Choć był groźny dla otoczenia, całe życie cieszył się wolnością. W szale obciął sobie dłoń, znęcał się nad matką i zastraszał sąsiadów. Prokuratura nie doprowadziła ani do skazania, ani do zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym mężczyzny z dolnośląskiego Wlenia, którego bało się całe miasteczko. W lutym zabił matkę. "Blisko Ludzi" w każdą sobotę na antenie TVN24 o godzinie 20.00.
Mężczyzna nie został w porę odizolowany od społeczeństwa, więc w końcu dopuścił się najcięższej zbrodni. Z 10 na 11 lutego zabił własną matkę. Zaatakował prawdopodobnie, gdy spała. Zadał jej kilka ciosów ostrym narzędziem, a potem podduszał wkładając głowę do skrzyni wersalki i zatrzaskując. Nie mógł udusić jej gołymi rękami, bo jedną lata temu sobie odrąbał.
Dopiero po dokonaniu zabójstwa 47-letni Artur D. znalazł się pod kluczem. Policja go zatrzymała, a prokuratura złożyła wniosek o areszt. Zanim mężczyzna zostanie osądzony, musi przejść kilkutygodniową obserwację w zamkniętym oddziale szpitala psychiatrycznego.
Częściowo ubezwłasnowolniony i niepoczytalny
Artur D. jest doskonale znany miejscowej policji. Wielokrotnie był kierowany na badania psychiatryczne. Za każdym razem opuszczał jednak szpital w Bolesławcu na własną prośbę. Mimo strachu mieszkańców i ostrzeżeń pomocy społecznej wysyłanych do prokuratury, biegli psychiatrzy, choć stwierdzali chorobę psychiczną, godzili się, by mężczyzna pozostawał na wolności.
- To nie jest tak, że my możemy wszystko, tylko dlatego, że jest jakiś sygnał, że ktoś coś napisał - twierdzi Marcin Piekarski, prokurator rejonowy w Lwówku Śląskim. Jak mówi, zagrożenie było realne w dniu, w którym doszło do morderstwa, ale nie było realne trzy dni wcześniej. Artur D. mieszkał z 82-letnią matką w dwupokojowym mieszkaniu. Będąc chorym psychicznie, brał narkotyki i pił. Poza tym, że okaleczał sam siebie, bił matkę i zastraszał sąsiadów, dodatkowo dał się uwikłać w oszukańczy biznesowy proceder. Mimo że był częściowo ubezwłasnowolniony, założył firmę, która posłużyła zorganizowanej grupie przestępczej do wyłudzenia VAT-u i akcyzy. Przeciwko Arturowi D. wielokrotnie toczyły się sprawy karne. Jednak biegli zawsze twierdzili, że w chwili popełniania przestępstw miał zniesioną poczytalność i sprawy trzeba było umarzać. Jednocześnie psychiatrzy uznawali, że mężczyzna w sensie ogólnym nie stwarza zagrożenia i może przebywać na wolności. - Jak nie z młotkiem jakimś chodził, to z nożem - opowiada sąsiad Artura D.
Święte obrazki obok zdjęć nagich kobiet
W mieszkaniu mężczyzny i jego matki regularnie interweniowała policja. Reporterka "Blisko Ludzi" dotarła do świadka tych interwencji. - On jak zawsze niestworzone rzeczy wygadywał, że ma po prostu jakieś wizje. Mesjasz, Chrystus. No i przyjechała karetka i go zabrała. Tak się kończyły interwencje - wspomina świadek. - Matkę maltretował, lał ją. Chodziło się, gadało, nic! Przecież w szpitalu leżała, żebra połamane, ale wycofała sprawę - relacjonuje inny sąsiad Artura D. Mężczyzna miał urojenia na tle religijnym. W swoim pokoju wieszał święte obrazki obok zdjęć nagich kobiet. Na ścianach zapisywał też nielogiczne i chaotyczne myśli.
Po morderstwie tłumaczył prokuratorowi, że musiał zabić matkę, bo była diabłem. Skala problemów związanych z agresją i bezkarnością Artura D. była tak duża, że w ich rozwiązanie osobiście zaangażował się burmistrz. W urzędzie miasta organizowano spotkania władz z mieszkańcami, na których zastanawiano się, co można zrobić, by odizolować groźnego 47-latka. Nic to jednak nie pomagało, bo psychiatrzy badający mężczyznę na polecenie prokuratury konsekwentnie uznawali, że nie jest groźny. Wychodził więc na wolność.
Nawet burmistrz się boi
- Porażająca była informacja, kiedy na podstawie opinii biegłych psychiatrów stwierdzono, że on nie jest niebezpieczny, nawet po pobiciu matki w listopadzie zeszłego roku - wyznaje Artur Zych, burmistrz Wlenia i dodaje. - My wszyscy się boimy, że on może do nas wrócić. Dlaczego psychiatrzy nie dostrzegali, że chory psychicznie, uzależniony do narkotyków i nadużywający alkoholu mężczyzna jest groźny dla otoczenia? Tłumaczenia muszą co najmniej dziwić. Psychiatra z Bolesławca Tomasz Piss twierdzi, że Artur D. nie był stale niebezpieczny, a jedynie "bywał".
Gośćmi w studiu „Blisko Ludzi” byli: socjolog, kryminolog dr Paweł Moczydłowski, psycholog sądowy Teresa Gens, kryminolog prof. Piotr Girdwoyń oraz burmistrz Wlenia Artur Zych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24