Mimo licznych zapewnień Janusza Palikota (PO) o zawieszeniu publicznej debaty na temat prezydenta, poseł PO nie daje za wygraną. Tym razem Palikot domaga się wyjaśnień w sprawie wysokich premii (ponad 50 tys. zł w 2008 roku), jakie miał - jego zdaniem - przyznać sobie Lech Kaczyński.
Bez rekwizytów, ale przed Pałacem Prezydenckim - właśnie tam Janusz Palikot zorganizował swoją konferencję prasową. - Postanowiłem, zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej, zwrócić się publicznie o przedstawienie rzetelnych dowodów, dla których prezydent przyznał sobie tak wysoką premię - mówił Palikot. Jak wyjaśnił, premia wysokości 50 tys. zł, zwłaszcza w czasach kryzysu, powinna być "szczególnie uzasadniona".
Poseł PO pytał też, czy inni pracownicy Kancelarii Prezydenta - a zwłaszcza jej szef, Piotr Kownacki - dostali podobne nagrody.
Zaznaczył, że jeśli nie otrzyma odpowiedzi na postawione teraz pytanie, zamierza zwrócić się do Rzecznika Praw Obywatelskich. W tym przypadku RPO powinien sprawdzić - według Palikota - czy nie zachodzi tu "coś na kształt rasizmu, że jednym wolno wiedzieć, a innym nie".
Awantury polityczne to jego specjalność
Palikot był autorem serii politycznych awantur wywołanych wypowiedziami na temat prezydenta. Domagał się natarczywie raportu o stanie zdrowia głowy państwa, sugerując alkoholizm, nazwał też Lecha Kaczyńskiego chamem. W lutym warszawski sąd utrzymał decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie znieważenia przez niego prezydenta.
Poseł PO zarzucił też byłej minister rozwoju regionalnego Grażynie Gęsickiej "polityczną prostytucję", a na swoim blogu sugerował, że Jarosław Kaczyński jest gejem. Zarząd Platformy rekomendował wówczas klubowi partii usunięcie Palikota z funkcji przewodniczącego komisji "Przyjazne Państwo". Palikot jednak sam zrezygnował.
mon/la
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24