W dzisiejszych czasach być optymistą to przyznać się do umysłowego prostactwa. Na świecie pandemia, a w Polsce PiS. Nic, tylko się powiesić. I właśnie przeczytałem książkę, która mówi, że kiedyś, w przeszłości, też bywało źle, ale jakoś dawało się z tego wyjść. Oczywiście nie w Polsce. Udawało się w Ameryce.
Książka ma tytuł "The Upswing" i napisała ją para socjologów z Harvardu. Socjologowie z Harvardu są tak poważni, że czasem aż nudni, a tego w żadnym wypadku nie da się powiedzieć o prezesie Danielu Obajtku, jego koronkowych interesach, a także uczelni, której jest absolwentem, czyli Prywatnej Wyższej Szkole Ochrony Środowiska w Radomiu. Dlatego wszyscy dyskutujemy i czytamy o Obajtku, a nie czytamy i nie dyskutujemy o nudziarzach z Harvardu. Oczywiście kpię w tym momencie, i to kpię z określonych pozycji. Mianowicie kpię z pozycji człowieka urodzonego w Warszawie, członka elity zazdrośnie broniącej swoich przywilejów.
Ale zejdźmy z Obajtka i z przywilejów "łże-elity". Socjologowie z Harvardu, Robert Putnam i Shaylyn Romney Garrett, nie ogłaszają, jak to jest obecnie w modzie, że świat się kończy. Szukają sposobów na wydobycie się z zapaści i nawet twierdzą, że podobne zapaści Ameryka przeżywała. Stąd tytuł "The Upswing", który proponuję spolszczyć na "Wychodzenie z dołka".
Poprzedni taki dołek zdarzył się pod koniec XIX wieku. Ameryka w tamtej epoce, według autorów "The Upswing", była uderzająco podobna do dzisiejszej. Przeżywała czas burzliwego rozwoju, bogaciła się bez opamiętania. Mark Twain nazwał te czasy The Gilded Age - Pozłacany Wiek. Nie "złoty", ale właśnie "pozłacany". Ameryka bogata, ale tandetna, pełna nierówności, politycznie podzielona, społecznie rozbita. Narcystycznie zapatrzona w siebie. Zdaniem Putnama i Garrett "podobieństwa są tak uderzające, że opis może być użyty niemal słowo w słowo do dzisiejszej rzeczywistości".
Autorzy przytaczają na poparcie swoich tez masę obserwacji i danych empirycznych. Jedne bardziej, inne mniej przekonujące. Na przykład wśród sygnałów wychodzenia z poprzedniego kryzysu była przypadająca na okres 1900-1965 malejąca częstotliwość użycia zaimka "ja". Natomiast pomiędzy 1965 i 2008 rokiem, a więc w okresie, kiedy narastał dzisiejszy kryzys, częstotliwość słowa "ja" w książkach amerykańskich się podwoiła. Idea skupienia się na sobie jako cnoty, a nie jako wady, związana jest według autorów "Wychodzenia z dołka" z kulturą New Age. "Rewolucja kulturalna lat sześćdziesiątych przyjęła formę młodzieńczego odrzucenia dławiącej formuły 'my' na korzyść wyzwolenia i indywidualizmu" - zauważają Putnam i Garrett. Nie znaczy to wcale, że odrzucają amerykańskie umiłowanie wolności i swobód indywidualnych. Nie. Uważają tylko, że aby kryzys przełamać, trzeba przywrócić równowagę między "ja" i "my".
W polityce jedną z ostatnich manifestacji takiego podejścia było wezwanie Johna Kennedy’ego: "Nie pytaj, co kraj może zrobić dla ciebie, pytaj, co ty możesz zrobić dla kraju". Dane socjologiczne zgromadzone w książce pokazują, jak to jest możliwe. Otóż po egoistycznych ekscesach Gilded Age przyszło opamiętanie. Rosła aktywność społeczna, poprawiła się współpraca między partiami politycznymi, nierówności dochodowe malały, rosła ruchliwość społeczna, w tym członkostwo w związkach zawodowych.
Trwało to do połowy lat sześćdziesiątych XX wieku i wtedy pozytywne tendencje poprzednich 50 lat się odwróciły. Od tamtego momentu zaczyna się historia społecznego rozkładu. Możemy sobie dopowiedzieć, że Ameryka Donalda Trumpa jest jej dzieckiem. Kluczem do zmian są przemiany kulturowe i świadomościowe. "Od 'ja' do 'my' i z powrotem do 'ja'" - stwierdzają Putnam i Garrett.
Polska to nie Ameryka, ale można z lektury "The Upswing" wywieść pewien pożytek dla rozmyślań o naszym kraju. To, czego brakuje nam dotkliwie, dotyczy sfery obywatelskiej, kulturowej. Brakuje wizji moralnej, która trafiłaby do młodych, zmęczonych kłótniami "dziadersów". Na co dzień szczutych na siebie przez Prezesa Wszystkich Prezesów, a od święta, kiedy strach w oczy zagląda, wzywanych do wspólnego wysiłku dla dobra Ojczyzny.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24