Kilka tysięcy przeżyje, 10 razy więcej odstrzelą. "Logiczny kompromis"

Od lewej: łyska i głowienka
Odgłosy wystrzałów słychać w ptasich ostojach, między innymi w Parku Narodowym Ujście Warty czy w Dolinie Dolnej Odry
Źródło: Piotr Chara
Łyska, głowienka, czernica, jarząbek i słonka - na te gatunki ptaków od 31 sierpnia 2026 roku nie będą mogli polować myśliwi. Moratorium ma obowiązywać 10 lat. Resort rolnictwa nie zgodził się jednak na ochronę cyraneczek i kaczek krzyżówek. Tych ostatnich ginie rocznie około 40 tysięcy. Sezon polowań już wystartował, a ministerstwo klimatu nie ma jeszcze jednego ważnego projektu, który ma ukrócić strzały w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty.
Kluczowe fakty:
  • - Czekamy na podpisanie finalnego projektu rozporządzenia przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi - powiedział tvn24.pl wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała.
  • Wcześniej ochrona miała dotyczyć siedmiu gatunków ptaków. Po uwagach ministerstwa rolnictwa resort klimatu zrezygnował z moratorium na cyraneczki i kaczki krzyżówki.
  • Tegoroczny sezon polowań ruszył bez żadnego z projektowanych ograniczeń. Ministerstwo nie zdążyło też z ochroną ptaków przy granicy Parku Narodowego Ujście Warty.
  • Myśliwych, którzy polują przy samej granicy parku narodowego, wsparły samorządy i resort rolnictwa. Ministerstwo klimatu na razie nie odniosło się do uwag w sprawie projektu strefy ochronnej w otulinie PNUW.

Od 31 sierpnia 2026 roku pięć gatunków kaczek zostanie objętych całoroczną ochroną. Myśliwi nie będą mogli polować na łyski, głowienki, czernice, jarząbki i słonki.

Jak poinformował tvn24.pl wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie zgłosiło uwag do propozycji pięciu gatunków moratorium, co otwiera drogę do podpisania rozporządzenia w tej sprawie. Ma się to stać wkrótce.

- Moratorium ochronne jest przewidziane na 10 lat. W tym czasie ruszą badania. Czekamy na podpisanie finalnego projektu rozporządzenia przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi - przekazał Dorożała, który ocenił, że to "dobra wiadomość dla przyrody", a przyjęte rozwiązanie nazwał "ważnym kompromisem".

Badania, o których wspomniał Dorożała, mają dotyczyć określenia liczebności wymienionych gatunków ptaków i wskazanie trendu - czy zwierząt tych przybywa, czy wręcz odwrotnie.

Od lewej: łyska i głowienka
Od lewej: łyska i głowienka
Źródło: Piotr Chara

"Logiczny kompromis" czy "plan minimum"?

Ministerstwo Klimatu i Środowiska chciało objąć ochroną również kaczki krzyżówki i cyraneczki. Resort rolnictwa się nie zgodził, więc wykreślono te ptaki z projektu rozporządzenia. Minister rolnictwa Stefan Krajewski w piśmie do MKiŚ zwrócił uwagę, że są to "najliczniej występujące i pozyskiwane gatunki ptaków łownych".

"Mając zatem na uwadze fakt, iż objęcie moratorium słonki oraz jarząbka nie ma wpływu na rolnictwo w Polsce, a szacowana liczebność i pozyskanie łowieckie łyski, głowienki i czernicy oraz ich wpływ na rolnictwo i zapewnienie możliwości zwalczania chorób zakaźnych zwierząt jest znikomy, oceniam przedłożony do uzgodnień projekt jako logiczny kompromis pomiędzy sprawami rolnictwa i ochrony interesów polskiej wsi, a sprawami ochrony przyrody i w tym zakresie nie zgłaszam do niego uwag" - napisał do ministry Pauliny Hennig-Kloski.

Projekt rozporządzenia jest kompromisem, o który nie było łatwo. Przed rokiem Ministerstwo Klimatu i Środowiska informowało o planach wykreślenia z listy łownej siedmiu gatunków ptaków. Oprócz wymienionych wyżej pięciu, były to kaczki krzyżówki i cyraneczki.

Pomysł resortu kierowanego przez Polskę 2050 storpedowały ministerstwa, za które odpowiadają politycy PSL: rolnictwa i rozwoju wsi, obrony narodowej. Pojawiały się rozmaite argumenty: że brak polowań na kaczki zagrozi bezpieczeństwu żywnościowemu Polski, że nie powstanie część infrastruktury "Tarczy Wschód", że ptaki będą zagrażać bezpieczeństwu ruchu lotniczego.

Zdjęcie ilustracyjne
Kaczka krzyżowka
Źródło: Shutterstock

Dr Jarosław Krogulec, dyrektor do spraw ochrony przyrody w Ogólnopolskim Towarzystwie Ochrony Ptaków, w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że aktualny projekt rozporządzenia zapewnia tylko "małą ochronę" ptaków. Zwrócił uwagę, że propozycja tylko w niewielkim stopniu uwzględnia postulaty przyrodników, którzy postulowali nie tylko ochronę kaczek krzyżówek oraz cyraneczek, ale też wszystkich gatunków gęsi.

- Polowania trwają zwykle zarówno o zmroku, jak i o świcie, kiedy widoczność jest ograniczona. Rano często jest mgła, a przelatujące kaczki, w domyśle krzyżówki, są ostrzeliwane. Myśliwi regularnie mylą gatunki ptaków, do których strzelają, dlatego można się spodziewać, że mimo moratorium również te chronione ptaki będą nadal ginąć - zaznaczył dr Krogulec.

Ornitolog podkreślił, że kompromis między resortami klimatu i rolnictwa to "plan minimum" z punktu widzenia ochrony przyrody. - Żyjemy w trzeciej dekadzie XXI wieku i wiemy, że jest szereg starych tradycji, które nie powinny być kontynuowane, między innymi polowanie na grzywacze, czyli na ptaki, z których nie da się pozyskać zbyt dużo mięsa. Polowanie na ptaki jest sportem, sposobem rozrywki - ocenił Krogulec.

Myśliwi w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty
Myśliwi w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty
Źródło: Piotr Chara

Ochronią cztery tysiące ptaków. Może zginąć 10 razy tyle

Ministerstwo klimatu nie pozostawia złudzeń, że środowisko myśliwskie wygrało walkę o zmianę listy łownej. "Została podjęta decyzja o odstąpieniu od procedowania projektu rozporządzenia ws. ustalenia listy gatunków łownych w zakresie skreślenia siedmiu gatunków ptaków z listy zwierząt łownych" - informowało nas w czerwcu br. biuro prasowe resortu.

Zamiast tego ministerstwo skupiło się więc na bardziej prawdopodobnej do zaakceptowania przez wszystkie strony propozycji: moratorium na odstrzał wskazanych gatunków ptaków. Po konsultacjach zostało ono zaakceptowane przez oba resorty, choć Polski Związek Łowiecki początkowo gotów był zaakceptować ochronę tylko trzech gatunków: łyski, głowienki i czernicy.

Co ważne, skala polowań na ptaki, na których ochronę zgodziły się ministerstwa, jest znacząco mniejsza od skali polowań na kaczki krzyżówki, których status jako zwierzyny łownej jest szczególnie ważny dla myśliwych.

W sezonie łowieckim 2023/2024 myśliwi zabili łącznie niespełna cztery tysiące głowienek, czernic, łysek, słonek i jarząbków. Samych kaczek krzyżówek od strzałów z broni myśliwskiej padło dziesięciokrotnie więcej - według danych Polskiego Związku Łowieckiego w ciągu jednego sezonu zastrzelono 40,5 tysiąca osobników. Poza moratorium znajdą się też cyraneczki, których w sezonie 2023/2024 odstrzelono około 1400.

Start sezonu polowań. U progu parku narodowego bez przeszkód

1 września to czarna data dla miłośników ptaków. Właśnie wtedy rozpoczyna się sezon polowań na kaczki (krzyżówki, cyraneczki, głowienki i czernice), łyski, słonki, jarząbki i gęsi (gęgawy, zbożowe i białoczelne). Wcześniej, bo od 15 sierpnia, polować można już na gołębie grzywacze. Nowych przepisów chroniących wiele z tych gatunków ministerstwu kierowanemu przez Polskę 2050 nie udało się przyjąć przed rozpoczęciem sezonu, więc przez najbliższe miesiące strzały będą kontynuowane.

Łuski myśliwskie w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty
Łuski myśliwskie w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty
Źródło: Piotr Chara

Ministerstwo klimatu nie zdążyło też przed rozpoczęciem sezonu przyjąć rozporządzenia dotyczącego strefy ochronnej w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty. Jak informowaliśmy, w tym miejscu - tuż przy granicy ptasiej ostoi - co roku ustawiają się myśliwi z całej Europy, by polować na wylatujące z chronionego obszaru ptaki. Dorożała mówił nam, że "efektem rozporządzenia ma być zaprzestanie masowych polowań na ptaki w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty".

Na jakim etapie jest to rozporządzenie? - Mieliśmy za mało czasu. Nie zakładałem, że zdążymy do września. Mamy uwagi po konsultacjach, teraz analizujemy propozycje i szukamy rozwiązania, które da się wcielić w życie - wyjaśnił w odpowiedzi na nasze pytania wiceminister Dorożała. Nie chciał jednak zadeklarować, kiedy dokładnie rozporządzenie może być gotowe i kiedy z otuliny Ujścia Warty znikną myśliwi.

Władze parku narodowego nie są przeciwne utworzeniu strefy ochronnej, ale chcą wyłączyć z niej pola uprawne. Jak podkreślił dyrektor PNUW Remigiusz Wojtera w ramach konsultacji społecznych, park "bez wsparcia budżetu państwa nie będzie miał z czego pokryć" szkód, których na polach okalających park narodowy wywoła dzika zwierzyna. Co ważne, wypłacanie odszkodowań rolnikom na razie jest obowiązkiem Polskiego Związku Łowieckiego, jednak gdy rozporządzenie ochronne wejdzie w życie, odpowiedzialność spadnie na władze parku.

Cała otulina ma powierzchnię około 10 tysięcy hektarów. Gdyby ministerstwo przyjęło propozycję władz parku narodowego, obszar ochrony objąłby nie całość, a niespełna siedem tysięcy hektarów terenu.

PIOTR CHARA
Park Narodowy Ujście Warty, czyli ptasie królestwo
Źródło: Piotr Chara

Sprzeciw wobec propozycji ministerstwa wyraziły też samorządy. Władze gminy Słońsk bronią interesów myśliwych, wskazują na "utratę dochodów gminnych z tytułu dzierżawy obwodów łowieckich", a także skarżą się na "przedmiotowe traktowanie" i "zawłaszczanie terenów gminy". Podobne argumenty podaje gmina Witnica, dodatkowo twierdząc, że brak myśliwych spowoduje pojawienie się kłusownictwa. Lubuska Izba Rolnicza zwróciła uwagę w konsultacjach na niszczenie upraw przez zwierzynę łowną.

W tym wypadku również widoczny jest spór między ministerstwem klimatu a ministerstwem rolnictwa. Wiceminister rolnictwa Jacek Czerniak ocenił w sierpniu, że strefa ochronna "uniemożliwi odstrzał inwazyjnych gatunków obcych", takich jak szop pracz. Dorożała w rozmowie z tvn24.pl odpowiadał na ten zarzut w czerwcu: "strefa ochronna nie będzie obejmowała innych gatunków zwierząt (niż ptaki - red.) i gatunków inwazyjnych". Wiceminister rolnictwa twierdzi jednak, że aspekt ten pominięto.

Wiceminister Czerniak stwierdził także, że według danych GUS w Parku Narodowym Ujście Warty stale zwiększa się liczebność dzików, a po wyrzuceniu myśliwych z otuliny problem ten rozszerzyłby się na okolicę parku. Polityk podniósł też problem szkód w uprawach "powodowanych przez ptaki" i kwestię rekompensat dla rolników.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie odniosło się na razie do uwag w sprawie tego projektu.

Piotr Chara, przyrodnik, fotograf i były pracownik Parku Narodowego Ujście Warty w rozmowie z nami zwrócił uwagę, że projekt rozporządzenia umożliwia odstrzał dzików i gatunków inwazyjnych. - To jest jasno wskazane w dokumencie ministerstwa - podkreślił Chara. W projekcie rozporządzenia czytamy, że w strefie ochronnej dopuszczałoby się polowania na zwierzynę łowną. W dokumencie wyszczególniono m.in. dziki, lisy, wizony amerykańskie czy borsuki, a także sarny i jelenie. Zakazano jednocześnie odstrzałów zwierząt niewymienionych w rozporządzeniu - czyli głównie ptaków, dla których został powołany park narodowy.

- Jeśli chodzi o presję zwierzyny na uprawy, zgadzam się, że strefa ochronna mogłaby zostać ograniczona do łąk, wyłączając z niej pola uprawne, pod warunkiem że zachowamy otoczenie granic parku, również wtedy, gdy będą to pola. Jednak w tym pasie o szerokości około dwóch kilometrów od granicy parku pól prawie nie ma - zaznaczył Chara.

Polski Związek Łowiecki uważa jednak, że w projekcie rozporządzenia zabrakło możliwości walki z szopem praczem - inwazyjnym gatunkiem, który - choć z pozoru sympatyczny - niszczy gniazda i żywi się ptakami, przez co zagraża równowadze biologicznej.

"Polski Związek Łowiecki rekomenduje poszukanie innych, alternatywnych rozwiązań, które pozwolą na osiągnięcie celów projektu, bez równoczesnego wyłączania wskazanych w nim obszarów z obwodów łowieckich i deklaruje chęć współpracy i wsparcie merytoryczne w tym zakresie" - napisał w swojej opinii do projektu rozporządzenia łowczy krajowy Eugeniusz Grzeszczak.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: