Wprowadzając pod osłoną nocy ten przepis, w sposób rażący naruszono szereg przepisów, począwszy od konstytucji, poprzez regulamin Sejmu, skończywszy na sprzeczności z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego - powiedział Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. W "Kropce nad i" pytany był o uchwaloną w nocy z piątku na sobotę zmianę Kodeksu wyborczego.
Sejm w sobotę nad ranem przegłosował nowelizację ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.
Wśród przyjętych przez Sejm poprawek do specustawy znalazła się zmiana Kodeksu wyborczego, umożliwiająca głosowanie korespondencyjne osobom na kwarantannie i ponad 60-letnim, a także zmiana ustawy o Radzie Dialogu Społecznego, umożliwiająca premierowi dokonywanie zmian w radzie.
Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej i sędzia Trybunału Konstytucyjnego pytany, czy podjęte w Sejmie decyzje można nazwać zamachem stanu, odpowiedział, że "to kolejna okoliczność, która powoduje, że wybory, które odbędą się 10 maja, nie będą ani uczciwymi, ani powszechnymi, ani przejrzystymi, ani równymi".
- Wprowadzając pod osłoną nocy ten przepis, w sposób rażący naruszono szereg przepisów, począwszy od konstytucji, poprzez regulamin Sejmu, skończywszy na sprzeczności z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego - wymieniał.
- Można to rzeczywiście nazwać kroczącym zamachem stanu - dodał. - Intencje, jakie kierowały ustawodawcą, nie są czystymi intencjami - ocenił.
"Brak jest równości"
Jeden ze zmienionych poprawką przepisów zakłada, że głosowania korespondencyjnego nie będzie można przeprowadzać w obwodach zagranicznych, na statkach morskich, natomiast wyborcy ponad 60-letni zamiast głosowania korespondencyjnego będą mogli wybrać głosowanie przez pełnomocnika (tak jak niepełnosprawni).
Hermeliński pytany, czy głosowanie korespondencyjne powinno być dla każdego, odpowiedział, że w tym przypadku "brak jest równości". - Osoby są traktowani nierówno - podkreślał. Zwrócił także uwagę na granicę wieku 60. lat przy możliwości głosowania korespondencyjnego. - Dlaczego wprowadzono taką granicę? Dlaczego nie 59 (lat - red.)? Albo 51? 48? - pytał.
- Te osoby też są narażone na ryzyko zakażenia - zwrócił uwagę. Powołał się w tym kontekście na przypadki z Włoch i Hiszpanii, gdzie - jak stwierdził - "umierają ludzie młodzi". - Tu jest naruszony artykuł 32 (konstytucji - red.) o równości - zaznaczył.
Dopytywany, jak wyobraża sobie głosowanie osób w kwarantannie domowej, odparł, że w tym przypadku "trzeba wdrożyć całą procedurę".
- W ramach kwarantanny może być 100 tysięcy osób. Nie mówię, że tyle będzie chciało głosować, ale wystarczy, że w ten sposób będzie chciało głosować 50 tysięcy, 30 tysięcy, 70 tysięcy. To ogromna praca dla urzędników i poczty. Poczty, która już teraz jest niewydolna ze względu na sytuację, jaka istnieje - przypomniał.
- Do tego dochodzi problem z rekrutacją członków do komisji wyborczej - dodał. - Zawsze były trudności z rekrutacją, natomiast teraz będą one szczególne z uwagi na pandemię - ocenił. Hermeliński powiedział, że nie wie, jak te problemy zostaną przezwyciężone i czy "przepis, który wprowadzono, będzie mógł być zrealizowany".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24