Działają podobnie do narkotyków, ale w przeciwieństwie do nich są legalne. Smarty, czyli narkotyki nowej generacji, można kupić w dyskotekach i sklepach internetowych - alarmuje dziennik "Polska".
Według gazety, modę na smarty (od angielskiego smart drugs, czyli sprytne narkotyki) przywieźli powracający do Polski emigranci z Wysp Brytyjskich. Mają one podobne działanie do narkotyków od lat obecnych na rynku. W ten sam sposób uzależniają i również są niebezpieczne. Jednak substancje, które zawierają, nie są zakazane przez polskie prawo.
Najbardziej popularny jest smart z BZP. Zawiera substancję zwana n-benzylpiperazyną. Za opakowanie pięciu tabletek z BZP trzeba zapłacić od 30 do 50 zł. - Czułem euforyczne podekscytowanie z niesamowitą dawką energii. Mogłem bez snu imprezować cały weekend - cytuje anonimowego internautę "Polska".
"Działa jak ecstasy"
Jednak konsekwencje zażywania BZP nie są tak euforyczne. - Ten narkotyk działa jak ecstasy. Silnie uzależnia psychicznie - ostrzega Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Jeszcze w te wakacje substancja ma zostać zakazana.
Inne smarty nie zawierają BZP, ale są równie niebezpieczne. Dają energetycznego kopa, powodują halucynacje, poprawiają nienaturalnie humor, wywołują napady niekontrolowanego śmiechu. Wśród nich są też afrodyzjaki, np. poppersy, które po wdychaniu wywołują lekkie otępienie. Rok temu resort zdrowia zakazał substancji czynnej w tym środku, ale jej pochodne wciąż są dostępne w sklepach internetowych, prowadzonych głównie przez firmy brytyjskie.
Nie ma na liście, nie można ścigać
Właściciele tzw. smart shopów coraz częściej zastępują BZP innymi środkami, np. mieszankami wyciągów z orientalnych roślin, wzbogacanych ogromną ilością kofeiny i środkami wspomagającymi odurzenie poprzez bezpośrednie działanie na układ nerwowy. Te substancje są równie groźne jak BZP, ale ich wyeliminowanie z rynku jest obecnie niemożliwe.
- Pomysłowość ludzi w wymyślaniu nowych narkotyków nie zna granic. My możemy badać tylko skalę i reagować, gdy zauważymy, że jakaś substancja jest coraz bardziej popularna i groźna - tłumaczy Jabłoński. Policja także jest bezradna. - Dopóki specyfiku nie ma w ustawie antynarkotykowej, nie możemy nic zrobić - mówi gazecie podinsp. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu