Pan prezydent w obszarze bezpieczeństwa wierzy w dobrą współpracę z każdym przedstawicielem rządu, który zostanie powołany - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 major rezerwy Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Poinformował, że w ostatnich dniach na polecenie prezydenta Andrzeja Dudy odbył spotkania, bez kamer, z przedstawicielami "w zasadzie wszystkich dużych ugrupowań" i dotyczyły one tematyki obronności.
Major rezerwy doktor Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, był pytany w "Faktach po Faktach" w TVN24 o to, czy ma informację, komu prezydent powierzy misję tworzenia rządu.
- Nie mam takiej wiedzy, jestem przekonany, że pan prezydent bardzo poważnie rozważa dwie kandydatury, o których mówił - powiedział.
- Pan prezydent, w obszarze bezpieczeństwa, wierzy w dobrą współpracę z każdym przedstawicielem rządu, który zostanie powołany, bez względu na to, jaki będzie jego skład, jaka będzie większość w Sejmie - mówił dalej.
- W ostatnich dniach na polecenie pana prezydenta odbyłem w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego spotkania z przedstawicielami w zasadzie wszystkich dużych ugrupowań, którzy zajmują się tematyką obronności, szeroko rozumianym działem obronności, nie tylko wojskowej. Bezpieczeństwa rozumianego również jako systemy odporności państwa - poinformował szef BBN.
Jak mówił Siewiera, podczas tych spotkań, które odbyły się bez kamer, odbywała się "pogłębiona dyskusja o potencjalnej współpracy w tym obszarze". Jak mówił dalej, podczas tych spotkań "przede wszystkim zostały zaakcentowane te obszary odpowiedzialności za państwo, na których szczególnie zależy panu prezydentowi i z których prezydent nie zrezygnuje w obliczu tych zagrożeń, które mamy za wschodnią granicą, a ten obraz rysuje się bardzo ponury".
Siewiera: prezydent i Kosiniak-Kamysz darzą się szacunkiem
Gość TVN24 został zapytany także o to, jak prezydent Andrzej Duda zareagowałby, gdyby ministrem obrony miał zostać lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Siewiera odpowiedział, że jego rolą nie jest komentowanie poszczególnych kandydatur.
Dodał jednak, że "na pewno doświadczenia współpracy pana prezydenta z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem są wieloletnie i panowie darzą się szacunkiem".
Siewiera o rezygnacji generałów: żałuję dwóch rzeczy
Siewiera odniósł się do październikowej rezygnacji ze stanowiska przez szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generała Rajmunda Andrzejczaka i dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych generała broni Tomasza Piotrowskiego.
Generała Andrzejczaka zastąpił generał broni Wiesław Kukuła, a generała Piotrowskiego - generał dywizji Maciej Klisz.
- Żałuję dwóch rzeczy. Żałuję, że tak doświadczeni dowódcy odeszli ze służby i żałuję, że stało się to w taki sposób, tak szybko, w takim momencie - powiedział.
- Bez wątpienia to są dowódcy, którzy mieli ogromne doświadczenie i zaskarbili sobie również szacunek żołnierzy i zwierzchnika sił zbrojnych. Tym bardziej zaskakujące, że po doświadczeniach ewakuacji z Afganistanu, po doświadczeniach wojny, (...), zakończyli służbę wojskową w taki sposób - dodał.
- Oni posiadają doświadczenie, które Rzeczpospolita powinna wykorzystywać, tak jak doświadczenie wielu generałów, którzy przeżyli wojnę, operację przy granicy. Natomiast charakter wykorzystywania tych doświadczeń to zupełnie osobna historia i na pewno nie jest to sprawa na ten moment - zastrzegł Siewiera.
Siewiera: nie było osobistej sympatii między zwierzchnictwem MON a dowódcami
Dopytywany, czy jest jakaś szansa, by generałowie wrócili do służby, odparł: - Wierzę, że doświadczenie wszystkich emerytowanych oficerów, zwłaszcza tak wysokiego szczebla, Rzeczpospolita powinna bardzo aktywnie wykorzystywać. Mamy tutaj jeszcze wiele do zrobienia w tym zakresie.
- Z tego, co wiem, są w okresie wypowiedzenia i przechodzą całą procedurę. Wszystko musi zacząć się od jakiejś dobrej woli. Ilość emocji związanych z całym zdarzeniem sprawia, że dziś lepiej, by upłynął odpowiedni czas, zanim Rzeczpospolita wykorzysta (ich - red.) doświadczenie - kontynuował Jacek Siewiera.
Siewiera mówił także o emocjach związanych z okolicznościami odejścia generałów. - Przecież to nie była żadną tajemnicą, że osobistej sympatii między zwierzchnictwem Ministerstwa Obrony Narodowej a zwierzchnictwem, dowódcami Sił Zbrojnych nie było - powiedział.
Siewiera o armii liczącej 300 tysięcy żołnierzy: to ambitny cel
Siewiera został zapytany także o to, czy Polskę stać na armię liczącą 300 tysięcy żołnierzy oraz czy to jest armia, którą powinna mieć Polska.
- Jak każde poważne wyzwanie, ono wymaga bardzo poważnej i głębokiej dyskusji - stwierdził. Wskazywał, że "nie da się tego ubrać liczbami w jednej kategorii". - W przypadku deklaracji pana premiera Błaszczaka mówimy o 300-tysięcznej armii w odniesieniu do armii zawodowej - 250 tysięcy żołnierzy armii zawodowej plus 50 tysięcy Wojsk Obrony Terytorialnej - precyzował. - W przypadku deklaracji innych przedstawicieli sił politycznych wcale ta liczba nie jest podważona jako liczba żołnierzy, tylko zmieniona jest forma pełnienia przez nich służby - zauważył.
- To jest liczebność armii, która jest osiągalna, jest to ambitny cel, ale możliwy do zrealizowania, również w aspekcie demograficznym. Polska historia pokazuje, że takie liczebności sił zbrojnych są możliwe do osiągnięcia - ocenił.
Lokalizator w aucie Kancelarii Prezydenta. Siewiera: pojazd, w którym go znaleziono, nie należał do SOP
Szef BBN został także zapytany o sytuację, kiedy to w należącym do Kancelarii Prezydenta samochodzie Służba Ochrony Państwa znalazła lokalizator.
Siewiera mówił, że to nieprawda, że lokalizator został znaleziony w prezydenckim aucie. - Funkcjonariusz Straży Granicznej w trakcie czynności zleconych przez Służbę Ochrony Państwa, w trakcie operacji prowadzonej przez Służbę Ochrony Państwa, rzeczywiście zidentyfikował lokalizator w pojeździe, który nie należał do Służby Ochrony Państwa. Rzeczywiście był wykorzystywany (ten pojazd - red.) w kolumnach VIP-owskich. To był bus, (ale - red.) nie prezydenta - tłumaczył.
- W ciągu ostatnich dwóch lat Służba Ochrony Państwa, również pod aktualnym kierownictwem, prowadziła ponad 600 operacji ochronnych. W tym kilkadziesiąt wizyt polskich delegacji w kraju objętym wojną. W czasie kiedy mieliśmy do czynienia nie tylko z grupami dywersyjnymi, ale z otwartą konfrontacją, z wykorzystaniem środków artyleryjskich - zwracał uwagę gość TVN24. Stwierdził, że lokalizator "w tym wszystkim to jest jedynie mały środek służący do realizacji jakichś celów". - Ktokolwiek go tam podłożył, to ten zamiar został udaremniony w sposób wzorowy - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24