Roman Giertych skomentował informacje o inwigilowaniu go przy pomocy oprogramowania Pegasus. - Z tego, co powiedzieli mi eksperci z Uniwersytetu w Toronto, którzy badali ten telefon, to było najbardziej agresywne używanie Pegasusa, jakie oni obserwowali - powiedział na nagraniu. Dodał, że "dzień po dniu, godzina po godzinie" rząd PiS-u chciał wiedzieć, co robi.
Grupa badawcza Citizen Lab działająca przy Uniwersytecie w Toronto przedstawiła w poniedziałek analizę, z której wynika, że mecenas Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek byli inwigilowani przy pomocy oprogramowania Pegasus.
Z analizy wynika, że telefon Giertycha w 2019 roku był zhakowany przynajmniej 18 razy.
Giertych: jakim prawem mi to zrobiono?
Do tych informacji Giertych odniósł się w nagraniu zamieszczonym na YouTubie. - Z tego, co powiedzieli mi eksperci z Uniwersytetu w Toronto, którzy badali ten telefon, to było najbardziej agresywne używanie Pegasusa, jakie oni obserwowali. Dzień po dniu, godzina po godzinie rząd PiS-u chciał wiedzieć, co ja robię. Miał taką potrzebę, aby wiedzieć, z kim rozmawiam, używania mikrofonów, kamer, do nagrywania tego, co się wokół mnie dzieje - powiedział mecenas.
- To, że to jest oczywiste przestępstwo, naruszenia tajemnicy adwokackiej, tajemnicy obrończej i praw człowieka, to jest jedna rzecz. Druga, że to pokazuje polski rząd obecny jako kraj w rodzaju takiego Egiptu, Syrii, gdzie rządzący absolutnie nie liczą się z żadnymi prawami demokratycznej opozycji, tylko używają programów wojskowych, bo Pegasus jest programem wojskowym. Jest uznawany za broń po prostu do walki o zachowanie władzy - mówił na nagraniu Giertych.
- Tak jak PiS używał to do walki o zachowanie władzy w roku 2019, obawiając się najprawdopodobniej taśmy z Jarosławem Kaczyńskim i Geraldem Birgfellnerem, jak ten drugi wręczał Kaczyńskiemu 50 tysięcy złotych w kopercie dla księdza (Rafała - red.) Sawicza. Albo też obawiali się taśm z afery podkarpackiej, z którą się zetknąłem, reprezentując rodzinę zmarłego Dawida Kosteckiego, który rzekomo powiesił się na Białołęce w bardzo tajemniczych okolicznościach - dodał.
Giertych: tajemnica obrończa jest tajemnicą świętą
- Tak więc zostali złapani - pan (Zbigniew - red.) Ziobro i (Bogdan - red.) Święczkowski. Nie wiem, panowie, czego szukaliście w moim telefonie, ale wiem, że nie powinniście się byli dać złapać, bo teraz cały świat będzie was uznawał za zwyczajnych bandytów - ocenił.
Dodał, że "tajemnica obrończa jest tajemnicą świętą od tysięcy lat i można powiedzieć, że w Polsce naruszenie tej tajemnicy obrończej tak drastyczne zostało ujawnione po raz pierwszy".
Giertych zapowiada zawiadomienie do włoskiej prokuratury
- Mieliście pecha panowie, że dwie rozmowy, dwa dni takich infekcji (w telefonie - red.) zostały odnalezione na terenie Republiki Włoskiej. We wrześniu dwa lata temu i w październiku byłem dwa dni we Włoszech i tam prowadziłem rozmowy z klientami. Rozmowy też polityczne na zlecenie Donalda Tuska - powiedział Giertych.
Przekazał, że "zgodnie z właściwością miejscową, będzie zmuszony złożyć wniosek do prokuratury włoskiej, zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pana (Mariusza - red.) Kamińskiego, Kaczyńskiego, Ziobrę, Święczkowskiego i inne osoby, które brały w tym technicznie udział".
- Mam nadzieję, że panowie będziecie szybko postawieni przed prokuratorem i wyjaśnicie, jak to się stało, że akurat mecenasa Giertycha postanowiliście potraktować tą bronią, jaką jest program Pegasus przeznaczony do walki z terrorystami - powiedział.
- Jakim prawem mi to zrobiono? Jakim prawem pan (Zbigniew - red.) Ziobro, (Bogdan - red.) Święczkowski z (Mariuszem - red.) Kamińskim słuchali moich prywatnych rozmów z żoną i z innymi? Jakim prawem wchodzili z butami do mojej kancelarii i słuchali rozmów z klientami, którzy mają prawo do tajemnicy adwokackiej? - pytał.
"Ten telefon był w mojej sypialni, był jak się spowiadałem"
W rozmowie z reporterem "Faktów" TVN Giertych powiedział, że "jest w pewnego rodzaju szoku z tego powodu, że to nie jest tylko kwesta inwigilacji takiej, że ktoś pana śledzi czy podsłuchuje pana telefon". - Ten program pozwala wnikać w najbardziej intymne kwestie ludzkiego życia. Ten telefon był w mojej sypialni. Był, jak się spowiadałem, był ze mną w rozmowach prywatnych z klientami. W ich intymnych różnych szczegółach. Uczestniczył w ten czy inny sposób - mówił.
- Oczywiście myśmy zachowywali pewne zasady bezpieczeństwa, ale tego się nie da uniknąć. Każdy, kto ma telefon, wie o tym, że on jest po prostu nieodłączną częścią naszego życia, więc jeżeli zamienia się telefon w urządzenie nagrywające nasze życie, to to jest pewnego rodzaju obnażenie, które jest bardzo nieprzyjemne i bardzo godzące w najbardziej fundamentalne odczucia moje i mojej rodziny - dodał.
Według Giertycha "pogwałcono najbardziej fundamentalne prawa, można powiedzieć człowieka, nie mówiąc już, że pogwałcono również prawa jego klientów do prywatności, do tajemnicy".
Oświadczenie rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn oświadczył we wtorek na Twitterze, że "w Polsce kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratura Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd". "Każde użycie metod kontroli operacyjnej uzyskuje wymagane prawem zgody - w tym zgodę sądu" - dodał.
"Polskie służby działają zgodnie z prawem. Sugestie, że polskie służby wykorzystują metody pracy operacyjnej do walki politycznej, są nieprawdziwe" - czytamy.
"Z uwagi na ograniczenia prawne nie odnosimy się do pytań dotyczących tego, czy konkretne metody i formy pracy operacyjnej są stosowane w Polsce. Nie informujemy również czy wobec konkretnych osób były stosowane metody kontroli operacyjnej" - napisał Żaryn na Twitterze.
Dodał, że Giertych "usłyszał poważne zarzuty w śledztwie dotyczącym przestępczości gospodarczej".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Roman Giertych