Dyplomata i były ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf skomentował w TVN24 oświadczenie członków Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych w sprawie lex anty-TVN. - Każdy, nie tylko inteligentny, ale trochę doświadczony polityk potrafi zrozumieć, że to oznacza konkretne konsekwencje - stwierdził. Amerykanista i politolog, doktor Tomasz Płudowski zauważył, że w oświadczeniu zwrócono głównie uwagę na rolę niezależnych instytucji w państwach demokratycznych.
Grupa członków Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych wydała w piątek oświadczenie. Kongresmeni, wśród których są zarówno demokraci, jak i republikanie, ostrzegli, że przyjęcie w Polsce znowelizowanej ustawy o mediach wpisywałoby się w "niepokojący trend dotyczący niezależnych mediów w Polsce". Politycy napisali, że nowelizacja uderzy w inwestycję "amerykańskiej firmy medialnej Discovery, która jest właścicielem TVN24".
Oświadczenie kongresmenów komentował w piątek w TVN24 Ryszard Schnepf, dyplomata i były ambasador Polski w USA.
Schnepf o oświadczeniach amerykańskich senatorów i kongresmenów
- Niech nikogo nie zwiedzie taki poważny, ale jednocześnie w sumie kurtuazyjny ton tych oświadczeń - mówił Schnepf, odwołując się też do środowego oświadczenia amerykańskich senatorów w tej samej sprawie. Dodał, że "w ten sposób zwraca się uwagę innym rządom na zaniechania, na błędy, na też poważne kwestie".
- To nie brzmi jak groźba, bo amerykańska dyplomacja, amerykańscy politycy nie posługują się językiem bezpośredniego odgrażania się, czy też sugerowania, jakie mogą być konsekwencje. Każdy, nie tylko inteligentny, ale trochę doświadczony może polityk potrafi zrozumieć, że to oznacza konkretne konsekwencje - wyjaśnił.
Zdaniem Schnepfa nie jest to "wyłącznie przestroga", ale "zapowiedź prawdopodobnie posunięć, o których nie będziemy słyszeli". - Metoda amerykańska polega właśnie na tym, że mówi się elegancko, mówi się grzecznie, przypomina się, że może warto zrobić coś inaczej, ale później kroki, które są podejmowane, są na ogół twarde i bywają niezwykle bolesne - powiedział i przestrzegł polski rząd przed "lekceważeniem tych słów".
Jakie mogą być kroki USA?
Wśród kroków, które mogą podjąć USA, Schnepf wymienił brak kontaktów na wyższym szczeblu międzyrządowym, np. wizyt prezydenta USA w Polsce, zahamowanie lub wycofanie inwestycji. - Możemy się spodziewać, że w ślad za amerykańskim cofnięciem się, powstrzymaniem się, nastąpią inne kroki, które będą oznaczały poważne załamanie dla polskiej gospodarki - dodał.
Wspomniał też o kwestiach bezpieczeństwa. - To nie będzie oznaczać, że Amerykanie wycofają swoje wojska, ale mogą trochę je ograniczyć. Mogą też z mniejszym zapałem angażować się w odbudowę czy budowę polskiego potencjału obronnego. To może w końcu oznaczać, że w sytuacji krytycznej zabraknie politycznej decyzji, która dla nas będzie miała życiowe znaczenie - stwierdził.
- Z zimnej kalkulacji, w której z jednej strony jest interes Polski i polskie bezpieczeństwo, a z drugiej interes partii i utrzymanie się przy władzy, dokonano rachunku i panom z rządzącej partii wyszło, że stację należy niszczyć, bo to jest ważniejsze, nawet ryzykując relacje ze Stanami Zjednoczonymi, nawet ryzykując polskie bezpieczeństwo. To wynika trochę z tego, że jesteście państwo skutecznym obserwatorem i kontrolerem tego, co dzieje się w sferach rządowych, że odkrywane są afery, przykłady złodziejstwa, nepotyzmu są ujawnianie - ocenił Schnepf.
Stwierdził, że "ta gra na godności, na suwerenności rzekomej, jest dosyć podła". - Suwerenność we współczesnym świecie to nie jest jakiś XIX-wieczny wymysł, że każdy kraj może sobie osobno kształtować swój byt i inni nie będą na niego wpływać. Dzisiaj świat jest wspólnotowy, świat to jest globalna wioska. Trzeba uwzględniać interesy innych po to, żeby żyć wspólnie i żeby korzystać z tego, że możemy być w Unii Europejskiej, że możemy mieć za przyjaciół państwo amerykańskie i wiele innych - mówił gość TVN24.
"Clou podejścia Amerykanów"
Oświadczenie skomentował także amerykanista i politolog, doktor Tomasz Płudowski. - Widać, że jest to język dość delikatny, ale jak spojrzymy na treść, to strona amerykańska nie stara się tutaj narzucić żadnej decyzji, natomiast odwołuje się do polskiej tradycji, wspomina o Solidarności i wspólnych wartościach, zwłaszcza takich, które są ważne dla świata zachodniego, liberalnego - zauważył.
Było to nawiązanie do fragmentu oświadczenia: "od kiedy Solidarność pchnęła Polskę na drogę przemiany z dyktatury komunistycznej w liberalną demokrację, silne, stabilne oraz ponadpartyjne wsparcie dla stosunków polsko-amerykańskich bazowało na wspólnym wspieraniu zasad demokracji oraz podstawowych praw wszystkich naszych obywateli. Dlatego też wyrażamy rosnące zaniepokojenie trwającymi atakami na wolną prasę, niezawisłe sądownictwo oraz rządy prawa w Polsce".
- To jest właśnie clou podejścia Amerykanów - powiedział Płudowski. - Oni zwracają uwagę na wspólne wartości, które łączą Polskę, Stany Zjednoczone, ale też wszystkie kraje Zachodu, czyli kraje należące zarówno do Unii Europejskiej, jak i do NATO - wyjaśnił.
- Oni zwracają uwagę na to, że tak naprawdę była to decyzja Polaków, żeby dołączyć do tego świata. Polacy pragnęli wolności i udało im się to po wielu latach. Było to powszechnie, zarówno w Polsce, jak i na świecie, ocenione jako sukces. W związku z tym odejście od tych zasad byłoby zaprzeczeniem tej drogi, na której znaleźliśmy się z własnej woli - powiedział.
Amerykanista zauważył, że podpisani pod oświadczeniem politycy nie postawili na pierwszym miejscu interesów amerykańskich, czy biznesowych. Zwrócili natomiast uwagę, jak mówił, na rolę niezależnych instytucji. - To są instytucje, które w liberalnej demokracji patrzą władzy na ręce - wyjaśnił.
- O to tu głównie chodzi, taki jest kontekst tej ustawy i odnowienia koncesji: partia rządząca próbuje ustawić pole debaty publicznej, rynku idei, pod następne wybory (parlamentarne w 2023 roku - red.). (Chce) usunąć z rynku źródło informacji, które jest popularne, a jednocześnie zupełnie niezależne od partii rządzącej - ocenił.
Projekt lex anty-TVN
Grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości wniosła 7 lipca do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. "Wolą ustawodawcy jest, by spółki z siedzibą w Polsce nie mogły być kontrolowane przez podmioty spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego" - napisano w uzasadnieniu. W zgodnej opinii komentatorów zmiany wymierzone są w niezależność TVN. TVN24 wciąż czeka na przedłużenie przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji koncesji, która wygasa 26 września. Wniosek o jej przedłużenie został złożony w lutym 2020 roku. KRRiT twierdzi, że problem leży w "sytuacji właścicielskiej" grupy TVN.
CZYTAJ TAKŻE: Koncesja dla TVN24 a ustawa anty-TVN. Prezes Discovery Networks International komentuje >>>
Zarząd stacji w oświadczeniu napisał, że w 2015 roku Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zaakceptowała wejście amerykańskiego kapitału do TVN. Od 2016 roku - w takich samych warunkach właścicielskich - KRRiT wydała już koncesje dla kanałów TVN24 BiS, TTV i TVN International West. W sprawie koncesji dla TVN24 odbyły się 22 lipca dwa głosowania w KRRiT. Nie doszło jednak do żadnych rozstrzygnięć.
Sejmowa komisja kultury i środków przekazu przyjęła natomiast 27 lipca projekt noweli ustawy medialnej z poprawkami i przesłała go do dalszych prac.
Właścicielem TVN jest Discovery poprzez spółkę zależną Polish Television Holding BV w Holandii, a więc należącą do Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
>> Oświadczenie zarządu Spółki TVN S.A. >> Oświadczenie TVN w związku z projektem ustawy medialnej >> Oświadczenie Discovery, Inc. W związku z projektem ustawy medialnej
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24