"Nie chcę się tutaj pomylić, przekazałem kopertę, pan Kaczyński z kopertą wszedł do swojego pokoju, gdzie pan Sawicz już siedział" - tak według czwartkowej "Gazety Wyborczej" zeznał Gerald Birgfellner w prokuraturze. Austriacki biznesmen pytany był między innymi o przekazanie koperty z pieniędzmi księdzu Rafałowi Sawiczowi zasiadającemu w radzie Instytutu imienia Lecha Kaczyńskiego, właściciela spółki Srebrna.
15 lutego "Gazeta Wyborcza" informowała, że według austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zimą 2018 roku nakłonił go do wręczenia 50 tysięcy złotych, które miały trafić do księdza Rafała Sawicza zasiadającego w radzie Instytutu imienia Lecha Kaczyńskiego, właściciela spółki Srebrna. Jego podpis był ważny, ponieważ bez zgody całej rady fundacji spółka Srebrna, na której gruncie miały stanąć dwie wieże w centrum Warszawy, nie mogłaby formalnie uczestniczyć w inwestycji.
Między innymi o kopertę zawierającą 50 tysięcy złotych i przeznaczoną dla księdza Sawicza austriacki biznesmen miał być pytany w warszawskiej prokuraturze okręgowej.
13 marca Birgfellner po raz szósty zeznawał w tej sprawie, w ramach postępowania sprawdzającego w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego.
"Ksiądz przyjdzie i potrzebuje pieniędzy"
W czwartek "Gazeta Wyborcza" przytoczyła fragmenty zeznań Birgfellnera dotyczących koperty z kwotą 50 tysięcy złotych.
[Kaczyński - przyp. red.] "powiedział mi, że by zdobyć podpis, musimy księdzu coś zapłacić. Ja się zapytałem, ile musimy mu zapłacić? On [Kaczyński - red.] powiedział: 100 tysięcy zł. Mnie się wydawało, że my zapłacimy wtedy, kiedy będziemy mieć kredyt, ale on [Kaczyński - red.] powiedział: 'nie, ksiądz przyjdzie i potrzebuje pieniędzy", ja powiedziałem, że nie mogę tak szybko zdobyć 100 tysięcy zł, mogę tak na szybko z moich prywatnych pieniędzy zdobyć 50 tysięcy złotych" - cytuje zeznania Austriaka "Gazeta Wyborcza".
"To była ładna paczka"
Dziennik przytacza również dalsze działania Birgfellnera w tej sprawie. Austriak zeznał, że po tej rozmowie otrzymał telefon z centrali Prawa i Sprawiedliwości przy ulicy Nowogrodzkiej, "że powinienem wypłacić 50 tysięcy złotych z banku z mojego prywatnego konta i zawieźć je na Nowogrodzką".
13 marca - cytuje "Wyborcza" - Birgfellner zeznał: "musiałem nawet pojechać do drugiego banku, ponieważ w tym oddziale banku nie mieli tyle pieniędzy (...), to był bank Pekao SA przy Grzybowskiej. To można sprawdzić."
Dziennik dodaje, że Birgfellner miał 50 tysięcy złotych, które dostał w banku w stuzłotowych banknotach. Miał stwierdzić, że "to była ładna paczka". Jak pisze gazeta - Birgfellner zawiózł ją do partyjnej centrali PiS.
Birgfellner: poinformowano mnie, że podpis został złożony
Dalej "Gazeta Wyborcza" opisuje sam moment przekazania koperty z 50 tysiącami złotych. Jak czytamy, po przyjeździe do siedziby PiS przy Nowogrodzkiej Birgfellner widział tam Sawicza i dostał informację, że ksiądz podpisał uchwałę.
"Nie chcę się tutaj pomylić, przekazałem kopertę, pan Kaczyński z kopertą wszedł do swojego pokoju, gdzie pan Sawicz już siedział. Gdzieś około 20 minut później pan Sawicz wyszedł, jeszcze wydaje mi się, siedział koło pani Basi [zaufana sekretarka Kaczyńskiego, Barbara Skrzypek - przyp. red.], podaliśmy sobie dłonie i ponownie weszliśmy z panem Kaczyńskim do pokoju. Wtedy poinformowano mnie, że podpis został złożony, i wydaje mi się, że wtedy mi tę uchwałę przekazał" - cytuje zeznania Birgfellnera "Wyborcza".
Prokuratura: zeznania Birgfellnera nieścisłe, ogólne i niepełne
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Łukasz Łapczyński, odnosząc się w czwartek do publikacji "Gazety Wyborczej", odpowiedział, że "zeznania złożone dotychczas przez austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera są "nieścisłe, ogólne i niepełne".
- Budzą wątpliwości i dlatego wymagają szczegółowej weryfikacji i analizy pod względem ich wiarygodności - przekazał prokurator. Łapczyński dodał, że austriacki biznesmen "najczęściej zasłania się niepamięcią i udziela zdawkowych informacji".
Prokuratura przyznała, że Birgfellner o "rzekomym przekazaniu koperty z pieniędzmi wspomniał na drugim przesłuchaniu", czyli 13 lutego, jednak "na szczegółowe pytania prokuratora nie potrafił udzielić informacji". Kolejne informacje na temat przekazania 50 tysięcy złotych Austriak miał podać podczas przesłuchania 13 marca.
- Ani za pierwszym, ani za drugim razem nie wyjaśnił, komu miałby przekazać pieniądze, ani kto miał być tego świadkiem - powiedział prokurator Łapczyński.
Posłowie PO składają zażalenie
W czwartek przytaczane przez "Wyborczą" zeznania Birgfellnera komentowali na konferencji sejmowej posłowie PO Marcin Kierwiński, Cezary Tomczyk i Krzysztof Brejza.
Kierwiński podkreślił, że ujawnione przez "GW" zapisy rozmów między austriackim biznesmenem a prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim ujawniły "wielką aferą polityczną na szczytach władzy".
Przypomniał, że 50 dni temu Platforma Obywatelska składała w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. - I przez te 50 dni w tej sprawie nie zdarzyło się od strony organów państwa kompletnie nic. Od wczoraj wiemy, że zaskarżenie na bezczynność prokuratury złożyli mecenasi austriackiego przedsiębiorcy. Dzisiaj takie zażalenie składamy my. Składamy zażalenie do prokuratury regionalną w Warszawie na bezczynność prokuratury w związku z naszym wnioskiem, które składaliśmy ponad 50 dni temu - powiedział poseł PO.
Kierwiński dodał, że zawiadomienie posłów PO wskazuje na możliwość popełnienia przestępstwa przez "funkcjonariuszy PiS i samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego". - Nie dostaliśmy nawet informacji o tym, czy postępowanie zostało wszczęte, czy odmówiono wszczęcia tego postępowania - zaznaczył.
Cezary Tomczyk poinformował, że posłowie PO ponowią złożony już wcześniej do Centralnego Biura Antykorupcyjnego wniosek o zbadanie oświadczeń majątkowych lidera Prawa i Sprawiedliwości.
"Sprawę będziemy mogli rozwiązać dopiero kiedy wróci normalność"
Jakub Stefaniak, rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego ocenił, odnosząc się do urzędu prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, który sprawuje Zbigniew Ziobro, że "dzisiaj prokuraturą kieruje polityk z bagażem doświadczeń niekoniecznie pozytywnie ocenianych przez Polaków".
- Tak naprawdę sprawę będziemy mogli rozwiązać dopiero, kiedy wróci normalność, kiedy wygramy wybory i wrócimy do stanu poprzedniego, jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości. Czyli rozdziału funkcji prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości, bo to się nie sprawdza - wskazał.
- Jest spór i to powinien rozstrzygać sąd cywilny i to jest meritum sprawy - skomentował tę sprawę senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski. Ocenił, że to, "co robi opozycja, to jest nadawanie tej sprawie absolutnie wymiaru politycznego i wykorzystywanie tej sprawy do celów politycznych". - Sądzę, że takie działanie opozycji utrudnia opinii publicznej wyrobienie sobie poglądu co do istoty tej sprawy - ocenił senator.
Reakcja księdza Sawicza
"Jestem zdumiony zamieszaniem i skalą zmanipulowanych informacji wokół mojej osoby. Wiele z nich zawiera nieuprawnione sugestie i niedopowiedzenia, przedstawiające mnie w jak najgorszym świetle. Od kilku tygodni czuję się obiektem brutalnych ataków medialnych i nagabywania. Proszę, aby traktować mnie - jak wcześniej - jako osobę prywatną w najszerszym tego słowa rozumieniu. Chciałbym, aby moje dane osobowe w rozumieniu obowiązujących od maja 2018 roku przepisów były możliwie najbardziej chronione i respektowane" - czytamy w oświadczeniu.
Sawicz zaznaczył, iż wchodząc w skład Rady Fundacji Instytut imienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego uważał, "że nie będzie to działalność publiczna". Dodał, że nadal tak uważa.
"Od lipca 2016 roku nigdy nie prowadziłem i nie prowadzę działalności publicznej i uważam, że zasługuję na ochronę prywatności mojej i moich najbliższych. Niestety - ta prywatność w ostatnim czasie była naruszana przez dziennikarzy i ich publikacje; mam nadzieję, że to już się nie będzie powtarzać" - napisał.
"Taśmy Kaczyńskiego"
W końcu stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 roku między innymi prezesa Prawa i Sprawiedliwości z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem dotyczącej planów budowy w Warszawie wieżowca przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.
Złożone pod koniec stycznia zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy.
Decyzja o wszczęciu lub niewszczęciu śledztwa nie została jeszcze podjęta. W środę drugi z pełnomocników Austriaka, mecenas Roman Giertych poinformował o złożeniu zażalenia na bezczynność prokuratury w tej sprawie.
Autor: mjz//now / Źródło: Gazeta Wyborcza, PAP