W zatrważającym tempie rośnie liczba Polaków uważanych na Wyspach Brytyjskich za zaginionych. Według pomagających Polakom organizacji dzieje się tak, ponieważ ludzie wstydzą się kontaktu z rodzinami w kraju, pisze "Metro".
Według tej gazety jest już kilka tysięcy nazwisk osób zaginionych na emigracji. Wszyscy wyjechali na Wyspy w ciągu ostatnich 3-4 lat i słuch o nich zaginął. Bliscy szukają ich przez ogłoszenia na brytyjskich portalach, w gazetach oraz serwisach internetowych fundacji i instytucji. Rocznie jest nawet 100 takich ogłoszeń, a do fundacji Barka zajmującej się m.in. zaginionymi, codziennie dzwonią średnio trzy osoby z prośbą o pomoc. Także Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych ITAKA szuka prawie 30 osób.
Liczną grupą poszukiwanych Polaków są ci, którzy nie znaleźli na Wyspach szczęścia. Według szacunków polskich placówek dyplomatycznych takich ludzi jest ponad 3 tys. - To ci, którzy sobie nie poradzili. Przyjechali bez znajomości języka, nie znaleźli pracy, trafili na ulicę albo do przytułku. Nie mają za co żyć ani za co wrócić. Wstydzą się kontaktować z bliskimi w kraju, mówi Piotr Witkowski z ITAKI.
Jest też spora grupa Polaków, którzy... zaginąć chcieli, choć powodzi im się świetnie. Oni celowo zrywają kontakty z rodziną. - W tej chwili to kilka tysięcy osób i ich liczba stale rośnie, mówią pracownicy instytucji pomocowych.
Źródło: Metro