Sejm zagłosował za przyjęciem projektu w sprawie zmiany zawartej w Kodeksie karnym definicji gwałtu. Nowelizacja zakłada, że przestępstwem jest doprowadzenie do obcowania płciowego przemocą, groźbą, podstępem lub w inny sposób bez zgody drugiej osoby. Takie rozumienie przymuszenia do niechcianego stosunku zgodne jest z obowiązującą już w kilku europejskich państwach koncepcją "tylko tak znaczy tak".
Obowiązująca dotąd w Polsce definicja gwałtu to zapis z 1932 roku. Zgodnie z nią przestępstwem jest "doprowadzenie do obcowania płciowego przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem". Zgodnie z przyjętą w piątek nowelizacją gwałt rozumiany będzie jako doprowadzenie do obcowania płciowego z drugą osobą "przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem" bądź "w inny sposób mimo braku zgody".
Za przyjęciem noweli Kodeksu karnego zagłosowało 335 posłów. Przeciw było 44 parlamentarzystów. Na nie zagłosowali wszyscy obecni na sali sejmowej posłowie Konfederacji i Kukiz15'. Przeciwko było też 26 spośród 167 biorących udział w głosowaniu członków Prawa i Sprawiedliwości. Od głosu wstrzymało się kolejnych 47 posłów. By wejść w życie, przepisy muszą jeszcze zostać zatwierdzone przez Senat i prezydenta Andrzeja Dudę.
Sejm za zmianą definicji gwałtu
"Wspaniała wiadomość! Sejm przegłosował właśnie ustawę zmieniającą definicję gwałtu" - oceniła w mediach społecznościowych posłanka Wanda Nowicka. Jak wskazała w treści swojego wpisu, "ustawa wprowadza zasadę, że tylko tak oznacza zgodę czy seks bez zgody to gwałt". Znaczenie zmiany przepisów tłumaczyła też podczas sejmowej debaty Katarzyna Piekarska, posłanka Koalicji Obywatelskiej. - Nie musi być podstępu, nie musi być przemocy, kobieta się nie musi bronić, gryźć, drapać, wystarczy po prostu, że nie chce – stwierdziła, odnosząc się do zapisów noweli.
Powyższe rozumienie przymuszenia do niechcianego stosunku zgodne jest z koncepcją "tylko tak znaczy tak". W jej myśl brak sprzeciwu nie jest uważany za zgodę. Podobnie gwałt reguluje prawodawstwo Finlandii, Szwecji, Hiszpanii czy Belgii. W części państw europejskich stosowana jest także koncepcja "nie znaczy nie", zgodnie z którą za gwałt należy uznać stosunek płciowy odbyty pomimo wyrażonego sprzeciwu ofiary. Przygotowane na jej podstawie przepisy obowiązują już w Austrii i Niemczech. Z początkiem czerwca zatwierdzono je w Czechach. Od 1 lipca zostaną wprowadzone w Szwajcarii.
ZOBACZ TEŻ: W Polsce co roku zgłaszanych jest 1,5 tysiąca gwałtów. Faktycznie może być ich kilka razy więcej
Posłowie Konfederacji przeciwko noweli
Przyjęte przez Sejm przepisy nie zyskały aprobaty wszystkich parlamentarzystów. Przeciwko nim oponował m.in. poseł PiS Grzegorz Lorek. Podczas drugiego czytania projektu próbował on udowodnić, że jeśli mężczyzna za każdym razem nie uzyska "pisemnej zgody" na seks, to będzie z góry na przegranej pozycji. - Już dzisiaj prokuratorzy i sądy badają, czy seks był za zgodą kobiety. Nowe prawo to czysta demagogia i de facto prezent dla bezwzględnych i mściwych kobiet, które będą mogły teraz użyć tego prawa do zaatakowania byłego kochanka - przekonywał Lorek. Wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty, który prowadził obrady, uznał te słowa za "przerażające".
Podobnie nowelę oceniają posłowie Konfederacji. - Projekt ten wprowadza de facto domniemanie winy, domniemanie winy, że każda osoba, która zostanie oskarżona o to, że zgwałciła, będzie musiała udowadniać, że przestępcą nie jest - powiedział w środę z mównicy sejmowej Witold Tumanowicz. "Lewica chce zlikwidować domniemanie niewinności w sprawach o gwałt!" - przekonywał w mediach społecznościowych Michał Wawer.
- Mówienie o tym, że (nowela) będzie używana do prywatnych wojen damsko-męskich jest ogromnym nadużyciem, jest absolutnie haniebne - stwierdziła ministra ds. równości i posłanka Lewicy Katarzyna Kotula, odpowiadając na zarzuty przeciwników zmiany przepisów.
ZOBACZ TEŻ: Zmiana definicji gwałtu i różne głosy z PiS. Nie wszyscy uważają, że nowe prawo będzie złe
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kaspars Grinvalds/Shutterstock