Sąd: pani Joanna została de facto ukarana za czyn, który nie może zostać jej przypisany

Policja zapewnia, że chciała pomóc pani Joannie. Pracownik SOR-u: nie czuliśmy, że są po to
Krystyna Kacpura o działaniach w sprawie pani Joanny: to była jakby zaplanowana przemoc
Źródło: TVN24

Zatrzymanie telefonu pani Joanny było niezgodne z prawem - orzekł sąd, rozpatrując zażalenie na działania policjantów. Jak czytamy w uzasadnieniu, zatrzymanie telefonu "przekroczyło granice niezbędne dla osiągnięcia celu", pani Joanna "została de facto ukarana za czyn, który nie może zostać jej przypisany".

W ostatnich dniach trwa dyskusja o sprawie pani Joanny, która zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Fizycznie i psychicznie poczuła się źle. Powiadomiła o tym swoją lekarkę. W krakowskim szpitalu spotkało ją przesłuchanie i rewizja ze strony policji. Funkcjonariusze zabrali jej laptopa i telefon. Sprawę przedstawiły "Fakty" TVN.

CZYTAJ WIĘCEJ: "Ujawnienie danych wrażliwych". RPO pyta policję o podstawę prawną

Sąd: zatrzymanie telefonu było niezgodne z prawem

27 czerwca Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy rozpatrzył zażalenie na zabranie pani Joannie telefonu, złożone przez jej pełnomocniczkę.

Sąd uznał zatrzymanie telefonu "za niezgodne z prawem" i nakazał jego zwrot.

W uzasadnieniu czytamy, że sąd "miał możliwość zapoznania się z opisem przedmiotowego zdarzenia płynącym li tylko z notatek urzędowych sporządzonych przez funkcjonariuszy policji, ale już z nich wynika nieszczególnie obiektywne ocenianie przez nich sytuacji".

"Na poparcie tego można zacytować stwierdzenie z notatki, jakoby nie utrudniali w żaden sposób czynności medycznych, a jednocześnie policjanci legitymowali będących w pracy w szpitalu lekarzy oraz sugerowali im zasłanianie kotarami pacjentów niekoniecznie chcących być świadkami ich interwencji" - napisał sąd.

Jak dodał, "ten kontekst ma znaczenie przy ocenie podnoszonego przez policjantów twierdzenia o rzekomej dobrowolności wydania przez Joannę (...) telefonu, które to twierdzenie cierpi na niedostatki w świetle innego fragmentu opisu przez funkcjonariuszy, z którego wynika, że Joanna (...) wcale nie chciała wydać telefonu".

"To ten opis zdecydowanie bardziej odpowiada wskazaniom wiedzy i doświadczenia życiowego, wedle których powszechnie wiadomo jest, że telefony komórkowe stały się swoistym centrum życiowym i ich utrata jest bardzo dotkliwa" - napisano w uzasadnieniu decyzji.

Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptop i telefon
Źródło: Renata Kijowska/Fakty TVN

Sąd: została de facto ukarana za czyn, który nie może zostać jej przypisany

"Współpracując z policją, wymieniona (Joanna - red.) jednoznacznie wskazała, w jaki sposób zamówiła tabletki wczesnoporonne, to jest przez internet za pośrednictwem notebooka, który też został jej zatrzymany. W żadnym miejscu akt nie było śladu ustaleń/podejrzeń, że posłużyła się w tym celu telefonem komórkowym" - zaznaczono.

Dlatego - wskazał sąd - "nie było podstaw do przyjęcia, że ów telefon komórkowy może stanowić dowód w sprawie, wobec czego jego zatrzymanie przekroczyło granice niezbędne dla osiągnięcia celu czynności i zasadne są zarzuty podniesione w zażaleniu przez pełnomocnika skarżącej".

"Takim postąpieniem ze strony funkcjonariuszy policji Joanna (...) została de facto ukarana za czyn, który w świetle treści art. 152 k.k. nie może zostać jej przypisany. Powyższe rozważania uprawniały do stwierdzenia, iż czynność zatrzymania telefonu była niezgodna z prawem, co poskutkowało nakazem zwrotu telefonu" - napisał sąd w uzasadnieniu.

Dodał, że "zważywszy na wykazaną jednostronność w pochodzącym od funkcjonariuszy policji opisie sytuacji zaistniałej w szpitalu, pożądana byłaby na przyszłość ich większa wstrzemięźliwość przy dokonywaniu w warunkach szpitalnych czynności wobec osoby, której nie można postawić zarzutu".

Czytaj także: