Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz przedstawił we wtorek stanowisko ZNP w sprawie nowego roku szkolnego w dobie pandemii. ZNP domaga się między innymi badań przesiewowych nauczycieli oraz pracowników szkoły i bezpłatnych szczepień przeciwko grypie. Minister edukacji Dariusz Piontkowki odpowiedział, że "nie ma uzasadnienia, by nauczycieli poddawać testom przesiewowym". - Ma to sens wtedy, gdy istnieje realne ryzyko zakażenia - powiedział. Dodał, że "słuchając postulatów kierownictwa związku to czasami ma rozdwojenie jaźni".
Od września uczniowie mają wrócić do szkół, podstawowym modelem pracy mają być zajęcia stacjonarne. W przypadku wystąpienia zagrożenia epidemiologicznego dyrektor szkoły, po uzyskaniu pozytywnej opinii powiatowego inspektora sanitarnego i za zgodą organu prowadzącego (gmina, powiat), będzie mógł podjąć decyzję, że część dzieci lub klas będzie uczęszczać do szkoły w tradycyjnej formie, a część będzie uczyła się na odległość lub - przy większym zagrożeniu - w pełni przejdzie na kształcenie zdalne.
- Przez dwa tygodnie prowadziliśmy konsultacje. Nie chcieliśmy popełnić grzechu, który popełnił minister edukacji, podejmując radykalne decyzje, a nikogo nie pytając o zdanie - mówił Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego na zorganizowanej we wtorek konferencji.
"To potęguje chaos"
Szef ZNP przedstawił rekomendacje, jakie opracowali związkowcy na nowy rok szkolny. Dodał, że stanowisko zostało przesłane na ręce premiera Mateusza Morawieckiego.
W piśmie do szefa rządu Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się doprecyzowania wytycznych i procedur opracowanych przez ministerstwo edukacji. - Dziś cały ciężar decyzyjny jest przeniesiony na szkoły, więc będziemy mieli 26 tysięcy różnych rozwiązań - mówi Broniarz. - Wielu nauczycieli pracuje w kilku szkołach, w każdej będą mieli inne wytyczne. To potęguje chaos - dodaje.
- Nie byłoby tej sytuacji, gdyby minister edukacji narodowej czas od marca do czerwca wykorzystał na to, żeby konsultować to z nauczycielami, rodzicami, dyrektorami, samorządami. Nie chciał z ZNP - nie musiał, ale powinien z tymi, którzy rzeczywiście będą realizatorami tego przedsięwzięcia - ocenił Broniarz. Dodał, że skutkiem reformy poprzedniej minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej w szkołach jest "zagęszczenie liczebności uczniów", co wywołuje "daleko idący niepokój" po stronie nauczycieli oraz rodziców.
Decyzja o otwarciu szkoły w gestii dyrektora
- Związek Nauczycielstwa Polskiego uznaje, że skoro minister edukacji narodowej [Dariusz Piontkowski - przyp. red.] scedował i zdywersyfikował ten cały proces organizacji i decyzji na poziom dyrektora szkoły, to uznajemy, że decyzje o organizacji nowego roku szkolnego i momencie rozpoczęcia nowego roku szkolnego w sposób tradycyjny powinien podejmować dyrektor szkoły w porozumieniu z organem prowadzącym - powiedział Broniarz. Dodał, że było wiele propozycji w kwestii otwarcia szkół we wrześniu, na przykład przedłużenie wakacji, ale ZNP uznaje, że powinna to być decyzja dyrektora szkoły i organu prowadzącego, który miałby "pełne prawo podjęcia decyzji, że tradycyjna forma nauki, czyli uczeń w klasie z bezpośrednim udziałem nauczyciela" rozpocznie się danego dnia.
Broniarz dodał, że ZNP oczekuje, iż dyrektorzy będą w tym wymiarze suwerenni i nie będą musieli konsultować decyzji z sanepidem. Wyjaśnił, że mogłoby to doprowadzić do zablokowania działania sanepidu.
Zwiększenie finansowania w związku z pandemią
- Domagamy się także zwiększenia nakładów na finansowanie szkół i zadań edukacyjnych, szczególnie w okresie pandemii. Wychodzimy bowiem z założenia, że nie można tego przerzucać na dyrektorów i organy samorządowe, aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że to jest istota przyczyny, dla której minister edukacji taką decyzję podjął - kontynuował szef ZNP. - Nie ulega bowiem wątpliwości, że wraz z kompetencjami na dyrektorze spoczywa także odpowiedź na pytanie - skąd wezmę środki na realizację decyzji, które podejmę? - mówił Broniarz. Jako przykład podał między innymi zobowiązanie nauczycieli do noszenia maseczek.
Dodał, że Związek Nauczycielstwa Polskiego oczekuje pełnego doposażenia szkół w środki ochrony, takie jak płyn do dezynfekcji oraz maseczki. Ocenił, że 50 milionów masek, o których przygotowaniu mówił minister edukacji, przy 4,5 miliona uczniów wystarczą na 10 dni.
Broniarz mówił też, że ZNP oczekuje także, że nauczyciele i pracownicy niebędący nauczycielami będą wyposażeni w środki ochronne. - Jesteśmy bowiem chyba jedyną grupą zawodową, która ma obowiązek wyposażenia swojego miejsca pracy, pokrycia kosztów tego wyposażenia, a jak pokazała sytuacja od marca do czerwca, także edukacja zdalna była realizowana na koszt samych nauczycieli. Tym razem oczekujemy, że ktoś nam w tym zakresie pomoże - mówił Broniarz.
Bezpłatne szczepienia, badania przesiewowe
Zaznaczył przy tym, że ZNP oczekuje również organizowania badań przesiewowych nauczycieli oraz pracowników niebędących nauczycielami oraz zagwarantowania im wykorzystania szczepień przeciwko grypie i zapewnienia ich bezpłatności.
Broniarz zwrócił także uwagę na pracę zdalną. Zdaniem ZNP powinna być ona "jasno zdefiniowana w postaci czytelnych przepisów prawa w tym zakresie i nie powinna służyć jakimkolwiek represyjnym działaniom wobec nauczycieli wyrażanych chociażby w decyzjach dyrektorów szkół w zakresie wynagradzania".
- Chcemy także, aby wprowadzony został zapis uprawniający dyrektora szkoły do podjęcia decyzji o nauczaniu hybrydowym bez uzyskania pozytywnej opinii sanepidu. To jest rzecz niezbędna, abyśmy nie doprowadzili do całkowitego uwiądu tej instytucji, biorąc pod uwagę to, że sanepid już dziś ma duże problemy - stwierdził.
Na konferencji prasowej Broniarz odnosił się do wypowiedzi ministra Piontkowskiego, który w poniedziałek odwiedził szkoły na Podlasiu. - Cieszy nas, że dwie szkoły są zadowolone, ale jest ich więcej - powiedział szef ZNP. Przypominał też, że w lipcu rządzący obiecywali szkolenia ze zdalnej edukacji dla 30 tysięcy nauczycieli, ale jak powiedział, według jego wiedzy jak dotąd się nie odbyły.
Minister edukacji odnosi się do postulatów ZNP: mam rozdwojenie jaźni
Minister edukacji Dariusz Piontkowski we wtorek na konferencji prasowej skomentował stanowisko ZNP. - Słuchając postulatów kierownictwa tego związku, czasami mam takie rozdwojenie jaźni - zaznaczył. - Z jednej strony mówią o tym, że dyrektorzy szkół nie są przygotowani do tego, aby podejmować decyzje o ograniczeniu kształcenia stacjonarnego, a za chwilę ci sami szefowie związku mówią, że dyrektor samodzielnie powinien podejmować taką decyzję, więc ja nie wiem w końcu, jaki postulat zgłasza pan Broniarz, bo on sobie zaprzecza - powiedział minister, odnosząc się do postulatu ZNP, aby dyrektorzy szkół nie musieli konsultować swojej decyzji z sanepidem o przechodzeniu na inny model nauczania.
- My uznajemy, że dyrektor szkoły, tak zresztą jak minister edukacji, nie jest epidemiologiem, nie jest specjalistą od zachowań w okresie epidemii i trzeba decyzje przekazać fachowcom, a lepiej przygotowanej instytucji w naszym państwie niż Państwowa Inspekcja Sanitarna nie ma - powiedział.
Dlatego - jak dodał - "nie chcąc opierać się tylko na wrażeniach poszczególnych dyrektorów i ich braku wiedzy, wskazujemy na Państwową Inspekcję Sanitarną". - To ona na podstawie swojej wiedzy, kwalifikacji, może wydać ostateczną opinię, czy już trzeba przechodzić na model mieszany na jakiś czas, czy na model zdalny na jakiś czas - mówił. Podkreślił, że MEN przewiduje, iż "te warianty modelu mieszanego i zdalnego nie będą zbyt długotrwałe".
- Jeżeli zdarzy się nawet przypadek zachorowania w szkole, to wtedy uczniowie, nauczyciele, którzy mieli kontakt z osobą zakażoną, będą zobowiązani do tego, aby odbyć kwarantannę i po dwóch tygodniach mogą wrócić do szkoły - powiedział.
Według ministra "fachowość inspekcji sanitarnej pozwoli dyrektorom spokojnie podejmować decyzje, bo będą mieli pewność, że ona jest oparta na wiedzy fachowej".
- Państwo z tego związku zawodowego postulują, żeby ministerstwo edukacji, czy w ogóle rząd dał jak najwięcej kompetencji dyrektorom, samorządom i nauczycielom, a z drugiej strony odbierając kompetencje, żądają, żeby ministerstwo wyręczało wręcz w obowiązkach, które nakłada prawo na przykład na samorządy - zauważył Piontkowski.
"Oczekujemy, że władze samorządowe także wyłożą własne środki na zabezpieczenie szkół"
Odniósł się także do postulatów ZNP o pomocy dodatkowej, zwiększeniu finansowania w związku z pandemią. - My - mimo tego, że nie jest to obowiązek państwa - pomagamy wszystkim szkołom, nie tylko samorządowym, ale także szkołom niepublicznym. Miliony litrów płynu dezynfekującego, miliony maseczek, to jest realna pomoc, którą można przeliczyć na pieniądze - powiedział minister edukacji.
- Oczekujemy, że władze samorządowe zachowają się podobnie i także wyłożą jakieś własne środki na zabezpieczenie szkół i dokonają zakupu tych środków, które w danej szkole będą potrzebne - podkreślił.
"Jeżeli nauczyciele, uczniowie, na razie nie chorują, to nie ma przesłanek, aby robić tam testy"
Skomentował także postulat ZNP dotyczący badań przesiewowych nauczycieli i bezpłatnych szczepień. - Inspekcja sanitarna wyraźnie mówi, że badania testowe większych grup ludzi mają tylko i wyłącznie sens, kiedy są wskazania epidemiczne. Jeżeli nauczyciele, uczniowie, na razie nie chorują, to nie ma przesłanek do tego, aby robić tam testy - powiedział Piontkowski.
Zaznaczył, że "test po kilku czy kilkunastu godzinach może być nieaktualny". - Bo przecież nikt ani uczniów, ani nauczycieli nie zamknie w domach. Oni będą korzystali ze środków komunikacji publicznej, będą chodzili do sklepów, my nie wiemy, czy wśród tych osób, z którymi się spotkają poza szkołą, ktoś nie jest zarażony i czy przypadkiem ta osoba również nie będzie zarażona - mówił.
- Wyraźnie GIS mówi o tym, że testy są uzasadnione wtedy, gdy pojawia się wyraźne zagrożenie zachorowania bądź mamy osobę zakażoną i chcemy wyeliminować najbliższy krąg osób, który wokół niej się znajdował - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24