Moja wiedza na ten temat pojawiła się wtedy, kiedy pojawiły się te informacje w mediach - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP Marcin Przydacz, odnosząc się do afery wizowej. W tym kontekście był też dopytywany o Edgara K., współpracownika byłego wiceministra w resorcie dyplomacji Piotra Wawrzyka.
We wtorkowym wydaniu "Rozmowy Piaseckiego" szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP Marcin Przydacz i kandydat Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych odniósł się do sprawy nieprawidłowości przy wydawaniu wiz.
W tym kontekście był dopytywany przez Konrada Piaseckiego, czy w Nowym Jorku, gdzie aktualnie z prezydentem Andrzejem Dudą przebywa Przydacz, pamięta się młodzieżowego delegata Rzeczpospolitej do Organizacji Narodów Zjednoczonych, czyli Edgara K., dziś bohatera afery wizowej, który był w tej sprawie aresztowany.
- Nie sądzę. Nikt tutaj o młodzieżowych delegatach z Polski ze mną nie rozmawiał, więc nie sądzę, aby to była jakaś znacząca postać - odparł Przydacz.
Gość TVN24 był też pytany, kiedy prezydent i jego otoczenie dowiedziało się o tej sprawie. - Ja odpowiadam wprost. Moja wiedza na ten temat pojawiła się wtedy, kiedy pojawiły się te informacje w mediach. To polskie służby i polska prokuratura prowadziła postępowanie i chyba dobrze, że to nie urzędnicy mają wiedzę na temat postępowań prowadzonych przez służby, tylko oficerowie służb, którzy je prowadzą - mówił prezydencki minister.
- Więc ja dowiedziałem się o tym prawdopodobnie w tym samym dniu, kiedy pan redaktor. No i oczywiście także śledzę to, co się dzieje. Jak pan redaktor doskonale wie, od dziewięciu miesięcy pracuję w kancelarii prezydenta. Wcześniej, pracując w MSZ-ecie, każdy ma swoją działkę, ja byłem odpowiedzialny za politykę amerykańską, bezpieczeństwa i wschodnią. Akurat sprawy konsularne zupełnie były poza moim zasięgiem, więc stąd też brak mojej wiedzy na ten temat - dodał.
Dowiedz się więcej: Afera wizowa. Co wiemy do tej pory?
- My nie zaprzeczamy, że tam były nieprawidłowości, dlatego poniósł polityczną odpowiedzialność pan minister Wawrzyk, dlatego pan Osajda stracił swoje stanowisko, dlatego są prowadzone postępowania, zarzuty. Choć wiemy, że zarzuty nie są stawiane wobec urzędników, tylko wobec ludzi, którzy próbowali wykorzystać ten system - oświadczył Przydacz. - Tym się różnimy od innych u władzy, że w momencie, kiedy wykrywamy jakiekolwiek nieprawidłowości, to są one czysto i szybko chirurgicznym ruchem eliminowane - dodał.
W piątek 15 września w związku z nieprawidłowościami ws. wydawania wiz szef MSZ zdecydował o zwolnieniu ze stanowiska i rozwiązaniu umowy o pracę z Jakubem Osajdą, który pełnił funkcję dyrektora Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ.
Przydacz: Na tym polega ten proces. Ministerstwo proponuje, a prezydent finalnie decyduje
Marcin Przydacz był też pytany o doniesienia medialne dotyczące rzekomych prób wywierania nacisku na prezydenta Andrzeja Dudę ze strony MSZ. Portal gazeta.pl podawał, że Piotr Wawrzyk przez miesiące naciskał, by Jakub Osajda został ambasadorem w Islandii. Wedle nich, były wiceszef MSZ razem z ministrem Zbigniewem Rauem mieli blokować nominacje innych kandydatów na nowych ambasadorów.
- Mogę panu śmiało powiedzieć, że rzeczywiście brak było zgody prezydenta na tę kandydaturę i argumentacja, jaką przedstawiliśmy do MSZ, a sam to robiłem, wynikała z braku odpowiedniego doświadczenia i kompetencji tego urzędnika. Ja mówię tutaj o kompetencjach wystarczających do bycia ambasadorem - mówił Przydacz.
- Po prostu pan prezydent uznał, że taka osoba na tym etapie życiowym, bo to jest bardzo młody człowiek, nie zdobyła jeszcze wystarczającego doświadczenia życiowego, urzędniczego, dyplomatycznego, aby móc objąć tak ważną funkcję, jak funkcja ambasadora. Stąd też brak zgody na kandydaturę przedstawioną przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych przez ministra - oświadczył. - Na tym polega też ten proces. Ministerstwo proponuje, a prezydent finalnie decyduje. W tym wypadku podjął decyzję negatywną - dodał.
"Aktualnej strategii obronnej oczywiście w żaden sposób nikt nie ujawnia"
Marcin Przydacz był też pytany o stosunek prezydenta Andrzeja Dudy jako zwierzchnika sił zbrojnych do odtajnienia przez PiS wojskowych planów. Chodzi o dokument objęty niegdyś klauzulą "ściśle tajne", którego pierwszą stronę w swoim spocie pokazał minister Mariusz Błaszczak. Szef resortu obrony zarzuca rządowi Donalda Tuska, że w razie wojny był on "gotowy oddać połowę Polski". Wojskowi mówią o lekkomyślnym działaniu ministra i podkreślają, że to manipulacja, bo plany zostały opublikowane wybiórczo.
- Media głównie koncentrują się na fakcie odtajnienia tych już zadawnionych dokumentów, bo strategia dzisiaj jest zupełnie nowa, przyjęta i jest na poziomie ściśle tajnym, więc aktualnej strategii obronnej oczywiście w żaden sposób nikt nie ujawnia - odpowiedział Przydacz.
- Na pewno pan prezydent pochwala edukowanie polskiego społeczeństwa z zakresu wiedzy historycznej dotyczącej polityki obronnej, pokazującej kto, w jaki sposób chciał realizować obronę Polski. I na pewno pan prezydent pochwala takie koncepcje, które zakładają, że każdy metr kwadratowy, każdy obywatel Rzeczypospolitej będzie obroniony, a nie tylko tacy, którzy mieszkają na zachód od jednej czy drugiej rzeki - dodał.
"Nie mam takiej opinii, że samo rozszerzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ o kolejne państwa zachodnie spowoduje, że ta organizacja zacznie funkcjonować lepiej"
Szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP odniósł się również do zaplanowanej na wtorek debaty generalnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ. - Spotkanie będzie głównie koncentrowało się wokół tematyki bezpieczeństwa. Oczywistym to jest, a dla nas to jest bardzo, bardzo ważne, aby polska perspektywa była tutaj zarysowana. Będzie też rozmowa o globalnych wyzwaniach, o bezpieczeństwie żywnościowym chociażby. Nie może zabraknąć tutaj głosu Rzeczypospolitej - oświadczył.
Dopytywany, jak zareaguje prezydent Duda na prawdopodobną propozycję prezydenta USA Joe Bidena, by rozszerzyć skład Rady Bezpieczeństwa ONZ o Niemcy, Przydacz odparł, że "jasnym jest, że ONZ zasługuje na reformę, bo w wielu elementach nie jest już do końca skuteczna". - Ma swoje dobre karty historii, ale są też takie momenty, kiedy zawiodła. Ja osobiście, to jest moje osobiste przekonanie, nie mam takiej opinii, że samo rozszerzenie Rady Bezpieczeństwa o kolejne państwa zachodnie spowoduje, że ta organizacja zacznie funkcjonować lepiej - przekazał.
- Na pewno Niemcy będą o to zabiegały, ale nie sądzę, żeby to państwo było kluczowym graczem, jeśli chodzi o bezpieczeństwo europejskie - dodał.
Afera wizowa
Śledztwa w sprawie nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydawanie wiz prowadzą prokuratura i Centralne Biuro Antykorupcyjne. Opozycja mówi o korupcji i twierdzi, że podejrzenia budzą setki tysięcy wydanych dokumentów. Szef PO Donald Tusk nazwał to "największą aferą XXI wieku w Polsce".
Zastępca dyrektora Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej Daniel Lerman na czwartkowej konferencji zrelacjonował, że "śledztwo wszczęte zostało 7 marca 2023 roku na podstawie materiałów przekazanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne".
- Dotyczy ono płatnej protekcji przy przyspieszaniu procedur wizowych w stosunku do kilkuset wiz, składanych wniosków wizowych na przestrzeni półtora roku. Z tych kilkuset wiz większa część została załatwiona decyzjami odmowymi - tłumaczył prokurator. Dodał, że proceder dotyczył wniosków o wizy dla cudzoziemców w celu wykonywania pracy na terytorium Polski.
Były wiceminister Piotr Wawrzyk, który w związku z aferą został odwołany ze stanowiska, trafił w miniony piątek do szpitala.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24