- Film nie mówi o winie, tylko o błędach polskich pilotów, np. braku odejścia na drugi krąg, czy ignorowaniu komend TAWS - powiedział w "Kropce nad i" Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Były członek komisji Jerzego Millera komentował pokazany przez "National Geographic" fabularyzowany dokument "Śmierć prezydenta". Zdaniem Laska, "film nie ustrzegł się przed błędami".
Maciej Lasek mówił w "Kropce nad i", że film "Śmierć prezydenta" pokazany przez kanał "National Geographic", powstał "głównie w oparciu o raport polskiej komisji" i jak większość filmów tej serii, opiera się o oficjalne dokumenty.
- Ten film nie ustrzegł się przed błędami, ale pamiętajmy, że to nie nasz, polski film. Pamiętajmy, że samo nasze sprawozdanie z prac komisji trwało kilka godzin, ten film to tylko uproszczenie. Nie da się streścić wielomiesięcznych prac komisji w godzinie - podkreślał Lasek.
Wykorzystali raport komisji Millera
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) mówił, że producent filmu wyjaśniał osobom zaangażowanym we współpracę przy jego powstawaniu (m.in. Laskowi - red.), że za każdym razem materiał badany w filmach przechodzi "poważną kontrolę jakości", a twórcy filmów z tej serii mają do dyspozycji przy ich tworzeniu choćby ekspertów z zakresu lotnictwa.
- To ich bodaj setny film, więc spotkali się i z raportami i z komisjami badającymi wypadki lotnicze ponad 100 razy. Jeżeli wybrali nasz raport, czyli punkt widzenia mocno pogłębiony w stosunku do raportu MAK, to wydali też ocenę dla tego materiału, jako materiału wiarygodnego - stwierdził Lasek.
Głównie o pilotach
Gość "Kropki nad i" mówił, że skupienie się w filmie na roli polskich pilotów jest zrozumiałe, bo "to pilot jest zawsze ostatnim elementem w ogniwie zdarzeń, który drogę do wypadku może przerwać". Ale zdaniem Laska, film nie mówi o winie, tylko o błędach polskich pilotów, np. braku odejścia na drugi krąg, czy ignorowaniu komend TAWS.
Lasek stwierdził, że w jego opinii polscy piloci popełnili błąd, bo "nie mieli prawa" zejść poniżej poziomu 100 metrów nad płytą lotniska. - Gdyby piloci nie zeszli poniżej 100 metrów, to nie rozmawialibyśmy dzisiaj o katastrofie - podkreślił szef PKBWL.
Lasek mówił, że komisja Millera zaznaczyła w raporcie, że "lotnisko nie było przygotowane zgodnie z zasadami" i o tym w filmie też wspomniano.
- Tu (w filmie - red.) nie jest powiedziane o winie, a o popełnionych błędach, o tym jak były ignorowane komunikaty urządzenia TAWS. Z raportu wynikało, że załoga miała 7 sekund po komunikacie "pull up" na wzniesienie maszyny, a tego nie zrobiła - tłumaczył, dodając, że "załoga rozpoczęła odejście od ziemi na drugi krąg 39 m nad poziomem lotniska, a to jest bardzo późno".
Lasek: Są też błędy i uproszczenia
Ekspert stwierdził natomiast, że "nie zgadza się" z tym, co twórcy filmu przekazali o Mariuszu Kazanie, dyrektorze Protokołu Dyplomatycznego MSZ, który na pokładzie tupolewa "był łącznikiem między prezydentem a załogą".
- Kazana (...) miał prawo być w kokpicie. Zwróciliśmy na to uwagę producentowi filmu. Ten film rzeczywiście pokazał to w inny sposób. Kazana był w kokpicie dwa razy, a w filmie podano, że był w nim prawie cały czas. (...) Nie zgadzam się z personalizacją presji pośredniej - dodał Lasek, wskazując błąd twórców dokumentu.
Równocześnie ekspert podkreślił, że to, "że film został tak skonstruowany, że to jest kwestia producenta". - Ten film nie ustrzegł się przed błędami, ale to nie jest nasz film - dodał.
- Nasze wypowiedzi są zgodne z wypowiedziami ekspertów działających w komisji (Millera - red.), ale (...) nie można zamknąć w 47 czy 50 minutach miesięcy pracy. Myślę, że inne filmy w tej serii też bazują na takich uproszczeniach - uznał.
Spotkanie "bez mediów"
Dr Maciej Lasek odniósł się też po raz kolejny do innego filmu o katastrofie smoleńskiej, "Anatomia upadku" Anity Gargas. Ten został zaprezentowany w ub. tygodniu w Warszawie. W filmie znalazły się wypowiedzi m.in. szefa parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej posła PiS Antoniego Macierewicza, ekspertów współpracujących z tych zespołem, m.in. prof. Kazimierza Nowaczyka, członków rodzin ofiar katastrofy, a także rosyjskich świadków zdarzenia, w tym kierowcy autobusu i mieszkańców pobliskiego osiedla.
Gargas po prezentacji filmu zaznaczyła, że "do końca" nie przesądza, co się stało w Smoleńsku, jednak wszystkie przesłanki "wskazują, że na pokładzie samolotu doszło do wybuchu".
Lasek powiedział, że teza o zamachu została już wykluczona przez komisję Millera po obejrzeniu śladów na wraku, ustaleniu sposobu rozpadu samolotu i sprawdzeniu zapisów rejestratora parametrów lotu i rejestratora dźwięku.
Były członek komisji Millera odniósł się też do kwestii ewentualnego spotkania z ekspertami tzw. zespołu Macierewicza.
- Jeżeli miałbym się spotkać z prof. Biniendą i dr Nowaczykiem to w rozmowie ekspertów, bez polityków, bez mediów, później wydalibyśmy wspólne oświadczenie. Badanie wypadków lotniczych powinno być odseparowane od polityki i jakichkolwiek nacisków - powiedział w "Kropce nad i" Lasek.
Autor: adso//gak / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24