O możliwości wprowadzenia edukacji zdalnej w obliczu rosnącej liczby zakażeń koronawirusem mówili goście "Faktów po Faktach". Dyrektorka jednej z warszawskich podstawówek Danuta Kozakiewicz oceniła, że "nauka zdalna zbliża się olbrzymimi krokami". - Codziennie zamykam kilka klas i przesyłam na nauczanie zdalne - przyznała. Posłanka Krystyna Szumilas (KO) stwierdziła, że "nauczanie zdalne jest mniej efektywne", ale "również wchodzi w grę bezpieczeństwo dzieci".
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek powiedział w poniedziałek w RMF FM, że strategią rządu jest "utrzymywanie nauki stacjonarnej". Przyznał jednak, że "jednym z wariantów, który będzie analizowany, jest wprowadzenie nauczania zdalnego w dużych miastach".
Dyrektorka: szkoły same idą ku zamknięciu
Ten pomysł komentowały w "Faktach po Faktach" w TVN24 posłanka Koalicji Obywatelskiej i była minister edukacji Krystyna Szumilas (PO) oraz dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie Danuta Kozakiewicz.
- Tak naprawdę to my już jesteśmy przygotowani do nauki zdalnej. Bo bez względu na decyzję naszych władz, ta nauka zdalna zbliża się olbrzymimi krokami. Codziennie zamykam kilka klas i przesyłam na nauczanie zdalne - mówiła.
Jej zdaniem "bez względu na to, jaka będzie decyzja naszych władz, szkoły same idą ku zamknięciu, ponieważ zachorowań (na COVID-19 - przyp. red.) jest naprawdę bardzo dużo".
Szumilas: nie wiedzą rano, czy nauka będzie stacjonarna
Szumilas oceniła, że "rację mają ci, którzy mówią, że nauczanie zdalne jest mniej efektywne niż nauczanie stacjonarne".
- Natomiast również wchodzi w grę bezpieczeństwo dzieci i ten chaos, który w tej chwili jest w szkołach w związku z tym, że bardzo dużo nauczycieli i bardzo dużo uczniów choruje. Dyrektor szkoły, nauczyciele i rodzice nie wiedzą rano, czy nauka będzie w trybie stacjonarnym, czy w zdalnym i śmiem powiedzieć, że taka sytuacja jest jeszcze gorsza od przejścia na nauczanie zdalne, podejmowane w sensowny sposób - mówiła posłanka.
Szumilas o spotkaniu z Kornhauser-Dudą: zgodziła się z naszymi argumentami
Posłanka KO mówiła również o poniedziałkowym spotkaniu z pierwszą damą Agatą Kornhauser-Dudą w sprawie lex Czarnek, czyli nowelizacji prawa oświatowego, która między innymi poszerza uprawnienia kuratorów oświaty.
Jak przekazała Szumilas, żona prezydenta "powiedziała nam, że zapoznała się z tą ustawą, że dyskutowała na temat jej funkcjonowania w szkołach, na temat skutków wprowadzenia tej ustawy do praktyki szkolnej".
- My ze swojej strony powiedziałyśmy (...), że przyszłyśmy do niej, ponieważ jest nauczycielem, zna praktykę szkolną, wie, jak szkoła funkcjonuje i chciałyśmy jej pokazać zagrożenia, które my widzimy w tej ustawie - wyjaśniała.
- Zagrożenia, które naszym zdaniem spowodują paraliż społecznej funkcji szkoły, ale też paraliż związany z tym, że dyrektorzy i nauczyciele będą mieli założony kaganiec (...) przez kuratorów oświaty – kontynuowała.
Szumilas dodała, że "pani prezydentowa zgodziła się z naszymi argumentami".
Kozakiewicz: kiedy wiemy, jak to działa, jesteśmy w stanie rozmawiać konstruktywnie
Danuta Kozakiewicz pytana, co powiedziałaby pierwszej damie podczas takiej rozmowy, odparła: - Gdybym odważyła się potraktować panią prezydentowa jako nauczyciela, nasza rozmowa byłaby naprawdę bardzo konstruktywna, ponieważ patrzmy na szkołę od środka.
- Z zewnątrz widzi się efekty tego, co my robimy. Ale ile pracy i w jaki sposób trzeba to wszystko wykonywać, żeby te efekty były, widzimy dopiero wtedy, kiedy patrzymy ze środka, kiedy widzimy pracę dziecka, nauczyciela, szybkość reakcji, głębokość, która towarzyszy naszym spotkaniom z uczniem. Dopiero wtedy, kiedy wiemy, jak to działa, jesteśmy w stanie rozmawiać konstruktywnie - oceniła.
Na pytanie, czy gdyby lex Czarne weszło w życie, miałaby poczucie, że jej szkołą rządzi bardziej kurator oświaty niż ona, odpowiedziała: - Tak, oczywiście, że tak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24