- Gdybyśmy wygrali wybory, to na pewno byłoby cicho. Ale w momencie, gdy przegrywamy trzeba przywrócić wiarę i nadzieję elektoratu, że jesteśmy w stanie zwyciężyć - powiedział w TVN24 poseł PiS, jeden z "ziobrystów" Andrzej Dera. Dziś w południe europosłowie Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski i Tadeusz Cymański staną przed rzecznikiem dyscyplinarnym PiS. - Nie ma najmniejszych powodów, żeby karać Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobrę - skomentował Dera.
Jego zdaniem w całym zamieszaniu w partii chodzi o to, żeby PiS się zmienił. - Wierzę w to, że wrócimy do tego nurtu, który nas doprowadził do w 2005 roku. Wtedy byliśmy formację wielonurtową. Właśnie to doprowadziło do zwycięstwa i teraz musimy do tego wrócić - stwierdził poseł.
I zaraz dodał, że pomimo wszystko "nie ma alternatywy dla Jarosława Kaczyńskiego". - On jest niekwestionowanym liderem. To nie jest wystąpienie przeciwko prezesowi. Nikt z naszej frakcji nie podważał jego kierownictwa - przekonywał Dera.
Cały ten PiS
Poseł pytany o dalszy los swój i kolegów "ziobrystów" powiedział, że "wierzy, iż jest dla nich miejsce w partii". - Jestem cały czas w PiS, tak długo, jak będzie można tam być. Myślę, że zwycięży nurt, który mówi, że trzeba iść razem i że frakcje w partii to jest coś normalnego - analizował Dera.
Według niego "w polityce ważna jest skuteczność i dojście do władzy". - Ostatnie wybory pokazały, że jest pewien próg, którego możemy nie przekroczyć. Trzeba przekroczyć 30 proc. i walczyć o 40. Jeśli się nie zmienimy, to się nie uda. PiS musi być wspierany przez różne środowiska, szeroko - od Radia Maryja, "Gazetę Polską" po Solidarnych 2010. Tylko to doprowadzi do zwycięstwa - podsumował poseł.
Na dywanik
Ziobro, Kurski i Cymański zostali wezwani na rozmowę z rzecznikiem dyscyplinarnym PiS Karolem Karskim (spotkanie ma się rozpocząć o 12), który prowadzi postępowanie w ich sprawie. Postępowanie ma m.in. związek z ich wypowiedziami medialnymi, Ziobro mówił np. o konieczności demokratyzacji PiS, otwarcia się partii na inne środowiska.
W czwartek Jacek Kurski przekonywał, że liczy, iż władze PiS wycofają się z tego wezwania. Podkreślił, że "stawianie w stan oskarżenia ludzi za to tylko, że przedstawili program pozytywnych zmian w partii" to "upokarzająca procedura" nie tylko dla niego, Ziobry i Cymańskiego, ale "i dla samej partii". Dodał, że jeśli kierownictwo PiS nie zrezygnuje z wezwania, w piątek zdecydują, czy udać się na spotkanie. W piątek wieczorem ma się tej odbyć kolejne w tym tygodniu posiedzenie komitetu politycznego PiS.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24