwukrotnie więcej niż całość funkcjonowania komisji Millera. - Komisja Macierewicza, tylko po wstępnych analizach, kosztowała sześć razy więcej niż komisja Millera - wymieniał wiceminister.
"Macierewicz zalał Polskę kłamstwami i ten czas się skończył"
- Antoni Macierewicz zalał Polskę kłamstwami i ten czas się skończył. Polska musi odzyskać wspólny mianownik dla wszystkich instytucji państwowych i ten mianownik nazywa się prawda - ogłosił. Dodał, że członkowie podkomisji nigdy nie byli w Smoleńsku, nie badali wraku. Wytknął poprzedniemu rządowi, że nie zrealizował zapowiedzi sprowadzenia wraku samolotu do Polski i wszczęcia międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy.
- Antoni Macierewicz, kiedy doszło do katastrofy, z tego co mówią świadkowie, raczej uciekał pociągiem w kierunku Polski, a nie bohatersko zostawał na miejscu. Natomiast polscy prokuratorzy, którzy w imieniu państwa polskiego zajmowali się tą sprawą, byli tam na miejscu, badali wrak, wrakowisko, pobierali próbki - wymieniał dalej wiceminister.
Poinformował przy tym, że powołany w styczniu przez MON zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej zajmie się nie tylko audytem w sprawie podkomisji Macierewicza. - Ten nowy zespół powstał po to, by skupić się na profilaktyce, zapewnić bezpieczeństwo w przyszłości. Nie można bezpieczeństwa lotów i profilaktyki opierać na błędnych przesłankach i kłamliwym raporcie - opisał.
Antoni Macierewicz zakłócał następnie posiedzenie, stojąc przy mównicy. Głosu nie udzielił mu prowadzący obrady wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty. Obecni na sali posłowie PiS w odpowiedzi krzyczeli "precz z komuną". - Czy nie widzicie, że jesteście czasami śmieszni? - odpowiedział im Czarzasty.
Zobacz także: "Pan Antoni przecież doskonale zna prawdę". Po tych słowach Macierewicz wtargnął na mównicę
Macierewicz: raport podkomisji jest likwidowany przez tych, którzy wspierają Putina
Reporter TVN24 Bartłomiej Ślak relacjonował z Sejmu, że Macierewicz "spóźnił się na dyskusję o podkomisji" i "nie wiedział, że temat podkomisji będzie poruszany" na sali plenarnej. W czasie, gdy przemawiał Cezary Tomczyk, były szef MON, aktualnie poseł PiS dyskutował z dziennikarzami poza salą obrad.
Mówił, że raport jego podkomisji "jest likwidowany przez tych, którzy wspierają Putina".
- Mamy do czynienia z kłamstwem Donalda Tuska. On przesłał ten raport mówiący, że nie jest prawdą, że polscy piloci zeszli zbyt nisko. Przesłał to do Putina, żądał od Putina, żeby to uznać. Ale Putin go przekonał do czego innego i zmusił później Millera, żeby zmienił zdanie i powtórzył kłamstwo rosyjskie. A dzisiaj Kosiniak-Kamysz powtarza to kłamstwo rosyjskie. To jest przestępstwo - powiedział.
Katastrofa rządowego Tupolewa pod Smoleńskiem
10 kwietnia 2010 roku w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
W latach 2010-2011 przyczyny katastrofy smoleńskiej badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. W przedstawionym w lipcu 2011 r. raporcie komisja ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Według Komisji, ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Działania podkomisji Macierewicza
Podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej została powołana na mocy rozporządzenia z 4 lutego 2016 roku podpisanego przez ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.
W kwietniu 2022 roku szef podkomisji Macierewicz przedstawił raport z jej prac, który kwestionował ustalenia komisji Millera. - Przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP; głównym i bezspornym dowodem tej ingerencji był wybuch w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem przez samolot brzozy na działce doktora Bodina nad terenem, gdzie nie było ani wysokich drzew, ani innych przeszkód mogących zagrozić samolotowi - mówił, prezentując raport, Macierewicz.
W kwietniu 2023 podkomisja smoleńska złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu-154 10 kwietnia 2010 roku.
Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej od 10 kwietnia 2010 roku prowadzi prokuratura. Najpierw była to Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Po reformie prokuratury przez rząd PiS śledztwo od zlikwidowanej wtedy prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Od marca 2016 roku sprawą zajął się Zespół Śledczy nr I Prokuratury Krajowej. W lipcu 2023 roku PK poinformowała o włączeniu do śledztwa zawiadomienia podkomisji smoleńskiej.
Prowadzona przez Macierewicza podkomisja została rozwiązana 15 grudnia 2023 roku, tuż po objęciu władzy przez rząd Donalda Tuska. 19 stycznia w MON powołano zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji.
Prace podkomisji Macierewicza badał dziennikarz "Czarno na białym" TVN24 Piotr Świerczek. W reportażu "Siła kłamstwa" pokazał nagrania, zdjęcia i międzynarodowe ekspertyzy dotyczące katastrofy, które - choć zostały zlecone przez podkomisję Macierewicza - nigdy nie znalazły się w jej raportach, także w tym ostatnim, który miał być raportem końcowym. Materiały te albo wprost wykluczają zamach, albo wskazują na katastrofę jako przyczynę tragedii. Świerczek rozmawiał także z ludźmi, którzy pracowali dla podkomisji, ale nie zgadzają się z jej wnioskami, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Co więcej, rozmówcy dziennikarza wprost mówią, że ich badania zostały zmanipulowane lub wybiórczo wykorzystane pod tezy z góry założone przez podkomisję.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24