Częstochowska prokuratura od 2008 roku prowadziła tajne śledztwo w sprawie podżegania do zabójstwa byłego prezydenta RP. W piątek sąd ostatecznie zakończył to postępowanie. Z ustaleń częstochowskiej "Gazety Wyborczej" w śledztwie chodziło o Lecha Kaczyńskiego, któremu trzy lata temu ktoś miał grozić śmiercią.
"Na wokandzie sądu okręgowego pojawiło się w piątek nazwisko córki tragicznie zmarłej w katastrofie pod Smoleńskiem pary prezydenckiej", czytamy na portalu częstochowskiej "Gazety". Według gazety Marta Kaczyńska-Dubieniecka, za pośrednictwem mecenasa Grzegorza Ksepko, składała zażalenie, występując w charakterze pokrzywdzonej, na postanowienie o umorzeniu tajnego śledztwa prowadzonego przez prokuraturę okręgową.
Jak udało się ustalić częstochowskiej "Gazecie Wyborczej", sprawa dotyczy zmarłego prezydenta, Lecha Kaczyńskiego. W 2008 roku do częstochowskiej prokuratury dotarła informacja - prawdopodobnie za sprawą służb specjalnych - że ktoś miał grozić politykowi śmiercią. Nie wykluczone, że chodziło o okres, kiedy Kaczyński był ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka.
Tajne przez poufne
Prokuratura wszczęła śledztwo z urzędu. Prokurator okręgowa Ewa Świercz-Dydak nadała mu klauzulę tajności. Oznacza to, że wszystkie informacje, nawet dane osoby, której dotyczyły groźby, zostały utajnione. Prokuratorzy pracowali nad sprawą wyłącznie w tajnej kancelarii. W 2010 roku, po katastrofie rządowego samolotu, śledztwo nabrało specjalnego charakteru. Według ustaleń gazety przesłuchano w charakterze świadków około 200 osób. Wiele z nich to najważniejsze postaci polskiej sceny politycznej.
Jak podaje portal, 31 maja 2011 roku śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy domniemanego podżegania do zabójstwa. Nie zgodziła się z tym Marta Kaczyńska-Dubieniecka, składając zażalenie do sądu. Gdy jednak w piątek sprawa stanęła na wokandzie, córka zmarłego prezydenta do Częstochowy nie przyjechała, nie zjawił się też jej pełnomocnik. Po 40-minutowej rozprawie sąd oddalił zażalenie, podtrzymując tym samym umorzenie prokuratury.
Nabrali wody w usta
Prawnicy nabrali w tej sprawie wody w usta. Jak pisze "Gazeta", w sądzie usłyszała, że "wszystko jest objęte klauzulą tajności, nie będzie żadnych komentarzy". Natomiast w lakonicznym komunikacie rzecznik prokuratury okręgowej Romual Basiński przekazał, że "z uwagi na konieczność ochrony informacji niejawnych prokuratura nie udziela żadnych szerszych informacji, dotyczących śledztwa". Komentarza nie udzielił "Gazecie" także mecenas Grzegorz Ksepko z sopockiej kancelarii, w której kiedyś praktykował Lech Kaczyński i jego córka.
Źródło: "Gazeta Wyborcza Częstochowa"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24