W kraju została jedynie co trzecia osoba z ponad 900 ewakuowanych powietrznym mostem z Kabulu "przyjaciół Polski", czyli Afgańczyków pracujących dla armii czy dyplomacji - szacują organizacje pozarządowe. - Przyczyna to brak perspektyw. Rząd nie stworzył dla nich żadnego konkretnego programu adaptacji - mówi Magdalena Chrapek z zarządu fundacji ICAD.
Ostatni samolot, spośród 44, z ewakuowanymi Afgańczykami wylądował na warszawskim Okęciu 26 sierpnia.
W sumie - jak oficjalnie przekazał Urząd do Spraw Cudzoziemców - do Polski trafiło 937 Afgańczyków, którzy współpracowali z polskimi żołnierzami, dyplomatami w trakcie dwudziestoletniej misji w tym kraju. Co się z nimi stało po lądowaniu w stolicy?
Generał wyjechał
Dziennikarzowi tvn24.pl odpowiada dobrze wykształcony Afgańczyk, który pracował dla wywiadu wojskowego.
- Trafiłem do niewielkiego ośrodka dla cudzoziemców, między osiadłych tu już dawno uchodźców z Osetii. Mam tu zapewnione dwie godziny w tygodniu nauki języka polskiego, który i tak już trochę znam, kieszonkowe w wysokości 17 złotych, podstawowe jedzenie. Nikt się mną, moją przyszłością nie interesuje - relacjonuje.
W ubiegłym tygodniu na łamach tvn24.pl poinformowaliśmy, że z takiego ośrodka pod Radzyniem wyjechał generał Muhammad Haidar Nikpai, najwyższy rangą żołnierz ewakuowany z Afganistanu, dowodził tam wojskami specjalnymi.
Dziękuję wspaniałym Polakom, których dane mi było poznać. Nie rozumiem jednak Waszego rządu
Podobna historia dotyczy afgańskiej rodziny, która trafiła do jednego z ośrodków na północy kraju.
- To świetnie wykształceni ludzie, mówią kilkoma językami. Ich dzieci, które również trafiły do Polski, były doskonałymi studentami w Kabulu. Najpierw zorganizowaliśmy zbiórkę na jesienne i zimowe buty dla nich, później zaczęliśmy ich dokarmiać, bo mogą jeść tylko nieliczne potrawy z kuchni ośrodka. Chudli w oczach, ciągle chorowali, robili się coraz słabsi. Teraz dużo robimy, by im pomóc stanąć na własne nogi. Chyba jednak uczciwiej będzie im powiedzieć, żeby swoją przyszłość budowali za naszą zachodnią granicą - mówi nam mieszkanka Trójmiasta działająca w jednej z organizacji pozarządowych. Prosi o zachowanie anonimowości.
17 zł na tydzień
Gdy zapytaliśmy Ministerstwo Obrony Narodowej o programy adaptacyjne dla sprowadzonych do Polski Afgańczyków, odesłano nas do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. To ten resort koordynował prace specjalnie powołanego "międzyresortowego zespołu".
"Zespół przygotował ramowy plan działań dotyczący integracji ewakuowanych obywateli Afganistanu. W jego ramach stale utrzymywana jest wymiana informacji między naszym ministerstwem, Urzędem do Spraw Cudzoziemców, Ministerstwem Edukacji i Nauki, a także instytucji samorządowych. Wykorzystywane są narzędzia, które już obecnie istnieją m.in. indywidualne Programy Integracji. Resort wspiera samorządy w procesie integracji, m.in. poprzez przygotowanie ankiety profilującej obywateli Afganistanu, przygotowanie, przetłumaczenie materiałów dla nich, tłumaczenie wniosków urzędowych" - czytamy w odpowiedzi, którą przesłał nam wydział komunikacji i promocji MRiPS.
Z odpowiedzi Urzędu do Spraw Cudzoziemców wynika, że Afgańczycy mogą liczyć na pobyt w ośrodku, do którego nie mogą wchodzić osoby z zewnątrz, ale oni sami mogą wychodzić. Dostają kieszonkowe (17 zł na tydzień na osobę), są objęci opieką medyczną.
- Cudzoziemcy otrzymują bezterminowe prawo pobytu i pracy w Polsce. Wydawane są im karty pobytu oraz tak zwany genewski dokument podróży, na podstawie którego mogą swobodnie podróżować po krajach Unii - przekazał nam rzecznik prasowy urzędu Jakub Dudziak.
Niemal wszyscy wykształceni
Ocena działań rządu największej organizacji pozarządowej, która brała udział w przygotowaniach do ewakuacji, a teraz pomaga "przyjaciołom Polski", jest krytyczna.
- Nie ma żadnego programu adaptacji. Nasi przyjaciele, widząc brak perspektyw, wyjeżdżają. Oceniamy, że dziś została w kraju co trzecia osoba, a gdy reszta otrzyma Genewski Dokument Podróży zostanie może sto osób - mówi w rozmowie z tvn24.pl Magdalena Chrapek z zarządu fundacji ICAD. Spędziła w Afganistanie rok, w zarządzie pracuje z ludźmi, którzy byli tam nawet pięć lat.
- Niemal wszyscy są świetnie wykształceni, z niezwykłymi doświadczeniami w takich zawodach, jak lekarz, architekt. Do tego mają też unikalną i niebezpieczną wiedzę o funkcjonowaniu tajnych struktur naszego państwa. Wszyscy, z którymi rozmawiałam, mówili, że jedyne, czego chcą, to pomocy na starcie i jakiejś sensownej perspektywy - opisuje osoby sprowadzone do Polski w sierpniu.
Również jej organizacja proponowała, by talenty Afgańczyków, z których część mówi wieloma językami, wykorzystać w trakcie kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy. Pomysł polegał na tym, żeby dosłownie "zalali" media społecznościowe i komunikatory informacjami o zagrożeniu czekającym uchodźców na granicy: że nie czeka ich bezpieczna, wygodna wycieczka przez Mińsk do Unii, ale las, chłód, często śmierć.
- Nasze postulaty trafiają w pustkę, nie ma żadnych odpowiedzi z Ministerstwa Spraw Zagranicznych lub innych instytucji - wylicza Magdalena Chrapek.
Udana adaptacja na uczelniach
To, że adaptacja ma sens i może się powieść, dowodzi przykład uniwersytetów w Opolu i Warszawie.
Na ten pierwszy trafiła grupa szesnastu Afgańczyków. Pięcioro z nich studiuje, dzieci także się uczą, a uczelnia zapewniła im kwaterunek w akademikach i jedzenie.
- Jedyne, czego chcieli od nas, to żebyśmy pomogli im stanąć na własnych nogach. Teraz są coraz bardziej samodzielni, myślę, że zadowoleni tym, jak przyjęła ich uczelnia i mieszkańcy Opola - mówi Maciej Kochański, rzecznik uczelni.
Podobny projekt działa na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiuje lub uczy się języka polskiego kilkudziesięcioosobowa grupa Afgańczyków.
- Jako państwo straciliśmy szansę, jaką była ta ponad 900-osobowa afgańska społeczność. Ich relacje, wiedza, doświadczenie są bezcenne, a sytuacja w Afganistanie przecież może się za jakiś czas odwrócić - mówi poseł Marek Biernacki (PSL). Zapowiada, że wraz z pozostałymi opozycyjnymi członkami komisji do spraw służb specjalnych wkrótce doprowadzą do posiedzenia komisji poświęconego "afgańskim przyjaciołom".
Źródło: tvn24.pl