Żadna z tych okoliczności, które zostały podczas tej konferencji prasowej wskazane, nie łączy się w jakąś logiczną opowieść. Oczywiście, pojedyncze wypowiedzi brzmiały bardzo przekonująco, jednak całość tej konferencji uważam za piętrową manipulację i znowu próbę obciążenia odpowiedzialnością za to zdarzenie i reakcję opinii publicznej na nią panią Joannę - mówiła w TVN24 jej pełnomocniczka, Kamila Ferenc, po konferencji prasowej komendanta głównego policji.
Komendant główny policji Jarosław Szymczyk zaprezentował na konferencji prasowej nagrania, na których zarejestrowano wezwanie na numer alarmowy przez lekarkę pani Joanny oraz przyjęcie zgłoszenia w tej sprawie przez policję. Na pytanie TVN24 o czynności dokonane przez policję w szpitalu Szymczyk odpowiedział, że "jest to normalna procedura w przypadku osób, co do których mamy podejrzenie, że chcą targnąć się na własne życie".
CZYTAJ TAKŻE: Sprawa pani Joanny. Policja pokazała nagrania
W ostatnich dniach trwa dyskusja o sprawie pani Joanny, która zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Fizycznie i psychicznie poczuła się źle. Powiadomiła o tym swoją lekarkę. W krakowskim szpitalu spotkało ją przesłuchanie i rewizja ze strony policji. Funkcjonariusze zabrali jej laptop i telefon. Sprawę przedstawiły "Fakty" TVN.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptopa i telefon
Sąd, rozpatrując skargę na zabranie telefonu i nakazując jego zwrot, przypomniał policjantom, że pani Joanna nie była podejrzaną ani nawet nie brano pod uwagę stawiania jej zarzutów.
Ferenc: jutro zostanie złożone zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa
- Żadna z tych okoliczności, które zostały podczas tej konferencji prasowej wskazane, nie łączy się w jakąś logiczną opowieść. Oczywiście, pojedyncze wypowiedzi brzmiały bardzo przekonująco, jednak całość tej konferencji uważam za piętrową manipulację i znowu próbę obciążenia odpowiedzialnością za to zdarzenie i reakcję opinii publicznej na nią panią Joannę. Panią Joannę, która stała się ofiarą działań policji, nie na odwrót - skomentowała konferencję pełnomocniczka pani Joanny, Kamila Ferenc.
- Jutro w Krakowie do prokuratury okręgowej zostanie złożone zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z artykułu 231. Kodeksu karnego, czyli nadużycia przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych. W tym wypadku policjantów działających na szkodę interesu prywatnego pani Joanny - zapowiedziała prawniczka.
§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. § 3. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie i wyrządza istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. § 4. Przepisu § 2 nie stosuje się, jeżeli czyn wyczerpuje znamiona czynu zabronionego określonego w art. 228.
Ferenc: postanowienie sądu stwierdza, że działanie policji było bezprawne
Pełnomocniczka odniosła się także do faktu zabrania telefonu pani Joannie przez policjantów. - W świetle prawa policjanci nie mieli prawa, nie mogli zabrać telefonu pani Joannie. Potwierdza to postanowienie sądu rejonowego w Krakowie. Ono jest już upublicznione i z niego jasno wynika, że działania policjantów były bezprawne - stwierdziła Kamila Ferenc
Czytaj więcej: Sąd: pani Joanna została de facto ukarana za czyn, który nie może zostać jej przypisany
- Gdyby przełożeni tych policjantów chcieli wyciągnąć jakieś konsekwencje służbowe czy dyscyplinarne, to na podstawie zażalenia, które zostało uwzględnione, sąd przyznał nam rację, na podstawie samego tego zażalenia już wyciągnęliby te konsekwencje albo wszczęli kontrolę - dodała.
Ferenc: z nagrania wynika, że policjanci przeszkadzali wręcz w kontakcie lekarzy z pacjentką
Generał Szymczyk pytany był przez TVN24 podczas konferencji prasowej o działania podjęte przez policję w szpitalu. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mamy do czynienia z osobą usiłującą popełnić samobójstwo, abyśmy nie przeprowadzili przeszukania tej osoby pod kątem posiadania przedmiotów, narzędzi czy być może substancji, które mogłoby służyć do popełnienia tego samobójstwa - odpowiedział.
Prawniczka zaprzeczyła informacji, że miało istnieć ryzyko dokonania przez panią Joannę próby samobójczej. - Pani Joanna ma zupełnie inną wersję tej rozmowy z lekarką, ale zostawmy to na moment. Natomiast jeżeli nawet byłaby taka sytuacja, że jest osoba w kryzysie psychicznym, to absolutnie żadne z tych działań policji, które miały miejsce w stosunku do pani Joanny, nie mają na celu pomocy - stwierdziła.
Czytaj więcej: "Dominuje kultura wykonania polecenia za wszelką cenę". Ekspert o działaniach policji
Odniosła się także do faktu przeszukania pani Joanny przez policjantów. - Od tego są lekarze, to oni mogą sprawdzić, czy przypadkiem gdzieś nie jest schowana, załóżmy, żyletka do odebrania sobie życia. To oni przeprowadzają badania. Tymczasem z nagrania wynika, że policjanci przeszkadzali wręcz w kontakcie lekarzy z pacjentką - powiedziała.
- Jedyną osobą potencjalnie pokrzywdzoną w tej sprawie jest pani Joanna. Jeżeli ona czułaby, że ktoś jej zagraża, że ktoś jej sprzedał leki, które jej zaszkodziły, toby o tym powiedziała i ratownikom medycznym, i policji. Natomiast ona była świadoma tego, że przerywa swoją ciążę. Prosiła tylko o wsparcie w swoim trudnym momencie życiowym, wsparcie medyczne - dodała.
- Pani Joanna była pod opieką lekarki psychiatrycznej i to był główny powód kontaktu z tą lekarką. Nie samo zażycie tych tabletek - zaznaczyła.
Ferenc: policja nie rozumie, że przekracza granice swoich uprawnień
- Próba tej rewizji osobistej, w momencie w którym pani Joanna jest w szpitalu, wokół lekarzy, w ogóle wtargnięcie do gabinetu lekarskiego przez funkcjonariuszy czy funkcjonariuszki, w ogóle nie powinno mieć miejsca. Wszystkie te czynności, jeżeli nawet policja chciała sprawdzić, kto sprzedał te leki, czy nie dystrybuuje ich na terenie Polski, czy one mają jakiś prawidłowy skład, mogła to zrobić po interwencji medycznej wobec pani Joanny, kiedy ona by się uspokoiła - powiedziała pełnomocniczka pani Joanny.
- Absolutnie nie wolno było jej wtedy zadawać natrętnych pytań, ona po prostu była przesłuchiwana, nawet jeżeli nie postawiono jej w sposób formalny zarzutów. Zabrano jej, bez w ogóle poinformowania o tym, laptop, potem ten telefon, konieczność tej rewizji, w ogóle otoczenie ją tym kordonem policji. Jeżeli przyjeżdża pogotowie ratunkowe i widzi, w jakiej sytuacji w mieszkaniu jest dana osoba, potem przewozi tę osobę do szpitala, to naprawdę jest w stanie zabezpieczyć ją przed ewentualnym targnięciem się na swoje życie - dodała.
- Reakcja policjantów była nadmierna i niestety to jest ciągły błąd policji, że policja nie rozumie, że przekracza granice swoich uprawnień i wykorzystywania siły i czasami też przymusu bezpośredniego. Policja nie jest od tego, żeby uszczęśliwiać ludzi na siłę. Tak długo, jak pani Joanna nie zgłaszała, że ktoś w stosunku do niej próbuje czy próbował popełnić przestępstwo, tak długo lekarze powinni od tematu jej aborcji trzymać się z daleka - dopowiedziała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24