- Projekt rozporządzenia, które ma zlikwidować polowania przy granicy Parku Narodowego Ujście Warty, "na dniach" trafi do konsultacji społecznych - poinformował nas wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała.
- Niedługo - 1 września - rozpocznie się sezon polowań na gęsi i kaczki. Nie wiadomo, czy przepisy uda się do tego czasu przyjąć.
- Ochroną mają być objęte wyłącznie ptaki. Odstrzał wciąż będzie dotyczył m.in. dzików i szopów, jednak teraz będą o tym decydować władze parku narodowego.
- Widok zabijanych i okaleczanych ptaków w otulinie szokuje przyrodników i turystów. - Aktualna sytuacja jest patologiczna - mówi nam fotograf przyrody Piotr Chara.
Najmłodszy w Polsce park narodowy - Ujście Warty - od początku swojego istnienia w 2001 roku boryka się z poważnym problemem. Choć powołano go z myślą o ochronie setek tysięcy ptaków, głównie kaczek i gęsi, te skrzydlate zwierzęta po przekroczeniu choćby na metr granicy parku mogą trafić na celownik myśliwych.
Strzelają do nich co sezon - a ten rozpoczyna się co roku z początkiem września. Myśliwi nie tylko z okolic, ale z całej Polski, ba, z całej Europy, ciągną do dawnego rezerwatu Słońsk, który teraz jest częścią parku narodowego, choć dawniej był mekką myśliwych. Nie wchodzą do niego z bronią - tam strzelać nie wolno. Stoją za to przy granicy parku, na wałach i łąkach okalających osiem tysięcy hektarów rozlewisk i starorzeczy. I czekają na okazję. Na czysty strzał.
Ptaki, które na terenie parku są bezwzględnie chronione - jak gęś tundrowa, będąca symbolem Ujścia Warty - spadają po każdym celnym wystrzale. Te, które giną od razu, mają szczęście. Inne konają jeszcze przez jakiś czas, nie potrafiąc wzbić się w powietrze, opuszczone przez stado.
Niedługo ma się to zmienić. W wykazie prac legislacyjnych Ministerstwa Klimatu i Środowiska pod koniec maja pojawiła się informacja o projekcie rozporządzenia, które w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty utworzy strefę ochronną zwierząt łownych. W praktyce będzie to oznaczało tyle, że wylatujące z parku ptaki nie będą już narażone na odstrzał.
Otulina to teren otaczający park. Zapewnia ona częściową ochronę przyrody, choć dużo mniej restrykcyjną niż sam park narodowy. W otulinie znajdują się głównie tereny rolnicze i łąki.
Wiceminister: koniec masowych polowań na ptaki w otulinie
Jak powiedział tvn24.pl wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała, strefa ochronna ma objąć całą otulinę parku - z wyjątkiem zabudowań. To potężny obszar o powierzchni około 10 tysięcy hektarów kwadratowych - czyli większy nawet od samego parku.
Na razie obowiązuje tam tylko niewielka strefa ochronna, obejmująca niespełna 10 procent otuliny, ustanowiona rozporządzeniem z 2005 roku. Zdaniem resortu nie zabezpiecza ona "potrzeb bezpieczeństwa zwierząt gatunków łownych, wychodzących na żerowiska poza obszar parku". Władze ministerstwa podkreślają, że "park jest ostoją ptaków o randze światowej, co zobowiązuje do ich szczególnej ochrony".
- Efektem rozporządzenia ma być zaprzestanie masowych polowań na ptaki w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty - powiedział nam wiceminister Dorożała. Dodatkowo, jak twierdzi resort, nie będzie dochodziło do płoszenia tych zwierząt, co przyczyni się do poprawy ich stanu ochrony.
Myśliwi są krytyczni
O planach ministerstwa informowaliśmy już w marcu bieżącego roku. Jak pisaliśmy, otuliny parków narodowych, podobnie jak otoczenie rezerwatów, nie są wyłączone z obwodów łowieckich. To znaczy, że można w nich strzelać do zwierząt. Dyrektorzy parków mogą co najwyżej opiniować plany łowieckie, czyli to, ile osobników którego gatunku chcą zabić w danym roku - ale myśliwi nie muszą ich słuchać.
Decyzja o ochronie zwierząt wokół parku narodowego jest niepopularna wśród myśliwych. W branżowych mediach czytamy ostrą krytykę wiceministra i jego pomysłu. "Dorożała musi odejść" - piszą niektórzy przedstawiciele tego środowiska. I twierdzą, że gdy wyrzuci się ich z otuliny, nikt nie będzie w stanie zapanować między innymi nad dzikami, które niszczą rolnikom uprawy czy nad norkami, które polują na ptaki. Twierdzą, że nie chcą też dopuścić do nadmiernego wzrostu populacji gatunków inwazyjnych jak szopy czy wizony.
Konsultacje "na dniach"
Pytany o tę kwestię Mikołaj Dorożała zapewnia, że "strefa ochronna nie będzie obejmowała innych gatunków zwierząt (niż ptaki - red.) i gatunków inwazyjnych". - Park narodowy przejmie zadania gospodarki łowieckiej i nie jest to nic nowego. Taki system z powodzeniem od lat działa w strefach ochronnych zwierząt, między innymi w Kampinoskim Parku Narodowym, Roztoczańskim, Ojcowskim czy Pienińskim - wyjaśnił wiceminister klimatu.
Oznacza to, że do dzików, szopów czy wizonów dalej będzie można strzelać. Teraz jednak te zadania przejmie park narodowy, który będzie miał pełną władzę nad tym, kto, gdzie i kiedy może polować. Jak poinformowała nas rzeczniczka parku Aleksandra Kugacz, pracownicy parku narodowego "przeprowadziły inwentaryzację, w której oszacowane zostały możliwe koszty" związane z przejęciem dodatkowych obowiązków. Nie podała jednak kwot.
Dorożała poinformował nas, że projekt rozporządzenia "na dniach" trafi do konsultacji społecznych. Planowany termin wprowadzenia przepisów to druga połowa bieżącego roku. Możliwe, że rozporządzenie wejdzie w życie jeszcze przed rozpoczęciem lub w trakcie sezonu łowieckiego, który w przypadku gęsi i kaczek startuje 1 września oraz trwa przez całą jesień i początek zimy.
Oficjalnie jak dotąd myśliwi nie zajęli stanowiska w sprawie projektu, który ma zakazać im polowań w pobliżu Ujścia Warty. Polski Związek Łowiecki (PZŁ) wstrzymuje się od jakiegokolwiek komentarza. "Do tej pory projekt nie został jeszcze przekazany do Polskiego Związku Łowieckiego celem wniesienia uwag. Jeśli wpłynie do PZŁ w trybie konsultacji, Związek odniesie się do niego w wyznaczonym terminie" - odpisał na nasze pytania przedstawiciel związku Wacław Matysek.
W marcu pytaliśmy władze PZŁ, ile ptaków rocznie zabijają myśliwi w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty. Rzecznik związku Tobiasz Szczesnowski odpisał nam, że nie ma takich danych, bo plany łowieckie dotyczą obwodów łowieckich, których granice nie pokrywają się w całości z otuliną parku.
Według zapowiedzi wiceministra Dorożały aktualnie resort zajmuje się wyłącznie planami ochrony otuliny Parku Narodowego Ujście Warty - mimo że jeszcze niedawno ministerstwo rozważało wprowadzenie podobnych przepisów m.in. w Wigierskim Parku Narodowym. Jego dyrektor Jarosław Borejszo przyznał w rozmowie z nami, że otrzymał polecenie przygotowania projektu rozporządzenia w tej sprawie. Jak dotąd żaden dokument nie ujrzał jednak światła dziennego.
Ujście Warty to "nie miejsce na strzelnicę"
Plany resortu za niezbędne do wdrożenia uważa Piotr Chara, członek zespołu do spraw reformy łowiectwa, przyrodnik i ceniony fotograf przyrody, zaangażowany w ochronę ptaków między innymi w Parku Narodowym Ujście Warty. - W tej chwili problem polega na tym, że granica siedlisk jest często jednocześnie granicą parku. Strzelanie w tych miejscach jest ingerencją w istotę funkcjonowania parku, w jego sens. To nie miejsce na organizowanie strzelnicy - ocenił Chara.
- Aktualna sytuacja jest patologiczna z punktu widzenia celu powstania parku narodowego. Jest też sprzeczna z oczekiwaniami społecznymi, w tym turystów, którzy odwiedzają Ujście Warty i zamiast cieszyć się przyrodą, widzą okaleczone, dogorywające ptaki. Widzą trasy turystyczne obstawione ludźmi ze strzelbami, którzy strzelają do celu jego ochrony. Turyści wywożą stąd nie przyjemne, lecz traumatyczne doświadczenia - podkreślił przyrodnik.
Dyrektor Parku Narodowego Ujście Warty Remigiusz Wojtera mimo wielu próśb ani razu nie porozmawiał z nami na temat działalności myśliwych wokół ptasiej ostoi. Władze parku nie skomentowały też na naszą prośbę projektu rozporządzenia.
Polowania "sprzeczne z naukowymi i prawnymi zasadami ochrony przyrody"
Pracownicy parku nie kryją jednak, że sami mają dość odgłosów wystrzałów i makabrycznego żniwa, które niosą co roku myśliwi. W wiadomości skierowanej do redakcji OKO.press anonimowo stwierdzili oni, że "lobby myśliwskie ma się u nas dobrze". Relacjonowali, że zgłaszają się do nich turyści, którzy przyjechali do parku, by podziwiać piękno ptaków. "Pytają, czy można coś z tym zrobić – bo wybrali się o świcie na obserwację, a nagle zajechało kilka jeepów i wysiedli z nich mężczyźni z bronią. Czasami mają do nas pretensje, denerwują się. Odpowiadamy, że nic nie możemy zrobić. Wbrew pozorom i logice, polowanie przy granicy Parku jest legalne" - pisali pracownicy parku narodowego.
Prof. dr hab. Aleksander Winiecki z Zakładu Biologii i Ekologii Ptaków na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, wieloletni przewodniczący rady naukowej Parku Narodowego Ujście Warty, również zwracał nam uwagę, że sytuacja, która ciągnie się od wielu lat, budzi duże wątpliwości.
- To nie tylko park narodowy, to równocześnie Ostoja Ptasia Natura 2000, gdzie przedmiotem międzynarodowej ochrony są ptaki, w tym łowne gatunki gęsi. Polowanie na te gęsi przy samej granicy parku jest sprzeczne z naukowymi i prawnymi zasadami ochrony przyrody - mówił nam w marcu profesor Winiecki.
Zagraniczni myśliwi łamali tu prawo
Piotr Chara pokazał nam całą serię zdjęć i nagrań, na których widać spadające wśród odgłosów wystrzałów ptaki. Inne martwe i poranione leżały już na ziemi. Na fotografiach i filmikach widać też myśliwych, którzy w otulinie w okolicy miejscowości Żabczyn przygotowują się do łowów. Niektórzy z nich to obcokrajowcy. Przyrodnik udokumentował używanie przez nich specjalnych głośników, imitujących odgłosy ptaków - na przykład gęsi, które kierują się w stronę urządzenia, wabione towarzyskim gęganiem wprost na linię strzału. Taki rodzaj wabika jest w Polsce nielegalny.
W dodatku cudzoziemcy nie mieli przy sobie psa - a w przypadku polowań na ptaki posiadanie psa jest obowiązkowe. Nie towarzyszył im również wymagany prawem polski przewodnik.
Piotr Chara twierdzi, że aktywność myśliwych jest również bolączką rolników. - Pozostawione łuski blokują prace kośne, dochodzi do zatrzymania maszyn, zwłaszcza zaawansowanych, które wykrywają metal, by nie uszkodzić ostrzy tnących. Stąd na łąkach wokół parku koszenie tych samych powierzchni trwa dłużej i ryzyko uszkodzenia maszyn jest więcej niż na terenie, na którym myśliwi nie polują. I jest to dla rolników realna strata. Niektóre łuski trafiają z paszą wprost do zwierząt, były przypadki krztuszenia się bydła. Berliński ogród zoologiczny, który kupuje siano od lokalnego rolnika, zagroził zerwaniem kontraktu właśnie przez to, że w sianie znajdowały się łuski po myśliwskich nabojach - powiedział nam przyrodnik.
Chcą chronić wszystkie kaczki
Ministerstwo Klimatu i Środowiska dąży też do tego, by do kaczek nie można było strzelać wcale - i to nie tylko w otulinie Parku Narodowego Ujście Warty, a w całej Polsce. W resorcie jeszcze niedawno toczyły się prace nad zmianą rozporządzenia w sprawie zmiany listy gatunków łownych. Urzędnicy chcieli wykreślić z niej siedem gatunków ptaków: jarząbka, krzyżówkę, cyraneczkę, głowienkę, czernicę, słonkę i łyskę. Większość z wymienionych zwierząt to kaczki. Tu też jednak o porozumienie było niełatwo: przeciwne pomysłowi są środowiska związane z myśliwymi i rolnikami, ale też władze ministerstw: obrony narodowej, rolnictwa oraz infrastruktury.
Z tego powodu ministerstwo ma inny plan: wymienione ptaki pozostałyby gatunkami łownymi, jednak od 1 września wszystkie byłyby objęte całorocznym moratorium. Tak jak w przypadku łosi oznaczałoby to, że nie można na nie polować.
Co istotne, według ministerstwa klimatu wobec wymienionych ptaków "nie występuje potrzeba realizowania kontroli populacji". Przyrodnicy chcieliby, aby listę chronionych gatunków poszerzyć również o gęsi, ale projekt rozporządzenia tego nie przewiduje.
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Chara