Bulwersuje nas to, co Prawo i Sprawiedliwość zrobiło z ordynacją wyborczą, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę, jak ważne dla Polaków jest w tej chwili ratowanie ich miejsc pracy, ich biznesów - mówiła w "Rozmowie Piaseckiego" Katarzyna Lubnauer (KO). Jej zdaniem, większość Polaków nie myśli o wyborach, ale czy będzie mogło iść do pracy.
W sobotę potwierdzono 249 przypadków zakażenia koronaworusem. Łącznie od początku epidemii w całym kraju na COVID-19 zachorowało 1638 osób. Zmarło 18 osób.
Nocne głosowanie, zmiany w Kodeksie wyborczym
Sejm w nocy z piątku na sobotę uchwalił przygotowaną przez rząd ustawę o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw w związku z epidemią koronawirusa. Ustawa m.in. zwalnia mikrofirmy i samozatrudnionych z płacenia ZUS przez 3 miesiące, przewiduje także wypłacanie świadczenia postojowego.
Wśród przyjętych przez Sejm poprawek do specustawy dot. koronawirusa znalazła się zmiana Kodeksu wyborczego, umożliwiająca głosowanie korespondencyjne osobom na kwarantannie i ponad 60-letnim, a także zmiana ustawy o Radzie Dialogu Społecznego, umożliwiająca premierowi dokonywanie zmian w radzie.
Lubnauer: daliśmy rządowi carte blanche
Mimo sprzeciwu wobec zmianom w Kodeksie, całość rządowego projektu poparli posłowie Koalicji Obywatelskiej. Pytana o to w sobotę w "Rozmowie Piaseckiego" posłanka KO Katarzyna Lubnauer, powiedziała, że "daliśmy rządowi carte blanche. Powiedzieliśmy: bierzecie odpowiedzialność za to, mimo tego, że łamiecie zasady, bo wrzucenie tej wrzutki z ordynacji wyborczej było złamaniem zasad, przepisów, prawa, regulaminu Sejmu, konstytucji".
- Ważne jest jednak to, że w tej chwili większość Polaków nie myśli o wyborach. Myśli o tym, czy w przyszły poniedziałek będą mogli iść do pracy, czy dostaną na swoje kontro pensje, czy ich pracodawca zbankrutuje i to jest ich główny problem. Problemy klasy politycznej idą w dal - mówiła Lubnauer.
Jak tłumaczyła, "kluczem jest odpowiedź na pytanie czy chcemy, żeby za jakiś czas Polacy byli z tarczą czy na tarczy". - Padają przedsiębiorstwa, 70 procent Polaków czuje się zagrożone czy utrzyma miejsca pracy i oni oczekiwali od rządu rozwiązań - powiedziała.
- Mamy 28 marca, oznacza to, że za kilka dni kolejne grupy będą musiały płacić ZUS. Ktoś będzie musiał wypłacić na początku miesiąca pensje pracownikom. Czasu jest bardzo mało, dlatego, że jeżeli ten system padnie, jeżeli padną małe firmy, większe firmy, to bardzo trudno jest odtworzyć przy braku kapitału dobrze funkcjonującą gospodarkę - tłumaczyła. Jak dodała, "jeżeli czegoś szybko nie zrobimy, to może się okazać, że Polskę z jednej strony spustoszy koronawirus, a z drugiej sytuacja ekonomiczna wielu Polaków".
"Dzisiaj trzeba rzucić wszystkie siły i środki"
Oceniając sam projekt rządowej "tarczy”, Katarzyna Lubnauer powiedziała, że jest ona "tekturowa". - Nie zmienia to jednak faktu, że to jest pierwszy krok i wiemy, że w tej chwili tarcza trafi do Senatu, gdzie większość ma opozycja. Ważne, żeby zgodnie nad tą tarczą [opozycja] pracowała, żeby wyrzuciła te przepisy, które są niekonstytucyjne. Równocześnie trzeba poprawić to, czego tam brakuje i jak najszybciej dać to prawo ludziom - mówiła posłanka.
- Nadszedł czas kryzysu, czas, w którym kwestia równowagi budżetowej jest mniej ważna, niż ratowanie przedsiębiorstw. Bo jeżeli one upadną, to nie będzie wpływów - tłumaczyła.
Jak wskazała Lubnauer, Polska ma obecnie "nabrzmiały budżet, wyżyłowany do granic możliwości". - Natomiast nie zmienia to faktu, że dzisiaj trzeba rzucić wszystkie siły i środki. Trzeba wyjść z założenia, że się wykorzystuje wszystkie środki od Unii Europejskiej, że się wykorzystuje każdy możliwy grosz - powiedziała.
"Nie ma znaczenia dla większości Polaków czy te wybory będą teraz czy za rok"
Lubnauer odniosła się także do kontrowersji wokół poprawki dotyczącej zmian w Kodeksie wyborczym i poparcia całości projektu rządowego przez KO. - Dla kogo z Polaków wybory prezydenckie mają obecnie jakiekolwiek znaczenie, poza Andrzejem Dudą. Ja rozumiem, że to co wpisano w tarczy, to jest taka "Dudapomoc", czyli, że jeżeli teraz będą wybory, to wiadomo, że on [Andrzej Duda] je wygra, bo inni kandydaci nie robią kampanii - mówiła.
Jej zdaniem, "nie ma znaczenia dla większości Polaków czy te wybory będą teraz czy za rok".
- Oczywiście bulwersuje nas to, co zrobili z ordynacją, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę jak ważne dla Polaków jest w tej chwili ratowanie ich miejsc pracy, ich biznesów, żeby mieli pewność, że w przyszłym miesiącu będą mieli pieniądze na życie - tłumaczyła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24