Były bardzo zdenerwowane, jedno tylko w pidżamie - opowiada Zofia Karpińska z pogotowia opiekuńczego. Do niej trafiły dzieci kobiety, która trafiła do aresztu za zaległą grzywnę.
- Po raz pierwszy zadzwoniono do mnie, kiedy już kładliśmy się spać, koło 23. Zadzwoniła pracownica domu dziecka i policjant, że jest dwoje dzieci z interwencji. Dzieci przyszły z matką, ale ona została natychmiast została zabrana. Zdążyła się tylko pożegnać - powiedziała Zofia Karpińska.
Dzieci bardzo zdenerwowane
- Matka twierdziła, że dzieci są wyjęte z łóżek i rozespane. Dziewczynka przyszła w pidżamie, chłopiec ubrany - mówiła Karpińska. Jak dodała, widać było, że dzieci są zdenerwowane. - Próbowałam dzieci położyć do łóżek, ale to graniczyło z cudem. Julka była zdenerwowana, ale również chłopiec się wiercił i przewracał, nie mógł zasnąć - relacjonowała opiekunka.
Jak dodała, dzieci rano nie pytały o matkę i obudziły się "w miarę pogodne". - Dopiero koło godz. 11 chłopiec zapytał, czy mama przyjdzie po nich - mówiła.
- Ja musiałam to zgłosić w MOPR (Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinom - red.) i dowiedziałam się, że oni uruchomili postępowanie w sądzie - tłumaczyła Karpińska.
O 16 odebrała dzieci
Później okazało się, że około godz. 14 kobieta dostała informację z sądu, że matka dzieci zostanie zwolniona i może po nie przyjechać jeszcze tego samego dnia. - O godzinie 16 przyjechała. Dzieci były przeszczęśliwe - mówiła.
Sprawą, jak dodała, jest jednak oburzona. - Byłam zbulwersowana sprawą, że za taką kwotę dzieci w środku nocy są zabrane. Jak dowiedziałam się, że policja przyszła o godz. 22, to słów mi brak - powiedziała Zofia Karpińska.
We wtorek późnym wieczorem policja zatrzymała kobietę i zabrała jej dwójkę małych dzieci, ponieważ ta nie zapłaciła grzywny w wysokości 2,3 tys. złotych. Policja przekonuje, że działała zgodnie z prawem. - Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Zrobiliśmy więcej, niż trzeba było - powiedział w TVN24 Maciej Milewski z opolskiej policji.
Autor: abs//gak/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24