Ani w czasach, kiedy byłam członkiem zarządu Orlenu, czy później prezesem PGNiG, nigdy nie miałam sytuacji, że ktokolwiek mnie zmuszał do przelewania pieniędzy na partię polityczną - powiedziała w "Jeden na jeden" w TVN24 menadżerka, inwestorka, była prezeska zarządu PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa. - Zresztą nigdy nie przelałam na żadną partię polityczną ani złotówki - zaznaczyła.
Pod koniec ubiegłego roku dziennikarz tvn24.pl Grzegorz Łakomski i Dariusz Kubik z "Czarno na białym" przeanalizowali finansowanie kampanii wyborczych kandydatów PiS w ostatnich wyborach do europarlamentu. Ustalili, że znaczną część tych kampanii sfinansowały osoby sprawujące kierownicze stanowiska w zależnych od rządu spółkach i zależnych od PiS instytucjach państwowych. Rezultaty dziennikarskiego śledztwa można zobaczyć w reportażach "Do spółki z PiS. Parakampania" oraz "Do spółki z PiS. Kopalnia interesów".
Z zestawienia opublikowanego w lutym na stronie Prawa i Sprawiedliwości wynika, że kolejni menedżerowie państwowych spółek dokonali w lutym wpłat na konto PiS. Są to wpłaty w wysokości 25 i 20 tysięcy złotych. W tym roku kwotami przekraczającymi 10 tysięcy złotych, które należy uwzględniać w rejestrze, konto partii rządzącej zasiliło jedenaście osób związanych z władzami państwowych firm.
Sprawę komentowała w piątek w programie "Jeden na jeden" w TVN24 Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezeska zarządu PGNiG w latach 2012-2013 i była członkini zarządu ds. sprzedaży w PKN Orlen w latach 2011-2012.
"Nigdy nie miałam sytuacji, że ktokolwiek mnie zmuszał"
Zapytana, czy pamięta z czasów, kiedy zasiadała w zarządzie państwowej spółki, by ktoś zmuszał ją do przelewania pieniędzy na partię polityczną, odparła: - Nie, nigdy tak nie było.
- Ani w czasach, kiedy byłam członkiem zarządu Orlenu, czy później prezesem PGNiG. Nigdy nie miałam sytuacji, że ktokolwiek mnie zmuszał, zresztą nigdy nie przelałam na żadną partię polityczną ani złotówki - podkreśliła.
Powiedziała, że wielu menadżerów, którzy przychodzą do państwowych przedsiębiorstw z sektora prywatnego, później do niego wraca. - Jeżeli popatrzeć na tych, którzy byli, to wszyscy są tak jak ja w firmach zagranicznych, czy nadal funkcjonują bardzo wysoko w biznesie i nie znikają z niego - stwierdziła.
Według niej "ci menadżerowie z sektora prywatnego nigdy nie opłacali się partii". - Nikt, kto chce pozostać w sektorze prywatnym i nie jest menadżerem politycznym nie opłacał się partii. Oczywiście można mieć swoje sympatie, można kogoś wspierać, każdy z nas ma poglądy polityczne, tyle tylko, że naszym interesem i najważniejszą rzeczą, przed którą staje każdy menadżer, prezes, członek zarządu to ochrona interesu akcjonariuszy i myślenie o pracownikach i rozwoju firmy. Polityka ma wspierać ten proces - zaznaczyła.
- Nie znam wśród moich przyjaciół i znajomych, z zastrzeżeniem sektora prywatnego, by w ten sposób postępowali - zapewniła. W jej opinii "to byłaby forma spłacania jakiegoś zobowiązania, odwdzięczania się za stanowisko". - Nas wybierali renomowani światowi headhunterzy na takie stanowiska - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24