Impreza na 50 osób, zaatakowani policjanci. Mieszkanka budynku: było nie do wytrzymania

Wypadek Warszawa
Policja interweniowała w związku z głośną imprezą na Marszałkowskiej
Źródło: TVN24
Zgłoszenie brzmiało banalnie: głośna impreza w mieszkaniu przy Marszałkowskiej. Ale tym razem było gorzej. Policjanci zostali obrzuceni butelkami - jedna zraniła przechodnia. Użyli siły oraz gazu łzawiącego. Radiowóz ze wsparciem rozbił się, nie dojeżdżając na miejsce wezwania. Jak wynika z relacji mieszkańców kamienicy, to nie pierwsza impreza pod tym adresem, jednak pierwsza tak huczna.

W piątek po godzinie 23 policjanci interweniowali przy Marszałkowskiej 58. Zgłoszenie, jakie do nich wypłynęło, dotyczyło zakłócania ładu i porządku publicznego.

- Jak się okazało, w jednym z mieszkań trwała zabawa, było tam kilkadziesiąt osób. Policjanci po przyjeździe na miejsce zostali obrzuceni butelkami i niebezpiecznymi przedmiotami. Jedna z butelek trafiła przechodnia w głowę. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala - opisał mł. asp. Jakub Pacyniak ze śródmiejskiej policji.

W związku z tym policjanci wezwali wsparcie. Na miejsce docierały kolejne radiowozy, ale jeden z nich miał po drodze wypadek, wskutek którego czterech policjantów trafiło do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Wypadek radiowozu na Marszałkowskiej
Wypadek radiowozu na Marszałkowskiej
Źródło: Marcin Goławski

Policjanci użyli siły i gazu łzawiącego

Jak podał Pacyniak, znaczna część uczestników imprezy zachowywała się w sposób agresywny. Nie reagowała na polecenia, wydawane przez funkcjonariuszy. - Policjanci zadziałali zdecydowanie, użyli siły fizycznej oraz gazu łzawiącego wobec najbardziej agresywnych osób - wyjaśnił Pacyniak. Jak zaznaczył, mundurowi użyli również "środków przymusu bezpośredniego" po tym, jak poszkodowany został jeden z przechodniów.

- To jest bardzo poważne zdarzenie, dlatego reakcja policjantów była zdecydowana. Nie ma zgody na tego typu zachowania. Kilkanaście osób zachowało się w sposób niewłaściwy, zagrażający bezpieczeństwu nie tylko policjantów, ale i osób postronnych - podkreślił.

50 osób musi się stawić na komendzie

Policjanci wylegitymowali na miejscu co najmniej 50 osób i wystawili 50 wezwań do stawiennictwa w śródmiejskiej komendzie. - Te osoby będą przesłuchiwane i będziemy ustalać od początku do końca, jaki charakter miała ta impreza oraz jaki udział poszczególne osoby w tej imprezie miały - zapewnił policjant.

Policjanci ustalają m.in., do kogo należy mieszkanie, w którym interweniowali, w jakim charakterze było tamtego wieczora użytkowane oraz czy było przeznaczone na wynajem krótkoterminowy. Jeżeli tak, to przyjrzą się temu, czy wszystkie procedury, związane z powadzeniem tego typu działalności, zostały dopełnione. - Będziemy ustalać, czy wcześniej były tam zgłoszenia - podsumował rzecznik śródmiejskiej komendy.

Jak nieoficjalnie ustaliła reporterka TVN24 Katarzyna Rogala, impreza w lokalu przy Marszałkowskiej była biletowana, by na nią wejść, trzeba było zapłacić. Ten wątek również bada policja.

"Było nie do wytrzymania"

- To jest chuligaństwo, nie podoba mi się to - powiedziała reporterowi TVN24 mieszkanka kamienicy przy Marszałkowskiej 58. To w tym budynku odbywała się impreza.

Inna mieszkanka słyszała, że mieszkanie, w którym odbywała się głośna zabawa, należy do kobiety, która wynajmuje je na weekendy. Jak relacjonowała, impreza rozkręciła się około godziny 23.

- Były śpiewy, bardzo głośna muzyka, bo były pootwierane okna, tak że to się niosło na Marszałkowską. W domu było nie do wytrzymania - podkreśliła. Jak powiedziała, wieczorem z interwencją do mieszkania chodził początkowo ochroniarz. - Dwukrotnie prosił o ciszę i spokój, ale uczestnicy imprezy nie reagowali - opisywała. I dodała, imprezy w tym mieszkaniu odbywają się co miesiąc. Nigdy jednak w takiej skali, jak piątkowego wieczoru.

Czytaj także: