W traktacie ustanawiającym Sojusz Północnoatlantycki nie ma nic o warunkowości zasady "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef MSZ odniósł się do pomysłów płynących ze środowiska ubiegającego się o nominację republikanów w nadchodzących wyborach prezydenckich Donalda Trumpa, według których artykuł 5 obejmowałby tylko państwa NATO wypełniające zobowiązanie wydawania dwa procent PKB na obronność. Sikorski zapewnił, że "nie będziemy popierać tej koncepcji".
W rozmowie z Reutersem doradzający Donaldowi Trumpowi w sprawach bezpieczeństwa Keith Kellogg powiedział, że jego zdaniem członkowie NATO, którzy nie przeznaczają dwóch procent swojego PKB na obronność, powinni zostać pozbawieni ochrony Sojuszu wynikającej z art. 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. - Tam, skąd pochodzę, sojusze mają znaczenie. Ale jeśli ma się zamiar być częścią sojuszu, trzeba wnieść do niego swój wkład, być częścią tego sojuszu - tłumaczył. W jego opinii NATO mogłoby stać się "sojuszem wielopoziomowym". Jak pisze Reuters, Kellogg nie chciał zdradzić, czy rozmawiał o swoim pomyśle z Trumpem, jednak zaznaczył, że obaj często rozmawiają o przyszłości NATO.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co dalej z NATO, jeśli wybory wygra Trump? Jego doradca chce zmian. Chodzi o artykuł 5
Na czwartkowym briefingu prasowym o takie pomysły został zapytany minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
- Takie rozwiązanie byłoby pozatraktatowe. W traktacie waszyngtońskim ustanawiającym Sojusz Północnoatlantycki nie ma nic o warunkowości zasady "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - powiedział Sikorski.
Zaznaczył, że trzeba też pamiętać, że "w przeszłości nawet kraje, które nie wydawały dwa procent PKB na obronność, wysyłały kontyngent czy to do Iraku, czy do Afganistanu". - I to były nawet kraje w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, i nie mówię o Niemczech, więc ten wkład we wspólną obronność może przybierać różne postaci - dodał.
Szef MSZ podkreślił, że dziwi się tym, którzy próbują tłumaczyć te koncepcje, jakby to Polski nie dotyczyło. Zaznaczył, że Polska i "w tej chwili już wszystkie kraje frontowe wydają dwa procent lub grubo ponad dwa procent PKB" na obronność.
CZYTAJ TEŻ: "Jak to nas nie dotyczy, skoro to rujnuje NATO?" Echa reakcji prezydenta na słowa Trumpa
Zatem - stwierdził - jeśli koncepcja, o której mowa, miałaby się ziścić, to Rosjanie mieliby wolną rękę, żeby iść dalej na Zachód. - I, żeby, jak powiedział kandydat Trump, mogli tam robić, co chcą. Tylko najpierw musieliby się tam dostać, co mogłoby nie być bez konsekwencji dla nas, więc nie będziemy popierać tej koncepcji - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Słowa Trumpa o NATO i Rosji. Reakcja Joe Bidena
Donald Trump podczas sobotniego wiecu w Karolinie Południowej zrelacjonował rozmowę z jednym z szefów państw NATO, nie wymieniając jednak jego nazwiska. - Jeden z prezydentów dużego kraju zapytał mnie: no cóż, proszę pana, jeśli nie zapłacimy i zostaniemy zaatakowani przez Rosję, czy będzie pan nas chronił? Odpowiedziałem: "Nie, nie będę was chronił. Właściwie zachęcałbym ich (Rosję - red.), żeby zrobili z wami, co chcą. Musisz zapłacić" - mówił Trump.
Wypowiedź skrytykował m.in. Biały Dom. Urzędujący prezydent USA Joe Biden ocenił, że słowa Trumpa to "niebezpieczny i, co szokujące, szczerze, nieamerykański sygnał dla świata".
Na kolejnym wiecu Trump nie wycofał się ze swoich słów. - Stany Zjednoczone płaciły niemal za wszystko. To było straszne - mówił w Karolinie Południowej. Polityk przytoczył również historię dotyczącą wydatków na obronność jednego z krajów, który miał odwiedzić, będąc prezydentem.
Źródło: PAP, tvn24.pl