- Rząd polski decydując się na skorzystanie z konwencji chicagowskiej, szukał procedury optymalnej dla wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy smoleńskiej - powiedział w środę premier Donald Tusk odpowiadając na pytania posłów ws. katastrofy smoleńskiej - Uznajcie, że decydował rząd polski, a nie banda zdrajców - zwrócił się do opozycji.
Premier odnosząc się do pytań zadawanych przez posłów podczas debaty nad informacją rządu ws. katastrofy mówił, że rząd "dziesiątki razy" wyjaśniał już, czemu zdecydowano się na konwencję chicagowską, a nie na polsko-rosyjskie porozumienie z 1993 roku dotyczące wycofywania wojsk radzieckich z terytorium b. NRD. Tusk przekonywał, że porozumienie to nie zawiera procedur, według których można by wyjaśniać przyczyny katastrofy smoleńskiej.
Tusk przekonywał, że rząd w sposób przemyślany wybrał "istniejące procedury od procedur, których nie ma". - Dla Antoniego Macierewicza i dla części z państwa to i tak jest dowód na zdradę - powiedział szef rządu. - Jedno musicie uznać: że rząd polski podejmował decyzje, a nie banda zdrajców. Rząd polski, który szukał procedury optymalnej z punktu widzenia wyjaśnienia prawdy i wszystkich okoliczności katastrofy. Możecie mieć opinię, że dokonywaliśmy złych wyborów. Nie możecie nieustannie szafować opiniami, że robimy tak, bo jesteśmy zdrajcami. Ile Polska może jeszcze wytrzymać tego poziomu debaty? Jak mamy budować elementarną relację między rządem a opozycją w tej sprawie, jeśli każde działanie, które wam nie odpowiada, jest natychmiast obarczane najcięższymi oskarżeniami? - pytał szef rządu.
Rozmowa, a nie negocjacje
Tusk relacjonując swoje rozmowy z prezydentem i premierem Rosji - Dmitrijem Miedwiediewem oraz Władimirem Putinem - zapewnił, że - wbrew zarzutom opozycji - jego rozmowa nie była negocjacjami o procedurze wyjaśniania katastrofy. - Pierwsze godziny po katastrofie nie pozwalały pracować jak automaty wydrążone z emocji. Moja rozmowa z prezydentem Miedwiediewem w żadnym stopniu nie miała charakteru formalnych negocjacji. Po drugiej stronie miałem rozmówcę w szoku i ja także byłem w szoku. To nie były negocjacje, lecz odebranie kondolencji i forma podtrzymania na duchu - zapewnił.
Pretensje nieuzasadnione
Tusk powiedział też, że polski akredytowany przy MAK płk Edmund Klich powinien budzić zaufanie posłów PiS, bo został mianowany szefem komisji badającej wypadki lotnicze jeszcze za ich rządów. - To ma kluczowe znaczenie, bo to był istotny powód, dla którego to właśnie on: raz - że sprawował tę funkcję, dwa - nikt by nie mógł zarzucić, że ja go wysyłam po to, żeby on chronił mój interes polityczny - oświadczył premier
Szef rządu przyznał też, że rozumie rozgoryczenie wdowy po gen. Andrzeju Błasiku, a umieszczenie w raporcie MAK informacji o tym, że gen. Błasik miał we krwi 0,6 promila alkoholu premier określił jako "nieetyczne".
"Odrzuciliście szansę"
Poseł PiS Antoni Macierewicz, który zabrał głos po wystąpieniu premiera przytoczył artykuł 82 konwencji chicagowskiej: "umawiające się strony, państwa postanawiają, że niniejsza konwencja uchyla wszelkie zobowiązania między nimi, niezgodne z jej postanowieniami oraz zobowiązują się te państwa i strony do niezaciągania tego rodzaju zobowiązań i nie zawierania tego rodzaju porozumień". - Co to oznacza? To oznacza, że artykuł 3 konwencji, który mówi, że stosuje się ona wyłącznie do lotów cywilnych, jest obligatoryjny i nie można go zmienić w żaden sposób bądź też zmiana ta w konsekwencji owocuje nieważnością tego postępowania i niemożnością odwołania się do jakichkolwiek instancji w trybie konwencji chicagowskiej - podkreślił. - Państwo wpuściliście nie tylko premiera w tej sprawie w błąd, ale upieracie się w sposób nierozsądny cały czas. Bo nas możecie zagadać - macie prasę, telewizję, marszałków, którzy nam przerywają, możecie to zrobić, ale z ICAO sobie nie poradzicie - mówił Macierewicz do członków rządu.
Przekonywał też, że na terenie międzynarodowym i wobec Rosji rząd jest bezradny. - Nie macie podstaw prawnych, które by dawały nam szansę. Wy je odrzuciliście. Może z głupoty, a może ze złej woli - mówił poseł PiS.
Wciąż analizują, dlaczego nie "odszedł"
Wystąpienie Macierewicza zakończyło sześciogodzinną debatę nad informacją rządu ws. katastrofy smoleńskiej. Zanim zabrał on głos po premierze, to na mównicy pojawiali się ministrowie, którzy odpowiadali na pytania posłów.
Szef MON w swoim przemówieniu odpierał m.in. zarzut, iż w siłach powietrznych maleją środki na szkolenie. - Od 2001 roku środki na ten cel systematycznie rosną, a w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego rośnie liczba godzin tzw. nalotu pilotów - powiedział.
Występujący jako kolejny szef MSWiA Jerzy Miller odnosząc się do pytania, kto podjął decyzję o kontynuowaniu lądowania polskiego tupolewa po komendzie "odchodzimy!", powiedział: Reakcja samolotu była spóźniona. Nie mogę państwu w dniu dzisiejszym wyjaśnić wszystkich okoliczności tego zdarzenia. Jest to przedmiotem dalszych analiz. Hipoteza jest postawiona, ale nie jest to hipoteza, która musi być ostateczną.
Posłowie pytali też, kto podjął decyzję o wylocie Tu-154 z Warszawy mimo złej pogody. - Problem polega na tym, że wiedza o złej pogodzie została przekazana z lotniska Smoleńsk do Moskwy, ale nie dotarła do Warszawy. W związku z tym prognoza pogody, która była znana załodze Tu-154, nie odpowiadała rzeczywistemu stanowi zachmurzenia - mówił.
"Czy wy wierzycie w to, co mówicie?"
Szef MSWiA Radosław Sikorski odpowiadał z kolei na pytania posłów dotyczące m.in. o relacji Polski z Rosją w świetle katastrofy. Jak zaznaczył ta katastrofa jest "bardzo trudnym testem dla tych relacji". Minister podkreślił też, że "jątrzące oskarżenia" o zamach tym stosunkom nie służą. - Chciałbym zapytać czy państwo naprawdę, kiedy wypowiadacie te słowa, wierzycie w to, co mówicie? - pytał szef MSZ posłów PiS.
Szef MSZ był pytany też o to, czy były różnice w przygotowaniu i statusie wizyt premiera Donalda Tuska w Smoleńsku 7 kwietnia i prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia. Odpowiedział, że status wizyty określa strona jej gospodarza. - Trzeba stwierdzić, że wizyta 7 kwietnia była jednoznacznie wizytą o charakterze dyplomatycznym, na zaproszenie państwa-gospodarza, wiązała się z rozmowami premierów (Donalda Tuska i Władimira Putina) w Smoleńsku. Wizyta prezydenta Rzeczypospolitej była zagraniczną częścią krajowych obchodów rocznicy zbrodni katyńskiej. Była, jak to ujął polski ambasador w Rosji Jerzy Bahr, "pielgrzymką z akcentami politycznymi" - powiedział Sikorski. Dodał, że 7 kwietnia organizatorem wizyty była Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, 10 kwietnia - Kancelaria Prezydenta.
Alkohol w ciele "NN"
Minister zdrowia Ewa Kopacz odniosła się m.in. do pytania posła PiS Joachima Brudzińskiego dotyczącego spotkania, które m.in. z udziałem Donalda Tuska i jego ministrów odbyło się tuż po katastrofie w kancelarii premiera 10 kwietnia tuż po katastrofie. - To spotkanie miało na celu wyznaczyć ludzi, którzy mieli pojechać pierwszego dnia do Smoleńska po to, aby wspierać rodziny, które przyjechały dokładnie w nocy tego samego dnia, kiedy wylecieliśmy tam rano. To spotkanie to nie było omawianie tego, jak mamy to przedstawiać, to spotkanie to była pełna determinacja rządu i troska również o tych, którzy za chwilę spotkają się z największą tragedią swojego życia, bo będą musieli rozpoznawać swoich najbliższych - podkreśliła Kopacz. - Jeśli ktoś zarzuca, że to było ustalenie PR-u, to ja chcę powiedzieć, że nie ma sumienia - dodała.
Kopacz wyjaśniła też, skąd wiadomo, że w ciele dow. Sił Powietrznych, gen. Andrzeja Błasika wykryto alkohol, skoro jego ciało zostało zidentyfikowane dopiero po 11 dniach od katastrofy. - Zwykle, i tak czyniono również w Moskwie, materiał do badań na obecność alkoholu, środków odurzających, narkotyków pobiera się podczas sekcji. Sekcje odbyły się, zanim przyleciała polska ekipa, a więc nawet jeśli pobiera się je od człowieka, który nie był zidentyfikowany, to określa się go jako "NN, zwłoki o numerze" i przypisuje się potem nazwisko, wtedy kiedy następuje identyfikacja, a identyfikacja pana generała Błasika nastąpiła dopiero w tej ostatniej grupie - mówiła Kopacz.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24