Opozycja po ostatnich wydarzeniach jest na pewno w gorszej formie niż jeszcze kilka tygodni temu - przyznał w TVN24 Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL. Mówił o ubiegłotygodniowym głosowaniu w Sejmie w sprawie Funduszu Odbudowy. Jak dodał, w tej sprawie "opozycja nie dała nadziei, że potrafi zagrać do końca, że potrafi walczyć, że potrafi stawiać warunki, że jest skuteczna mimo różnic".
We zeszły wtorek Sejm przyjął ustawę w sprawie ratyfikacji decyzji, która umożliwiłaby uruchomienie unijnego Funduszu Odbudowy. Sprzeciw wobec ratyfikacji od dawna deklarował jeden z koalicjantów ze Zjednoczonej Prawicy - Solidarna Polska. Posłowie tej partii zagłosowali przeciwko.
Opozycja okazała się podzielona. Większość w głosowaniu zapewniły PiS-owi głosy Lewicy, która wcześniej porozumiała się z rządem oraz Koalicji Polskiej-PSL. Niemal cała Koalicja Obywatelska wstrzymała się od głosu. Ustawa trafiła do Senatu.
Kosiniak-Kamysz: serio brałem to, że rząd może utracić większość
W środę gościem "Rozmowy Piaseckiego" był Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Powiedział, że jego "samopoczucie jest dobre", ale "gorzej z funkcjonowaniem opozycji". - Ona po ostatnich wydarzeniach jest na pewno w gorszej formie niż jeszcze kilka tygodni temu - mówił.
Przyznał, że "serio brał to, że rząd może utracić większość". - Głosowanie w ubiegłym tygodniu pokazało, że 20 posłów PiS-u (klubu PiS - red.) nie zagłosowało za najważniejszym w tym kadencji projektem przedstawianym przez rząd premiera Mateusza Morawieckiego - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
A jeżeli dochodzi do upadku rządu - dodał - "to dochodzi przez utratę większości".
"Opozycja nie dała nadziei, że potrafi zagrać do końca"
Lider ludowców mówił, że głównym celem, który przyświecał opozycji było doprowadzenie do zmian w Krajowym Planie Odbudowy, innych zasad funkcjonowania, wydatkowania pieniędzy".
- Zachowanie solidarności opozycji było w tym kluczowe. Nie mielibyśmy takiego KPO tylko KPO na naszych warunkach, gdyby solidarność w opozycji została zachowana do ostatniego dnia i Kaczyński musiałby usiąść do poważnych rozmów - powiedział.
Zaznaczył, że "nie ma ani pretensji, ani żalu do Lewicy, że stawiała swoje warunki i ostatecznie zagłosowała za".
- Ale ten gen nadgorliwości spowodował, że nie doszło do zmiany rządu, premiera. Opozycja nie dała nadziei, że potrafi zagrać do końca, że potrafi walczyć, że potrafi stawiać warunki, że jest skuteczna mimo różnic - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Kosiniak-Kamysz: głupią by była opozycja, która by nie kreśliła takich scenariuszy
Kosiniak-Kamysz był pytany, czy brał pod uwagę scenariusz, w którym po upadku rządu PiS to on zostanie premierem. - Mieliśmy i scenariusz merytoryczny związany z poprawkami, naszymi wnioskami do KPO, mieliśmy też plan polityczny, który był na opozycji znany, nie tylko z wywiadów prasowych, ale też rozmów - odparł.
Podkreślił, że "głupią by była opozycja, która by nie kreśliła scenariuszy na wypadek utraty większości". - A utrata większości i rozpad Zjednoczonej Prawicy był bardzo realny - ocenił.
- To były dyskusje, które na pewno nie w 100 procentach, ale w dużej części miały akceptację (na opozycji - red.) - dodał.
Kosiniak-Kamysz: w trzeciej fali wychodziła bezradność medycyny
Kosiniak-Kamysz mówił też o walce z epidemią na podstawie swojego doświadczenia z pracy na SOR-ze.
- W drugiej fali było takie podejście, że "to jest grypa, taka choroba jak zwykłe przeziębienie i trzeba to przeleżeć". Wiele osób bało się zadzwonić po pogotowie i pójść do szpitala. Nawet jak miało spadki saturacji - mówił.
To - stwierdził - "zmieniło w trzeciej fali i świadomość była inna". - W trzeciej fali wirus był dużo groźniejszy, wychodziła bezradność medycyny i nasza bezradność - lekarzy, pielęgniarek. Przebieg był czasem taki, że pacjent, który nie wymagał żadnej interwencji, po dwóch godzinach był pilnie podłączany do respiratora, bo następowało tak błyskawiczne zajmowanie płuc. 70, 80, 90 procent płuc było zajętych - relacjonował Kosiniak-Kamysz.
Dodał, że "inna grupa zgonów to zgony nie na COVID, tylko przez COVID". - Nie uruchomiono prywatnej ochrony zdrowia na rzecz diagnostyki, zabiegów operacyjnych, rehabilitacji. Bardzo wielu chorób nie zdiagnozowano w tamtym roku, nastąpiło przyspieszanie na przykład procesu nowotworowego i zgony - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24