Szef resortu sprawiedliwości i prokurator generalny został podczas poniedziałkowej konferencji prasowej zapytany, co sądzi o decyzji warszawskiego sądu okręgowego. - Decyzja niezawisłego sądu bardzo nas cieszy - odpowiedział Waldemar Żurek. Jednocześnie potwierdził, że "strona polska" nie zamierza wnosić odwołania od decyzji sądu. Jak podkreślił, Polska dochowała wszelkich formalności, a decyzja sądu jest niezależna.
Żurek wskazał, że orzeczenie ma charakter wyjątkowy, choć mieści się w granicach prawa europejskiego. Jak podkreślił, w ramach wspólnej przestrzeni prawnej Unii Europejskiej obowiązuje mechanizm europejskiego nakazu aresztowania, w którym decyzję o wydaniu osoby zawsze podejmuje sąd, po analizie przesłanek formalnych i merytorycznych.
Minister zaznaczył, że w Polsce rzeczywiście prowadzone było postępowanie dotyczące wysadzenia gazociągu, jednak wobec zatrzymanego nie przedstawiono żadnych zarzutów, ponieważ - jak stwierdził - nie istniały żadne dowody jego winy.
Żurek: nie możemy karać kogoś, kto broni swojej ojczyzny
Odnosząc się do uzasadnienia sądu, Żurek zwrócił uwagę, że rozstrzygnięcie zostało oparte na przesłankach prawnych i politycznym kontekście wojny. Jak przypomniał, sąd wskazał, iż Ukraina jako państwo napadnięte przez Rosję ma prawo do obrony, także w formach działań wymierzonych w infrastrukturę gospodarczą agresora.
Minister podkreślił, że "nie możemy karać kogoś, kto broni swojej ojczyzny w różnych formach". Zaznaczył, że gazociąg Nord Stream był elementem rosyjskiej gospodarki wspierającej machinę wojenną, a Polska od początku sprzeciwiała się tej inwestycji. Jak dodał, Ukraina walczy dziś nie tylko w obronie własnych granic, lecz również bezpieczeństwa całej Europy.
Komentarz obrońcy Żurawlowa
Jak przekazał reprezentujący Wołodymyra Żurawlowa, mecenas Tymoteusz Paprocki, obrona z zadowoleniem przyjęła informację, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie wniesie zażalenia w sprawie jego klienta.
- Cieszymy się, że argumenty podniesione przez obronę oraz wskazane przez sąd przekonały Prokuraturę Okręgową w Warszawie do zakończenia sprawy na etapie pierwszej instancji - powiedział.
Zauważył jednak, że europejski nakaz aresztowania wystawiony za jego klientem nadal jest aktywny w innych krajach europejskich. - O dalszych krokach w tej sprawie obrona będzie informować - zaznaczył mecenas Paprocki.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Był zaskoczony", choć wierzył w polski sąd. "To było bardzo ciężkie"
Wysadzenie Nord Stream
Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe wydał za Żurawlowem europejski nakaz aresztowania w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczeniem mienia oraz zniszczeniem rurociągu Nord Stream 2. Zatrzymano go w Polsce 30 września w Pruszkowie, gdzie mieszka. 49-letni Żurawlow twierdzi, że nie miał nic wspólnego z atakiem i że w czasie, gdy do niego doszło, przebywał w Ukrainie.
Według niemieckiej prokuratury Ukrainiec i jego towarzysze do swojej akcji wykorzystali jacht, który wypłynął z portu w Rostocku. Wynajęli go w Niemczech na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości i z pomocą pośredników. Śledczy twierdzą, że nurkowie przyczepili do nitek gazociągu Nord Stream co najmniej cztery ładunki wybuchowe. Później mieli zostać odebrani przez kierowcę i zawiezieni na Ukrainę.
Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło 26 września 2022 roku (ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę) na głębokości około 80 metrów, na dnie Morza Bałtyckiego.
W piątek warszawski sąd odmówił wydania Niemcom Żurawlowa. Zwolnił go też z aresztu, w którym przebywał od zatrzymania.
Autorka/Autor: js
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Piotr Polak